Rozdział 19 "Hipiska przepowiada mi przyszłość. WHAT?!"

691 56 9
                                    

Luna

Ostanie co pamiętam, to pytanie o Grovera, a później już nic.

Obudziłam się nad ranem. Leniwie otworzyłam oczy. Przy biurku siedział Carlos i trzymał Lucy za rękę. Rozmawiali szeptem.

Powieki strasznie mi ciążyły i byłam trochę otumaniona, ale ogólnie czułam się lepiej. Poruszyłam się, by podciągnąć do pozycji siedzącej. Dwie pary oczu zwróciły się w moją stronę.

– Lunita, już się obudziłaś. – jej głos dochodził jakby z daleka i był czymś tłumiony.

– Chcesz wody? – zapytał w zwolnionym tempie Carlos.

Pokiwałam twierdząco głową. Była tak ciężka, że wydawało mi się, że zaraz przeważy i spadnie na podłogę. Chłopak podał mi szklankę z przezroczystym płynem.

– Co się stało? – spytałam, gdy już zgasiłam pragnienie.

– Wpadłaś w hipertermie i miałaś drgawki. A teraz – przyłożył mi do czoła termometr. –pistolet– masz 36,8 stopni.

– Czyli rano wyjdę?

– Apollo tak zarządził. – westchnął. – Zezwolił ci nawet brać udział w bitwie o sztandar.  

To mnie nie zadowoliło. Uważam, że ta "gra" nie dosyć, że jest bezsensu, to jeszcze jest bardzo krwawa. Miałam nadzieję, że chociaż z tego się wywinę, ale jak chcę być zdrowa, to na 100%.

– Zaraz – olśniło mnie. – Apollo?

– Uratował cię. Byłaś już tak blisko śmierci...

Nie musiał być ze mną aż tak szczery.

– Dlaczego wypiłaś ten nektar? – zapytał.

Spuściłam głowę. Teraz nawet ja zdaję sobie sprawę jakie to było głupie.

– Chciałam jak najszybciej wyjść z Izby Chorych, więc myślałam, że jeśli będę zdrowa, to szybciej mnie wypuścisz.

– Nigdy już tak nie rób. – oparł się na ramę mojego łóżka. – Gdybyś wzięła łyk więcej, zostałby z ciebie popiół.

– Która godzina? – postanowiłam zmienić temat.

– Szósta rano. Lepiej jeszcze się jeszcze prześpij.

Posłuchałam go i z powrotem się położyłam. Skoro przez ostatnie parę godzin nic mi się nie śniło, to może tak zostanie?

Ale Hypnos miał inny plan. Nie mogłam zasnąć. Senność w magiczny sposób przeszła, a ja przewracałam się z boku na bok.

– Temperatura książkowa, a ty jesteś zdrowa. – orzekł Carlos po badaniu oraz zmienieniu mi opatrunku na plecach. – Możesz iść na śniadanie. Ale jak poczujesz się gorzej, od razu przyjdź.

Powiedział tak tylko z obowiązku. Lada moment będzie mieć mnóstwo innych pacjentów z wielkimi obrażeniami.

Błądziłam nieco w korytarzach, aż wyszłam na werandę Wielkiego Domu. Moim oczom ukazał się typowy obozowy krajobraz: domki, pawilon jadalny, pola z truskawkami itd. Stąd jest dobry widok na wszystko. Wielki posąg Ateny wyglądał jeszcze bardziej dostojnie niż zwykle.  Ruszyłam do domku Posejdona.

W środku nie było nikogo. Rzeczy Percy'ego jak zwykle leżały rozwalone na łóżku, ale widać było, że faktycznie posprzątał, nawet przemeblował. Położyłam torebkę na łóżku stojący w lewym kącie. Wyjęłam z niej ręcznik oraz świeże ubranie i poszłam do łazienki.

Herosi: dar czy klątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz