Rozdział 15 "Ściany są miłe"

667 55 14
                                    

Luna

Czy to znowu była Eris? Czemu zemdlałam?

Zaraz, jak ja się tu znalazłam? A, no tak, przyleciałam samolotem. A kto to jest ten rudzielec po lewej? I dlaczego Percy ma taki duży nos?

Prowadzą mnie do...piernikowego domu?! Ma trzy piętra, a wszystko pokryte jest lukrem.

Zaburczało mi w brzuchu. Jestem głodna. Dawno nic nie jadłam. A ciasteczkowe okiennicę są na wyciągnięcie ręki!

Już w środku, skręcaliśmy parę razy, aż dotarliśmy do pomieszczenia, którego ściany do mnie machały. Tak samo meble.

Chciałam przybić im piątkę, ale posadzili mnie na jednym z machających łóżek i kazali się położyć. Leżałam pod lampą, która również się ze mną witała.

– Powiedzcie jej żeby przestała. – rozkazałam. – Nie wydaję się miła.

– Ale o co ci chodzi? – zapytał łagodnie wielkonosy.

Jak on miał na imię? Philip?

– Lampa machać. – odpowiedziałam z dezaprobatą. Pyta się o takie głupie rzeczy! – A to łóżko narzeka, chcę leżeć na innym.

Próbowałam wstać, ale wylądowałam na podłodze. Wydawało mi się, czy ona się ze mnie śmieję?

– Majaczy. – stwierdził rudowłosy w szkockiej spódnicy. – Dam jej ambrozję i lek na spanie. Musi odpocząć.

Pitt z powrotem posadził mnie na łożu. Nagle do pokoju wbiegły konie. Zaczęłam piszczeć. Złapałam ciemnowłosego za rękę.

– Wygoń je! Wygoń! – wrzeszczałam.

– Kogo? – zadał pytanie.

– Konie! Nie widzisz ich! Każ im wyjść!

Oboje spojrzeli na mnie ze współczuciem. Zamiast się litować, niech wygonią tę zwierzęta! Chłopak w szkockiej spódnicy podał mi szklankę z jakimś napojem i dwie tabletki.

– Wypij to. – zwrócił się do mnie.

– Ale wygoń je!

– Dobrze. Wypij to. Dałem jej podwójną porcję. – tym razem zwrócił się do Phila.

Ledwo odstawiłam kubek, a oczy same mi się zamknęły.

– Szkoda, że Eris cię nie zabiła. – odezwał się koń głosem Fobetora. – Ale i tak będę jej pomagał.

Zwierzęciu brakowało kilku dużych płatów skóry. W tych miejscach było widać ścięgna oraz poszarpane mięśnie. Wyglądało to obrzydliwie i odpychająco.

Nagle przybiegło jeszcze kilka koni. Zaczęły się rozrywać. Niestety dosłownie. Sceneria się zmieniła.

Byłam w domu, który mógł robić za scenerię do horroru. Ciemne tapety, stare, dziwne meble i obrazy i ta atmosfera. Miałam wrażenie, że zaraz zobaczę kamerę i reżysera, który krzyczy "Cięcie!". A ja jestem aktorką, która zapomniała kwestii.

Ale niestety wiem, że to koszmar, stworzony przez złego boga. Jeśli ktoś właśnie je, radzę mu przestać lub pominąć ten opis.

Ruszyłam po długich schodach. To co zobaczyła na piętrze, naprawdę nie nadaję się do opisania. Było tu tyle rozerwanych ciał ludzkich, że ofiary wojny, to drobny odsetek tego. Były tu miliardy ludzi: mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci. Leżeli tu ludzie wszelkich ras i w różnym wieku. Miałam pewność, że wszyscy nie żyją. Ale nie zostali położeni z szacunkiem. Leżeli jeden, na drugim, wciśnięci do małych pokoików. Smród był niewyobrażalny. Rozkładające się ciała naprawdę nie pachną fiołkami.

Herosi: dar czy klątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz