23 Krzyk

12.8K 584 17
                                    

Dotarliśmy pod kościół w niespełna piętnaście minut. Mogłoby być szybciej jakby nasz kierowca się tak nie guzdrał. Taksówki zaparkowały na poboczu w tym samym czasie, dlatego w zgranej grupie weszliśmy do kościoła.

Przekraczając próg wrót kościoła zerkały na nas starsze kobiety, a sąsiedzi i bliscy, z którymi znała się moja mamą, posyłali smutne spojrzenia. Przełknęłam gulę, rosnącą w przełyku. Z każdym krokiem zbliżając się do trumny, moje ręce bardziej się trzęsły, a do oczu napływały łzy. Poczułam ciepłą dłoń, która delikatnie ściskała moje ramię.

Była to Cor.

*********
Stojąc przy otwartym grobie myślałam, żeby się nie wycofać, uciec od tego gdzie pieprz rośnie. Zostawić to tak jak jest i zniknąć, rozpłynąć się i nie pamiętać. Dół, do którego właśnie była wsuwana trumna, otaczała bliska rodzina. Starsi, którzy płakali, wycierając nos o swoje materiałowe chusteczki, by potem wsadzić je do kieszeni. Z tyłu stali młodsi, dalekie ciotki i wujkowie ubrani w dostojne żałobne stroje z zimnymi minami, które nie wyrażają smutku, lecz obojętność.

To jest tak zwana czarna strona naszej rodziny przepełniona pychą i perfekcyjnością w każdym miejscu i o każdej porze. Człowiek od tak nie staje się bezduszny, w przypadku tej części kierowani są oni niczym marionetki przez swoją Panią. Zwaną Melindą Collier siostrą mojej mamy. Jej mąż zmarł rok temu na zawał serca. Nie dziwię się. Nikt nie przeżyłby z taką kobietą. Za nimi stali sąsiedzi, przyjaciele rodziny a nawet pracownicy biura, w którym pracowała moja mama. To miłe, że nawet oni się zjawili.

A wracając do teraźniejszości.

Czuliście kiedyś coś takiego jakby krew zalewała wam gałki oczne?

Nie?

Ja też nie, aż do teraz. Wszystko przybrało kolor krwistej czerwieni, pozostawiając tylko w normie biel oczu. Skaczące czarne plamki, powodowały zawroty głowy. Czuje, że moja czaszka zaraz mi wybuchnie.

Krzyczę, ale nikt tego nie słyszy.

Nikt nie patrzy w moją stronę.

Nikt się nie rusza. Wszyscy zdrętwieli, przestali się ruszać jakby stracili do tego zdolność. Upadająca chusteczka zatrzymała się przed spotkaniem z trawą. 

Czy ja głupieje?

Ból się nasilał, aby po chwili zniknąć. Metaliczny smak w ustach. To niemożliwe, dotknęłam opuszkami palców powierzchni ust, które były już całe we krwi.

Zacisnęłam usta w wąską linię, a to nie był dobry pomysł. Zebrana krew zaczęła mnie dusić oraz powodować odruchy wymiotne. Wyplułam całą zawartość ust na trawę. Plama zlewająca się z kolorem trawy powiększyła się, zakrywają jej źdźbła. Wlewała się do grobu zalewając go. Podbiegłam bliżej nikt mnie nie zatrzymał.

Trumna się trzęsła, pękała. Jakby ktoś od środka usilnie chciał się stamtąd wydostać. 
Nagle wszystko ustało.

Cisza.

Nawet mój oddech uspokoił się. Najmniejszy szmer nie wydostał się z trumny. Krew zastygła w miejscu wsiąkając w podłoże.

Czy to koniec?

Chciałabym. Przez uszkodzone drzwiczki trumny przebiło się ciało mojej matki- obszarpane z dziurą rozproszoną na czole, w których zalęgnięte były robaki.

Jak to jest możliwe? Wcześniej była to zwykła dziura, która mówiła o postrzale.

 Stoję jak sparaliżowana, czekając, aż wykona jakiś ruch cokolwiek.

 Jej oczy gwałtownie się otworzyły, ukazując samo białko z czerwonymi żyłkami. Podniosła głowę w moją stronę.

Patrzyła w moje oczy, czułam to. Otworzyła usta, wydając tylko cicho szept 

"Ona tu idzie".

Wszystko było gwałtowne i nagłe. Jej policzki zaczęły się rozrywać, by po chwili się otworzyć pokazując zęby niczym u rekina. Dźwięk wydostający się z jej "ust" ranił moje uszy, które usilnie próbowałam ratować zakrywając je rękoma. 
Zaczęłam krzyczeć. Z bólu zamknęłam oczy.

Spadałam by za chwilę spotkać się z czymś ciepłym. Otworzyłam oczy, wszystko było tak jak wcześniej tylko teraz patrzono na mnie ze zmartwieniem. Wszyscy oprócz  moich towarzyszy już sobie poszli, nawet ksiądz. Uniosłam głowę do góry, spotykając się z zielonymi tęczówkami, które lśniły ciepłem i czułością. Tylko jedna osoba posiadała takie oczy.

- Wszystko w porządku? -  Jego czuły głos i ciepły oddech owinął moja twarz. Nie mogę mu powiedzieć, muszę kłamać.

- Tak po prostu zakręciło mi się w głowie -  Posłałem mu lekki uśmiech, na co się skrzywił.

- Nie jestem tego.... -  Przerwał mu świst.

Momentalnie zostałam odwrócona i przytulna do jego torsu. Głośne uderzenie  i kolejne świsty, obok nas przelatywały ostre kamienie i strzępki rozbitych grobów. Na szczęście  w jakiś sposób nasi towarzysze zdążyli ukryć się za dalszymi wystającymi nagrobkami, które zostały draśnięte z każdej strony.

Ciągle byłam trzymane w mocnym uścisku czy to możliwe?

Czy mieliśmy, aż takie szczęście, że nic w nas nie trafiło?

Nadzieja jest złudna.

To działo się zbyt szybko, upadające ciało. Plecy i nogi chłopaka były  pokryte dużymi odłamkami kamieni i marmuru.

Krew. Dużo krwi.

Mój krzyk.

Krzyk przepełniony bólem. Kolejna śmierć, która nie powinna się stać.

Potrząsałam nim, ale nie wydał z siebie nawet szmeru czy drgnięcia palcem. Krzyczałam przez łzy. Uratował mnie. To ja powinnam być na jego miejscu. Odwróciłam się w stronę miejsc uderzenia.

Mgła, dużo mgły.  Czarna postać wyłaniają a się z dymu. Świecące oczy.

Straciłam przytomność...... 

CDN.....

Mam nadzieje, że już nie tak nudno.
Postać, którą zobaczyła Megan w mediach.
Zmieniłam wygląd Kaidena zajrzyjcie do rozdziału 14. "róbcie co chcecie". Jeśli ktoś zgadnie kto to jest dostanie nominacje w następnym rozdziale. Dałam dość trudne zdjęcie, ale nie ma tak łatwo. Jeśli nikt nie zgadnie napisze kto to 😉😉

My Soulmate ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz