3/3. POPRAWIONY
"Oby tak. - Poruszyłam zabawnie brwiami, uśmiechając się szeroko. - No to zobaczmy…- Już miałam ją otworzyć, ale z rąk wyrwał mi ją pacan siedzący koło mnie. - Ejjjj!!!!
Chłopak zawzięcie czegoś tam szukał.
- No to tak jego imię brzmi Kaila ......"Co. Co. Co?! To miał być chłopak!!
- A to nie miał być chłopak pacanie!! - Krzyknęłam.
- To nie moja wina, że jestem dyslektykiem, czekaj muszę sobie to jeszcze raz przeczytać.- Kilka sekund później.- No to powtórzę tę chwilę napięcia…. Jego imię brzmi Kaiden Christopher Wolf
Zamarłam.
To niemożliwe… To imię.....
Megi to tylko imię, każdy może tak się nazywać. A nazwisko Wilk, rzadkie, ale to nic nie znaczy. Znałam pewną blondynkę o nazwisku Wolf i była normalna, nawet się kumplowałyśmy, ale została zamordowana w nieznanych okolicznościach. Jej ciało odnaleziono w lesie i mówią, że najlepiej nie wyglądało. No, ale to było trzy lata temu..
- Megi… Megiii ziemia do księżniczki. - Z rozmyślań wyrwał mnie Leon, który patrzył na mnie z niepokojem. - Czy coś się stało? Znasz go? - Wybrnij z tegooo...!
- Nieee, tylko wiesz nazwisko mi się skojarzyło, wszystko okej. I jest tam coś jeszcze o nim hm?
- Szczerze? To prawie nic. 22 lata, jego rodzinny dom to Kanada, reszta informacji jest zastrzeżona. Ci kasiaści ludzie, wszystko im wolno. Pomachają kasą i robią, co chcą. - Powiedział zamykając teczkę i kładąc ją tym razem spokojniej na stole. - Idziemy gdzieś, bo mi się już nudzi?
- Nie wiem, zależy gdzie. – Mruknęłam, wlepiając wzrok z telewizor.
- Siłownia. Musimy poprawić twoją kondycję. - Co kurde czy on uważa, że jestem gruba?
- Czy ty chcesz powiedzieć, że jestem gruba?!- Powiedziałam oburzona.
- Nieee Boże!! - Zaprzeczył ruchami ręki. - Ale co by było, gdyby Cię jakiś gwałciciel złapał. No i co wtedy? - Ma rację, nie potrafię się obronić jak jakiś napakowany gościu mnie napadnie, a bieganie na dłuższą metę to nie moja bajka.
- Dobra wybaczam Ci. Pójdę się przygotować tobie też radzę, bo czuć od ciebie na kilometr. - Powiedziałam zatykając nos -i proszę umyj zęby.
Wbiegłam do pokoju zatrzaskując drzwi za sobą. Podeszłam do szafy, z której wyjęłam czarne leginsy i czarny stanik sportowy. Wrzuciłam go do plecaka. Na siebie założyłam czarne rurki z wycięciami na kolanach biały crop top, a na nogi stopki i czarne roshe run'y. Umyłam zęby, a włosy związałam w wysoką kitkę. Do plecaka włożyłam jeszcze mój huawei oraz bidon w kotki z wodą.
Gdy weszłam do przedpokoju, stał już tam Lo, ubrany w czarne dresy i białą bokserkę. Będzie to moja pierwsza wizyta w siłowni, tak dokładnie pierwsza. Oczywiście Leon jest prawie tam codziennie. Uwierzcie, gdy wraca lepiej nie być w tym samy pokoju, bo wykąpać się wykąpie, ale w przepoconych i śmierdzących ciuchach musi chodzić.
- Dłużej się nie dało, co nie? - Powiedział z ironią.
- Ciesz się, że szanuje twój czas i nie siedziałam tam jeszcze dłużej. - Uderzyłam go w ramię.
Ten złapał się za nie, udając, że go to boli.- Ałł, ty chcesz, abym miał siniaki zła kobieto? - Zrobił naburmuszoną minę. Pokręciłam bezsilnie głową.
Z kim ja mieszkam ja się pytam.
- Chodźmy już, ty naburmuszona laleczko. - Otworzyłam drzwi, wypychając go przez nie. Zakluczyłam i schowałam klucz w plecaku.
Szliśmy ramię w ramię korytarzami kampusu, w akompaniamencie wrednych spojrzeń dziewczyn. Typu...
"Dlaczego on się z nią prowadza, a nie ze mną? "
"Ale ma farta, że z nim mieszka."
"Pewnie wykorzystuje ją dla zabawy."
" Dziwka."
Śmieszy mnie to, że oni nie wiedzą, jaki on jest i oceniają wszystko, nie wiedząc jak naprawdę jest.
Byliśmy już naprawdę blisko wyjścia, tak blisko ( w tym momencie zanuciłam sobie piosenkę Brzozowskiego - Tak blisko hahahah), lecz drogę zastąpiła nam najgorsza suka i zdzira całego kampusu.
Werbel po proszę.... Przedstawiam wam Lexi.
- Hej Leo. – Halo? Ja też tu jestem. - Wybieram się o dwudziestej do " Imperii " może chciałbyś się ze mną tam wybrać, hm?- Powiedziała uwodzicielsko, przybliżając się i łapiąc za jego sznurek od spodni.
Mój przyjaciel posłał mi spojrzenie typu " Pomóż, zrobię wszystko, co będziesz chciała ".
Myśl Megi myśl.
- Przykro mi Lexi, ale na wieczór udajemy się do chorej babci. Niestety, nie możemy przełożyć spotkania. - Powiedziałam z chytrym uśmiechem. Dziewczyna posłała mi zawistne spojrzenie.
- Aha to trudno. – Rzekła oschle.
Na odchodne uderzyła mnie, niby przypadkiem, z barku i wyszeptała:
-Pożałujesz tego, suko.
Głupia, myśli, że tak łatwo mnie przestraszyć.
No to koniec maratonu 😞
Podoba się rozdział?
Ps. W mediach Lexi
CZYTASZ
My Soulmate ✔
Manusia SerigalaPrawdopodobnie powstanie 2 cześć! (powrót) Czy sen może być znakiem czegoś wielkiego? A może kogoś? To coś wydaje ci się złe, ale ciągnie cię do tego niczym magnes. Dwoje ludzi, dwa ciała jedno serce wielka miłość. Alfa szukający swojej mate. Dzi...