Piper
– Potrzebujecie czegoś, dziewczynki? Jesteście głodne? Chcecie coś do picia? – atakowała nas pytaniami miła stewardessa.
– Nie, dziękujemy. – odpowiedziałam za mnie i Annabeth.
Córka Ateny od początku lotu, czyli od jakiś sześciu godzin, wpatrywała się tępo w okno, więc nie posiadałam zbyt rozmownej towarzyszki. Jednak kiedy w końcu się odezwała, powiedziała:
– To musi być Opera Wiedeńska. – powiedziała.
– Słucham?
– Apollo musi być w Operze Wiedeńskiej. Nie mam innego pomysłu. – pokręciła głową.
Spojrzałam kątem oka na Lunitę, która w tej chwili rozmawiała ze stewardem.
– Ta mała powiedziała dzisiaj jedną sensowną rzecz. – zaczęłam rozmowę szeptem.
– Aż jedną? – skomentowała to kąśliwie.
– Spytała, dlaczego, skoro wiemy gdzie jest Apollo i najtrudniejsze będzie wydostanie go z tej klatki, czy w czym on jest, kazał wysłać na misję aż siedmioro herosów.
Annabeth wzruszyła ramionami.
– Zapewne chciał zrobić wokół siebie dużo szumu. Wiesz jaki on jest.
– Chciałby rozgłaszać, że został porwany? – uniosłam brew. – Moim zdaniem wolałby to zatuszować.
– Pamiętaj, że on widzi przyszłość i może miało to znaczenie, żebyśmy ruszyli wszyscy.
Nadal miałam wątpliwości. Niby to co mówiła córka Ateny miało sens, ale nie wkładała w swoją wypowiedź tyle pewności co zwykle. Jakby to zagadnienie nadal pozostało dla niej nierozwiązane, ale nie chciała się do tego przyznać.
– Najbardziej zastanawia mnie ona. – posłała spojrzenie Lunicie. – Zjawiła się akurat w tym momencie, kiedy Apollo zażyczył sobie dwójki dzieci Posejdona. – patrzyła na nią jak na trudne zadanie matematyczne.
– Skłóciła wszystkich. W parę godzin. Ona może być jakimś koniem trojańskim. – uznałam.
– Nie sądzę. – oznajmiła Annabeth. – Z nią jest związana jakaś dłuższa historia.
– Rozmawiałaś o niej z Chejronem? – zapytałam.
– Z Chejronem, z Groverem, z Percy'm... Wszystkimi, co chociaż trochę ją znają. Ale niewiele się dowiedziałam. Ale mam co do niej złe przeczucia. Przez nią wpadniemy w niezłe kłopoty. Zastanawia mnie jeszcze tylko jedno: co chciała osiągnąć, skłócając mnie z Percy'm?
– A całując Jasona? – dodałam.
– To ma sens. Może jej się podoba i ma słabość do starszych chłopaków? Ale czemu...
– Chciała cię rozkojarzyć, żebyś nie była aż tak skupiona na misji. Może wcale nie jest przyjacielem, ale wrogiem.
– Wrogiem? Z kim by miała się sprzymierzyć? Tytani i giganci już pokonani, starszy jest tylko Chaos, który jest wielkim glutem niczego. Poza tym, jaki byłby jej cel?
– Wyeliminować najlepsze jednostki. – stwierdziłam. – W końcu jest tu większa część Wielkiej Siódemki.
Annabeth wydawała się nieprzekonana.
– Może. – odpowiedziała bez przekonania. – Jedno jest pewne. Nie należy jej ufać. Musimy zrobić wszystko, aby odciągnąć ją od najważniejszych zadań, w których mogłaby nas sabotować.
CZYTASZ
Herosi: dar czy klątwa
FanficŻycie herosa naprawdę nie jest łatwe. I nie mówię tylko o szkole (To nie ja panią wybuchnęłam, panno White), życiu towarzyskim (Mieliśmy tylko robić projekt, a nie go wybuchać!) czy obozie (To ta co wybuchnęła strzelnicę!). Często w grę wchodzi rów...