Rozdział 20 "Słonie nie przepadają za łucznictwem"

632 58 9
                                    

Percy

Powoli tracę cierpliwość. Luna jest FATALNA w szermierce.

– A to się robi tak. – pokazałem jej po raz setny ten sam ruch.

Znowu źle. Ja już nie wytrzymam!

– Może nadal ćwicz, a ja pójdę zobaczyć jak radzi sobie reszta.

Odszedłem by się uspokoić.

– Toby, wyżej miecz, Sam, unikaj ciosów, Kate, odważniejsze ruchy. Piper, Jason, przestańcie gadać i zacznijcie ćwiczyć. Brawo Tori, oby tak dalej.

Podeszła do mnie Annabeth.

– I jak tam Lunita?

– Zdrowa, ale szermierka to nie jej bajka. Clarisse, nie tak mocno!

Musiałem rozdzielić tą parę, bo córka Aresa była wyjątkowo agresywna. Poinstruowałem jeszcze parę osób i wróciłem do siostry.

– Głupi miecz! Znowu zamienił się w sztylet!

– A kazałaś mu?

– Jasne, że nie. Wiesz Percy, myślę, że to znak i szermierka to nie moja domena.

Zgadzałem się z nią w 100%. Co prawda mogła walczyć inną bronią np. włócznią, a jednak przy wyborze ja nalegałem na miecz. Sądziłem, że oboje odziedziczyliśmy ten talent po ojcu.

– Na dzisiaj już koniec. – zwróciłem się do obozowiczów. – Widzimy się jutro!

– Gdzie jest łucznictwo? – zapytała siostra.

– Widzisz tamte tarcze koło lasu? To tam.

– Dzięki. Miętuska, idziemy!

Razem ze szczeniakiem poszła na strzelnice.

Ja za to poszedłem na zajęcia z greki, z którą nadal mam problem.  Zresztą chciałem się trochę pogapić na Annabeth.

Gdy tłumaczyła zasady interpunkcji, usłyszeliśmy jakieś wrzaski. Pierwsza moja myśl: coś atakuje obóz. Już wyobrażałem sobie Eris z jej sztyletem, gdy wbiegliśmy na zewnątrz. Ujrzałem z oddali kremowego słonia, który biegał i taranował wszystko co stanęło mu na drodze. Łucznicy do niego strzelali, a Luna chciała ich powstrzymać.

Kłóciła się chyba z główno dowodzącym. Wyglądało to nieco zabawnie. Drobna dziewczyna próbowała przekonać napakowanych chłopaków. Lecz nikomu nie było do śmiechu.

W końcu siostra przekonała największego, a ten wstrzymał ogień. Słoń nadal się miotał. Luna podeszła do niego powoli i coś mu tłumaczyła. Zwierzę powoli malało zamieniając się w... O bogowie! Miętuskę!

Jeden z dzieci Aresa wyrwał zwierzę z rąk dziewczyny i zamknął go w klatce stworzonej przez Sam, córkę Demeter. Siostra obrzucała ich wyzwiskami. W końcu wkroczył w to Chejron i uspokoił sytuację.

– Koniec zajęć. – odezwała się Annabeth. – Uczcie się wymowy. – podeszła do mnie i dodała ciszej. – Pójdę sprawdzić co z psem.

Pocałowałem ją w policzek i ruszyłem na strzelnicę, która teraz była zrównana z ziemią. Luna sprzątała resztki tarcz.

– Jak tam pierwsza lekcja łucznictwa? – zadałem pytanie.

– Żartujesz sobie? – spytała lodowatym tonem. – Ne wiem dlaczego Miętuska się tak zachowała, ale wszyscy obwiniają o to mnie. Coś musiało ją sprowokować.

– Ale co to mogło być?

– Skąd mam wiedzieć? – odparła z pokerową miną i poszła w stronę lasu.

Herosi: dar czy klątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz