Luna
Uderzyłam głową o poręcz schodów. Znowu przysnęłam. Nie spałam od ponad dwóch dni i oczy same mi się zamykały. Jednak spanie uniemożliwiały mi koszmary, które wydobywały z najciemniejszych zakątków moje wspomnienia i lęki.
Miętuska leżała na podłodze i chłodziła się na zimnym marmurze. Patrzyła na mnie i mogłoby się zdawać, że w jej oczach widać było współczucie.
Rozejrzałam się po holu. Było to mnóstwo szerokich filarów, ozdobionych złotymi liniami. Wysoki sufit został pięknie wyrzeźbiony. Na schodach ciągnęły się zielone dywany. Dalsza klatka schodowa zapierała dech w piersiach. Kopulaste sklepienie ozdobiono wieloma malowidłami. Na cokołach stały posągi ludzi w togach naturalnej wielkości. Wszystko było dobrze oświetlone, a złote akcenty świeciły dzięki temu jak domek Apolla.
Kiedy tylko dowiedziałam się, że zamierzamy szukać Apolla w Operze Wiedeńskiej, strasznie się ucieszyłam. Wiele o niej słyszałam i koniecznie chciałam zobaczyć scenę oraz kulisy. Marzyłam, aby mieć choć tyle szczęścia, żeby posłuchać jak profesjonalni muzycy grają na instrumentach.
A jak się skończyło? Annabeth, która cały czas się rządzi, kazała mi siedzieć tutaj na czatach. Głupszej roli wymyślić mi już nie mogła! Kto tu ma niby wejść, skoro Opera jest zamknięta? Poza tym, siedząc tu, sama jestem widoczna przez okna.
Kolejny raz ziewnęłam. Miałam dość. Jeśli jeszcze chwilę tu posiedzę, na bank zasnę i kolejny sen zryje mi psychikę. Nagle wpadłam na szatański pomysł. Nasłuchiwałam chwilę. Nie było słychać żadnych kroków. Zanim oni wszystko przeszukają, sama zdążę zrobić mały rekonesans.
– Miętuska, idziemy. – zwróciłam się do zwierzaka, biorąc z lady mapkę budynku.
Szczeniak popatrzył na mnie niepewnie, niemal z miną "Głupia jesteś? Nie rób tego!". Jeśli faktycznie okaże się to nie mądre, zwale to na młody wiek.
Ruszyłam głównymi schodami na piętro. Wszystko było takie wielkie, pełne przepychu... Po jednej stronie było długie pomieszczenie, coś w rodzaju sali balowej. Obejrzałam wszystko dokładnie i szukałam znaków prowadzących do sceny.
Na początku wszystko szło gładko. Nikogo nie spotkałam, jedynie z daleka usłyszałam Percy'ego i Jasona, ale bez problemu ich wyminęłam. Jednak później zaczęły się schody. Dosłownie.
Zeszłam piętro niżej i znalazłam się w korytarzu z białymi ścianami i zieloną wykładziną. Wzdłuż ciągnęło się mnóstwo identycznych drzwi, jedynie na jednych ktoś przyczepił żółte kółko. Poczułam się jak w labiryncie, bo gdzie nie skręciłam, tam był ten sam widok. Wydawało mi się, że chodzę w kółko. Wielokrotnie trafiałam na ślepe uliczki.
Kolejny raz znalazłam się na jakieś klatce schodowej. Nagle usłyszałam głos Annabeth. Szła chyba z dołu, więc logiczne było, że wzięłam Miętuskę pod pachę i pobiegłam w górę, na kolejne piętro. Przebiegłam jeszcze kawałek i wpadłam do pomieszczenia z otwartymi drzwiami. Już sobie wyobrażałam jaki dostaję od niej ochrzan.
– Zajrzyjmy jeszcze może na scenę. – zaproponowała Piper.
– Przecież porywacz nie owinąłby Apolla w kurtynę.
– A to miejsce, w którym jest orkiestra?
– Wątpię. – odpowiedziała.
Dopiero kiedy ich kroki się oddaliły, odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się po miejscu, w które trafiłam. Była to wielka, biała sala. Ogromne okna wychodziły na białą kamienicę. Pod oknami znajdowały się czerwone kanapy, a z drugiej strony mega długi barek. Co jakiś czas zostały poustawiane stoły i krzesła. Przypominało mi to nieco małą restaurację dla bogaczy.
CZYTASZ
Herosi: dar czy klątwa
FanfictionŻycie herosa naprawdę nie jest łatwe. I nie mówię tylko o szkole (To nie ja panią wybuchnęłam, panno White), życiu towarzyskim (Mieliśmy tylko robić projekt, a nie go wybuchać!) czy obozie (To ta co wybuchnęła strzelnicę!). Często w grę wchodzi rów...