Rozdział 14 "Lądujemy w obozie, a tam niespodzianka!"

685 60 11
                                    

Annabeth

Przeklęte ejdolony! Nie czułam, że jestem przez nie opętana. To pewnie przez Mgłę, o której wspominała Eris. No właśnie, jeszcze ona. Kolejny wróg! Tym razem to bogini, a ja mam już dosyć walczenia z nieśmiertelnymi. Tytanów i gigantów dało się pokonać (trudno, ale było to możliwe) i wysłać ich do Tartaru. A z bogami tak się nie da. Ona chce przejąć Olimp, a my możemy tylko się bronić i przekonywać, bo atak nie ma sensu.

Przytuliłam się do Percy'ego. Wiem, teoretycznie jestem z nim skłócona, ale oboje nie byliśmy "sobą". W tej chwili bardzo się martwi o Lunitę. Nie dziwię mu się. Nawet po pomocy przez Apolla, dziewczyna wygląda okropnie. Póki co jest nie przytomna i wygląda na ledwo żywą. Mam wielkie przeczucie, że częściowo ja ją do tego doprowadziłam. Przynajmniej psychicznie. Ale to było trochę domino. Mam wyrzuty sumienia.

– Przykryj ja kocem. – pojawił się bóg.

Nico wziął od niego materiał i dokładnie okrył dziewczynę.

– A kto kieruje samolotem? – zapytałam ze zmartwieniem.

– Autopilot. – odparł beztrosko i wrócił do kabiny pilota.

Spojrzałam na Percy'ego. Był zestresowany. No tak, samolot nie jest jego ulubionym środkiem transportu. Chyba nie powinien siedzieć przy oknie.  Złapałam go za rękę. Lekko się uśmiechnął. Doszliśmy do niemego porozumienia. Znowu między nami jest dobrze. To sprawka ejdolonów, że się pokłóciliśmy. A skoro ich nie ma, to sporu też.

Lunita zaczęła się nerwowo ruszać. Po chwili otworzyła oczy.

– Wszystko dobrze? – zapytał mój chłopak.

– Gdzie jestem? – zapytała zachrypniętym głosem.

– W samolocie Apolla. Lecimy do Obozu Herosów. – odpowiedział.

– Muszę z nim pogadać. – stwierdziła.

– Jesteś osłabiona i blada, powinnaś siedzieć. – dodałam.

– Dam radę.

Wstała, przepchnęła się przed Nikiem i puściła stół. Kolana się pod nią ugięły, ale w porę złapał ją syn Hadesa.

– Siadaj na miejsce, Mała Sikso. – odezwał się stanowczym tonem.

– Nie. Ja chcę się z nim spotkać. – sprzeciwiła się.

Chciała zrobić krok do przodu, ale się zachwiała.

– Masz siedzieć.

– Ja chcę z nim pogadać. Zaprowadź mnie do lekarza, to zobaczymy czy się zgodzi.

– Luna, nie jestem głupi.

– Nico, proszę. – spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem swoimi pięknymi oczami.

Tak, ma piękne duże oczy, mimo że z dwoma różnymi tęczówkami. To dodaje jej uroku.

– Niech ci będzie. – zgodził się niechętnie.

Złapał ją za ramię i powoli ruszyli do kabiny pilota.

Luna

Było mi nie dobrze i kręciło się w głowie. Najchętniej bym zemdlała.

Ale nie teraz. Muszę pogadać z Apollo. Przede wszystkim muszę się dowiedzieć czy to co mówiła Eris jest prawdą. Jeśli tak, to jak ją pokonali? Jak to możliwe, że jeszcze żyję? Ostatnie co pamiętam, to ten straszny ból zadany przez boginie.

Ale skoro Apollo tu jest, musieli go uwolnić, ale jak pokonali Eris?

Zebrało mi się na wymioty. Co prawda nie miałam za bardzo czym, bo u Tego Nosa dawali nam jeść raz na dzień.

Herosi: dar czy klątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz