Rozdział 13 "Herbatka w domku Barbie"

755 65 27
                                    

Piper

Wpadłam do wielkiego basenu z ogromnymi, plastikowymi piłkami. Po chwili zdałam sobie jednak sprawę, że to nie piłki są duże, ale ja mała. 

Nagle coś mnie złapało w pasie i uniosło za bluzkę do góry. Zobaczyłam twarz Eris wykrzywioną w szaleńczym uśmiechu. Z jednej strony wydawała się ładna, ale kiedy stroiła swoje miny była przerażająca. Podrzuciła mnie i złapała drugą dłonią, od której byłam niewiele większa. Wyciągała z basenu z kulkami resztę moich przyjaciół, którzy byli tak mali jak ja. 

— Zawsze marzyłam o takich realistycznych laleczkach. — Zmierzwiła Jasonowi włosy, niemal łamiąc mu kark. — Teraz czas na zakwaterowanie. 

Ścisnęła nas wszystkich w jednej ręce, wyduszając z nas powietrze. Czułam jedynie, że się podnosimy, a po chwili zostaliśmy brutalnie wrzuceni do domku dla lalek, który, jak na nasz obecny stan, był w sam raz. 

— Dajcie mi chwilę, muszę się przygotować. — Eris pomachała nam, wywołując wielki wiatr. Następnie zamknęła ścianę budynku, zamieniając go w więzienie dla nas.

Podniosłam się z plastikowej podłogi. Byłam przerażona. Wpadliśmy prosto w łapska jakieś niezrównoważanej bogini. Dopiero co byłyśmy wykorzystywane przez Telegonosa do ciężkiej pracy, na noc zakuwane w łańcuchy. Nigdy nie lubiłam bawić się lalkami, a teraz sama nią byłam. Brzmi jak śmieszny żart. 

— Annabeth, powiedz, że wiesz jak ją pokonać. — Percy spojrzał z nadzieją na dziewczynę. 

— Ona ma rację...

Annabeth cała się trzęsła. Wydawała się przerażona. Mocno się zaniepokoiłam. 

— Co się stało? Źle się czujesz? — Podeszłam do niej i objęłam, ale ta się wyrwała. 

— Nie dotykaj mnie, Piper — wykrzyknęła z dziwną miną, jakby walczyła z samą sobą. — Musisz je wygonić! — Upadła na kolana. 

— Kogo? O czym ty mówisz? 

— Szepczą mi do ucha. Od początku. To wszystko... plaża... kłótnia... one...

— Kto? 

Percy niespodziewanie sam się spoliczkował, a Jason zaczął walić w ścianę. Krzyczeli, jakby nie chcieli tego robić. Wtedy zrozumiałam co się dzieje z całą tą trójką od przeszło dwóch tygodni. 

— Ejdolony, opuście ich ciała! — krzyknęłam. Włożyłam w to tyle siły, ile tylko byłam w stanie. — Wynoście się stąd i już nigdy nie wracajcie! 

Oczy Annabeth, Percy'ego i Jasona zaświeciły się na złoto. 

— I tak wykonaliśmy już zadanie — odpowiedzieli nie swoimi głosami, po czym osunęli się na podłogę.

Podbiegłam do Jasona. Mówił prawdę, co do zajścia na plaży. Nie pocałował Lunity. Zrobiły do za niego ejdolony, aby wywołać między nami, między całą drużyną, kłótnie i spory. Moja złość na niego przeszła, za to pojawiło się coś w rodzaju współczucia. 

— Teraz nabiera to sensu — rzekł, pocierając głowę, którą uderzył o podłoże podczas upadku. 

Objęłam go mocno, a on odwzajemnił uścisk. Tak mi go brakowało. Nie wierzyłam, że takie duchy potrafią tak dużo namieszać. 

Chyba powinniśmy przeprosić. Wszyscy — szepnął mi na ucho. 

Kochałam w Jasonie tę jego szlachetność. Mimo że Lunita faktycznie okazała się niewinna, nadal nie darzyłam jej sympatią. Wydawała się naprawdę dziwna jak Eris. Nawet w tej chwili wpatrywała się w nas, jakby była zazdrosna o nasze szczęście. 

Herosi: dar czy klątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz