Historia dziewczyny która jest wiłkołakiem i wampirem jednocześnie. Jak sobie radzi?
Drogi czytelniku! To opowiadanie jest w trakcie poprawy. Czytasz to na własną odpowiedzialność. Nie chcesz nie czytaj. Uprzedzam, pisałam to w gimnazjum, a to było...
Róża (matka Kitty) Rano postanowiłam porozmawiać z Kitty. Weszłam do jej pokoju. Nie czułam jej zapachu. Musiała uciec wieczorem. Jej psa również nie ma. Rada chce ją poznać. Pewnie dostanie ochrzan, że nie ma watahy. Jestem betą. Ona raczej też, ale to się okaże w jej urodziny. Rada będzie tu za pięć godzin. O nie, a jej nie ma. To ja będę mieć przerąbane. Gdzie ona jest? Mieszkamy w Kalifornii, a to duży stan. I jest tu tylko jedna szkoła weterynaryjna.
Kitty Obudziłam się wcześnie rano. Wypiłam miksturę. Wyłączyłam telefon. Wyszłam na spacer z Złośnikiem. Poszłam z nim na stację benzynową, kupić wodę. Oczywiście psa zostawiłam na zewnątrz. Po zakupach. Wróciłam z dobermanem do samochodu. Ruszyłam przed siebie (pojechałam nad morze, jak byłam mała to razem z babcią tam jeździłyśmy). Gdy dotarłam na miejsce (Darłówek) po dziesięciu godzinach jazdy zaczęłam szukać hotelu. Hotel, który wybrałam znajdował się 20 metrów od morza i na szczęście można było przyjechać z psem, zarezerwowałam pokój na trzy noce. Pokój który mi przydzielono miał widok na morze, na pierwszym piętrze. Miejsce, w którym się obecnie znajduje jest ładne, ściany są koloru białego, czarno biała szafa i duże czarne małżeńskie łóżko. Do pokoju przylegała mała łazienka. Zakluczyłam drzwi. Położyłam się na łóżku. Złośnik wskoczył na łóżko i położył się obok mnie. Zasnęłam. Róża Razem z Wiesławem i Zuzią zaczęliśmy poszukiwania. Ja poszłam poszukać jej w stajni. Spotkałam wampira chyba nazywał się Kamil czy jakoś tak. - Gdzie moja córka pijawko?! - Krzyknęłam. - Po pierwsze proszę nie krzyczeć bo przestraszy pani konie. Po drugie nie mam zielonego pojęcia. Nie nazywaj mnie pijawką ja nie piję krwi. Dla twojej wiadomości. Piję specjalną miksturę. - Gadaj gdzie moja córka pijawko!! - Nie mam pojęcia psie. Nie mów tak do mnie. Na jej miejscu uciekł bym tuż po twoim przyjeździe. Posłuchaj mnie. Powiem tylko raz. Wyjdź z tond. To jest teren prywatny. - Ten teren należy do mnie. - Powiedziałam oburzona. Zwolnię go. - Jest Pani w błędzie. To należy do Kitty Dark. A nie Wolf. I Kitty dużo pracowała na tą stajnię. Mina mi zrzedła. - Co z tego. Za moje pieniądze. - Po raz kolejny jest pani w błędzie. Kitty pracowała w kawiarni i sklepie spożywczym i startowała na Ronaldzie, to była jej pierwsza klacz skokowa, która.................. Dwa lata temu zmarła na zawodach. Po wygranych zawodach i odebraniu nagród padła. Tak jakby czekała na nagrodę. To dzięki Ronaldzie i jej startach oraz wysokim ubezpieczeniu ta stajnia istnieje. A tą klacz kupiła jej babcia. Teren tego miejsca należy do Kitty i ona jest w papierach, zadbała o to babcia . Wkurzyłam się skąd on tyle wie? - Skąd wiem? Byłem jej pierwszym trenerem. I byłem przy niej. Widziałem smutek w jej oczach kiedy dzwoniła was powiadomić o swoim zwycięstwie, ale wy ją olewaliście. W pewnym momencie usunęła twój i twojego męża numer telefonu i zablokowała. Potem zmieniła numer. A umiem czytać w myślach każdego. Chyba się nie przedstawiłem jestem Kamil Czarny. - Yyyy - Zatkało mnie. - To ja idę poszukać Kitty. Szukaliśmy cały dzień i nic nie znaleźliśmy. Jestem padnięta. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
Kitty
Obudziłam się o ósmej rano. Wypiłam miksturę. Ubrałam czystą bieliznę i wczorajsze ciuchy. Rozczesałam dokładnie włosy i zrobiłam warkocza. Pogłaskałam Złośnika zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni, która była na parterze. Spotkałam tam jakąś wilczyce. Nie było czuć od niej ani Alfy, bety i omegi więc nie ma ukończonych osiemnastu lat lub umie kryć swój zapach, ale nie sądzę. Ja jestem w tym najlepsza. Powiedziałam do niej: Siema i wzięłam miskę dla mojego dobermana. Weszłam do mojego (zarezerwowanego) pokoju. Złośnik leżał na łóżku. Gdy mnie zobaczył podszedł do mnie. Wyjęłam karmę z plecaka i nasypałam do miski. Sama zjadłam dwa jabłka. Wyjęłam wszystko z plecaka. Po śniadaniu poszłam z Złośnikiem na spacer (czytaj wzięłam brązowy koc plażowy i włożyłam do plecaka, koc znalazłam w szafie). Oczywiście zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam na plażę, doberman szedł dumnie za mną. Na plaży. Rozłożyłam koc i usiadłam na nim. Złośnik położył się obok mnie. Ja również się położyłam. Patrzyłam na niebo. Zastanawiałam się nad moim życiem. Myślenie przerwał mi warczący Złośnik. Popatrzyłam się na psa. Pół metra przed nami stała ta sama wilczyca. - Cześć. - Powiedziała. - Elo. - Jestem Katrina Gonzalez. A ty? - Po co Ci ta wiadomość? - Bo ja chcę wiedzieć. I ja Ci się przedstawiłam. - Niech będzie. Nazywam się Kitty. - A nazwisko? - A co książkę piszesz? - Nie. Jeździsz konno? - Tak. - Skoki? - Tak - Ja też z szkółki jestem najlepsza. Chcę jeździć jak Kitty Dark. - Skąd ją znasz? - Była kilka razy w telewizji i te zawody po których zmarła Ronalda, jej klacz teraz ma ogiera o imieniu Diabeł. Jest dziki ale ona umie go okiełznać. - Aha. - Na długo przyjechałaś? Ile masz lat ja siedemnaście. - Na trzy dni. Po co Ci ta wiadomość? - Bo lubię wiedzieć. Tak krótko? - Ta. Muszę wracać do szkoły. - Ja się przypisuje do Anglii do szkoły weterynaryjnej. Bo jest najlepsza. Jestem na drugim roku. Bo tu jest do kitu. Po za tym moi rodzice dostali tam prace. - Aha. - Mogła byś uspokoić tego durnego kundla. - Posłuchaj mnie. To nie jest durny kundel. Mój przyjaciel. - Wstałam i złożyłam koc i włożyłam do plecaka. - Złośnik idziemy. Poszłam po zwiedzać. Co z tego, że znam to miejsce. Poszłam do namiotu 4F. Kupiłam strój kąpielowy (niebiesko- różowy), japonki (niebieskie) , dwa podkoszulki (niebiesko-czarny i zielony) i dwie bokserki (niebieską i białą) oraz dwie pary krótkich spodenek (czarne i niebieskie) i jedne dresy(czarne) i stanik sportowy(czarno-niebieski),ręcznik (biały), włożyłam ciuchy do reklamówki . Zapłaciłam. Doberman czekał przed sklepem. Czułam zapach Katriny. Albo przypadek lub mnie śledzi. Następnie poszłam do delikatesów. Kupiłam coś dla siebie i do jedzenia oraz szczotkę do włosów, i zębów, i pastę oraz szampon, i mięso dla Złośnika. Zapłaciłam, zakupy spakowałam do siatek i wyszłam. Pieseł czekał na mnie. Wróciłam z Złośnikiem do hotelu. Mięso dałam do lodówki. Poszłam do pokoju. Rozpakowałam zakupy. Wzięłam prysznic i założyłam strój kąpielowy. I ten sam strój. Zarzuciłam plecak na ramię i razem z Złośnikiem poszliśmy na plażę. Na plaży. Wyjęłam z plecaka koc i go rozłożyłam. Rozebrałam się do stroju kąpielowego. Położyłam się na kocu. Mój psiak kopał dziurę w piasku. Włączyłam telefon. Ponad sto wiadomości i nieodebranych połączeń. Telefon zadzwonił. - Halo słucham. - Powiedziałam - Hejka tu Sylwia. Martwimy się o Ciebie. Czemu nie ma cię w szkole? - Jestem nad morzem wrócę za trzy dni. Bo wyjechałam w pilnej sprawie. Wyślij mi zdjęcia notatek Oki? - Oki. To nara. - Pa. Rozłączyłam się. Rozejrzałam się dookoła. Zgadnijcie kto idzie w moją stronę. Odpowiedź brzmi Katrina. O zapomniałam o swoich urodzinach, które są jutro czyli środa 22 marca. Podeszła do mnie ta wilczyca - Cześć. - Katrina - Siema. - Nie uwierzysz, będę prawdopodobnie jeździć w stajni Kitty Dark. Jej. Gdzie są twoi rodzice? Bo moi śpią w pokoju. - Po co Ci te informacje? Moi są w domu. - Gdzie mieszkasz? Bo ja w Polsce. - Nie ważne. I tak muszę tam wrócić. - Pójdziesz ze mną do stajni? - Spoko, jutro. - Czemu nie dzisiaj? - Bo chce popływać w morzu? Wstałam i poszłam do morza, Złośnikowi poleciłam aby pilnował moich rzeczy. - Hej czekaj pójdę z tobą. - Katrina - Niech Ci będzie. Płynęłam przed siebie. Szczerze mówiąc to woda była zimna, no ale jestem wampirem i nie czuje zimna. Skąd wiem, że jest zimno? Bo wilczyca trzęsła się. Więc wyszłam z wody, a za mną Katrina. Złożyłam koc i włożyłam do plecaka. W stroju kąpielowym wróciłam do hotelu. Wilczyca nadal lazła za mną. Podprowadziła mnie pod same drzwi. - Mogę wejść? - Zapytała - Jak musisz. Dziewczyna rozglądała się po całym pokoju. Ja zadzwoniłam do Kama. Odebrał. - Hejka Kam. - Cześć. Gdzie Cię wywiało? - Nad morze. - To jest kawał drogi. Wzięłaś psa? - Tak. Jak tam? - Masakra twoja matka Cię szuka. Mam jej serdecznie dość. Dokładnie mnie przesłuchała to znaczy czy przepytywała mnie gdzie jesteś. A rada była u Ciebie w domu. Będziesz mieć przerąbane. - Wiem wrócę w piątek. Widziałeś mojego konisia? - Nie, ale słyszałem. Tęskni za tobą. A i twoi znajomi Cię szukali. - Ja za nim też. A gadałam już z nimi. Proszę nie mów mojej matce, że gdzie jestem, i że do Ciebie dzwoniłam. Proszę. - Nie wydam Cię. Ale twoja matka to zołza. - Wiem . Dzięki. Do zo. Rozłączyłam się. - Jeszcze tu jesteś? - Zapytałam Katerinę. - Tak. To ja już idę do siebie. Po jej wyjściu zamknęłam drzwi i poszłam pod prysznic. Po umyciu się założyłam (bieliznę, ale to wiadomo) niebieską bokserkę i czarne krótkie spodenki oraz niebieskie japonki. Razem z Złośnikiem poszłam do kuchni zrobić mu jedzenie. W kuchni. Doberman położył się w kącie. Ja wzięłam się za gotowanie mięsa. Gdy w kuchni było czuć mięso wbiegła tu Katrina. - Co tu tak pachnie? - Mięso dla psa. A co? - Mmm. Wierzysz w istoty nad naturalne? - Tak. - Muszę Ci coś powiedzieć. Jestem wilkołakiem. - Wiem. - Skąd? - Jak chodziłam po mieście słyszałam Cię. Musiała bym być głucha. - Czym jesteś???. Nic od Ciebie nie czuć. - Nieważne. To nie jest istotne. - Dlaczego ukrywasz swój zapach? - Bo tak. - Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytania? - Bo nie muszę. W tym momencie wilczyca biegła na mnie zrobiłam unik. Chwyciłam ją za szmaty i podniosłam, i docisnęłam do ściany. - Posłuchaj mnie psie. Powiem to tylko raz. NIE ZADZIERAJ ZE MNĄ!!!! Nie chcesz tego uwierz.- Powiedziałam spokojnym głosem. Puściłam dziewczynę i wróciłam do gotowania. - To jutro idziemy na konie? - Katrina - Jeśli chcesz. - Oczywiście, że chcę. Tylko powiadomię tatę i nas zawiezie. - Mnie nie trzeba zawozić. Sama pojadę. Możesz jechać ze mną. - Tata raczej mi nie pozwoli. Spotkamy się na miejscu. Podała mi adres (który znam na pamięć i mnie tam znają, no bo przyjeżdżałam tam z babcią, a potem bez) i poszła. Po jakiejś godzinie mięso było gotowe. Pokroiłam mięso i dałam Złośnikowi. Gdy zjadł poszliśmy do pokoju. Zegar w telefonie pokazywał godzinę osiemnastą. Wzięłam kluczyki od motoru i samochodu, telefon, portfel i dokumenty (prawko i lewy obwód) . Zamknęłam mojego psiaka w pokoju . Poszłam na parking. Wyjęłam z samochodu motor. Wsiadłam na niego i pojechałam do sklepu jeździeckiego po oficerki (czarne) i bryczesy (czarne). Gdy to wszystko kupiłam wróciłam do hotelu. Motor zostawiłam na parkingu. Poszłam do pokoju. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudziłam się rano o siódmej. Wzięłam prysznic i ubrałam się w białą bokserkę, i czarne bryczesy oraz czarne oficerki. Włosy rozczesałam, zostawiłam rozpuszczone. Wypiłam miksturę. I zjadłam jabłko, a Złośnikowi karmę. O dziewiątej do pokoju zapukała Katrina. - Wejdź. - Jesteśmy umówione na jazdę na jedenastą. Zbieraj za 15 min będziemy jechać czekać na Ciebie. - Ja jadę sama. Widzimy się na miejscu. - Ok. Wzięłam kluczyki od mojego kochanego Forda. Złośnika zostawiłam samego w pokoju, który zamknęłam na klucz. Poszłam do samochodu. Pojechałam do stajni. Zwykłemu kierownicy ta droga zajmuje godzinę. Mnie 20 minut. Jakim sposobem? Proste,, odrobinę" naginam przepisy. Policja mnie nie złapie bo jadę za szybko, a na tablicy rejestracyjnej jest link do allegro (zwykle mam normalną, ale jak przyjeżdżam obok policji wtedy zmieniam. Mam specjalny przycisk). Na miejscu spotkałam Karolinę tutejszą trenerkę. - Cześć. - Cześć dawno Cię tu nie było. - Wiem uczyłam się i trenowałam do zawodów. Na którą masz pierwszą jazdę? - Na jedenastą. A co? - A tak się pytam. Nie wiem czy wiesz, ale mam uprawnienia instruktorskie. - Brawo. Chcesz prowadzić jazdę o 11. - Spoko. Tylko ile jest osób? - Dwie. - To teraz 1 bo ja odpadam. To długa historia. - Mamy czas. - No więc przyjechałam nad morze ale wczoraj przyczepiła się do mnie jakaś laska, która jeździ konno. Tak w skrócie. - Aa rozumiem, że nie powiedziałaś jej kim jesteś, że no wiesz naj młodsza zawodniczka w cavaliadzie. - Nie nie powiedziałam. - To się zdziwi. - No. Mam pytanie. - Gadaj. - Czy po tej jeździe mogę pojechać w teren? - Oczywiście. - Dzięki. O dziesiątej trzydzieści przyjechała Katrina. Karolina wybrała wilczycy konia o imieniu Tymbark, to dziesięcioletni wałach. Miała go przygotować do jazdy i zaprowadzić na ujeżdżalnie. Gdy przyszła na ujeżdżalnie zobaczyła mnie i Karolinę śmiejące się. - Kitty leć szybko po koniach. Szybko. - Nie. Ja mam za godzinę. Popatrzyła na mnie zdziwiona. Jej rodzice stali przy ogrodzeniu. - To ja was zostawiam same. Kitty jak skończysz przyjdź do mnie. - Spoczi. Poszła do biura. - Katrina. Zaczynamy. Jedź stępem dwa kółka, potem za kłusuj w prawym rogu ujeżdżalni. - Chwila tu nie ma trenera. Kitty nie rób sobie żartów. - Dobrze. To może od początku. Jestem Kitty Dark i jestem licencjonowaną trenerką skoków. Zaczynamy. Jedziesz dwa kółka i za kłusuj. Jej mina po prostu the best. Ta zdziwiona twarz. Widok nie do opisania. - Yy ccczemu mi nie powiedziałaś? - Ile centymetrów skaczesz? - Yyy no dwadzieścia centymetrów. - Dobrze. Po dwóch kółkach w stępie za kłusowała. - Zrób woltę w kłusie, a potem zmianę kierunku przez środek ujeżdżalni. - Yyy co to wolta? - Nie wiesz? Powinnaś wiedzieć. - Nie mam zielonego pojęcia. - A więc wolta to jeździecka figura ujeżdżeniowa, w trakcie której jeździec siedząc w pełnym siadzie wykonuje wraz z koniem okrąg. Figura ta może być wykonana we wszystkich chodach konia (oprócz cwału).Ale ty robisz ją w kłusie. Rozumiesz? - Tak - To jedziesz. Po wykonaniu wolty i zmienieniu kierunku. - Pełen siad w kłusie trzy kółka . I potem galopem jedno . - Zauważyłam pewnie błędy. - Kłusujesz na złą nogę. Plecy prosto. Ręce niżej. - Jak dla mnie nie powinna jeszcze skakać. Nie umie podstaw skoków. Pomyślałam. Gdy galopowała. Zauważyłam, że ma problem z kierowaniem konia. - Zwolnij do stępa!!!! - Nie umiem. - Krzyknęła - Ściągnij wodze. - Nie reaguje. -Zbierz wodze. I dopiero wtedy ściągnij wodze. Dopiero wtedy dziewczyna zwolniła. - Mówiłaś, że skaczesz? - Yyy no drągi w stępie. - Galopowałaś kiedyś? - Tak na lonży. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Yy no bo. - Chcesz zginąć? - Yyyy no nie - Spuściła wzrok. - Ty nie umiesz podstaw. - Yyy. Wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do Karoliny. Odebrała. - Mam prośbę przyjdź na ujeżdżalnie. Ja treningu prowadzić nie będę. - Dlaczego? - Ja uczę skoków. A dziewczyna nie umie podstaw. - Dobrze już lecę. Nie minęło pięć minut jak przyszła Karolina przejęła jazdę. - To ja jadę teraz w teren. - Oki. Poszłam do stajni. Wybrałam karego ogiera o imieniu Brylant. Oporządziłam go i założyłam ogłowie. Wyprowadziłam Brylanta przed stajnię i dosiadłam go. Tak na oklep. Po godzinie wróciłam. Zdjęłam uzdę i zaprowadziłam na pastwisko. Zapłaciłam Karolinie. Już miałam wysiadać do mojego Forda gdy podbiegła do mnie wilczyca. Zignorowałam ją wsiadłam i odjechałam z piskiem opon. Gdy wróciłam do hotelu wzięłam na spacer Złośnika. Po dwóch godzinach wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku. Sprawdziłam wiadomości na Messengerze. Sylwia wysłała mi zdjęcia notatek. Zaczęłam się ich uczyć. Po godzinie nadrobiłam zaległości i zasnęłam. Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Złośnik warczał. Wstałam i ubrałam się w stanik sportowy białą bokserkę i czarne krótkie spodenki. Otworzyłam drzwi to Katrina. Cholera. - Czego tu? - Chciał Cię przeprosić. - Yyhm dobra Pa. Zamknęłam drzwi. Wypiłam miksturę. Dałam Złośnikowi karmę. Do kieszeni włożyłam portfel i lewe dokumenty i telefon. Zakluczyłam drzwi i poszłam do pubu. Zamówiłam tam martini 🍸 z lodem wstrząśnięte nie zmieszane. Trzeba oblać, to że dziś są moje urodziny. Potem krwawą mery, wiski z lodem. Znowu. Wyczułam wilczyce ale tym razem z rodzicami. No cóż mam to w dupie. Zamówiłam jakiegoś drinka. Siedzę przy barze, a oni przy stole przy ścianie. Oni zamówili sobie piwo a jej piwo bez alkoholowe. Smuteczek. Podszedł do mnie bardzo przystojny facet. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Czuć było od niego wampira i alkohol, ale nie był pijany. - Hejka ślicznotko Derek jest, a ty? - Siemka przystojniaku. Kitty jestem. - Czy bolało jak spadłaś z nieba? - Taki słaby tekst? Z czymś takim wyskakujesz? Przyznaj się, że założyłeś się z kumplami, mnie poderwiesz prawda? - Tak. - Idziemy zatańczyć? - Tak. Dlaczego chcesz ze mną tańczyć? - Czemu nie? Życie jest za krótkie na fochy. Na parkiecie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Gdzie nauczyłeś się tak tańczyć? - Dużo by gadać. - Moja rodzina tu jest i tańczy. - Gdzie? Pokazał mi głową stolik przy którym siedziała Katrina z rodzicami. - No i dajmy im pokaz - Po co? - Dla beki. Niech wiedzą jak to się robi. - Niech Ci będzie. Tańczyliśmy tak:
Po tańcu usiedliśmy przy barze. Czułam na sobie wzrok Kateriny i napalonych facetów. - Jesteś wampirem. - Skąd wiesz? - Zapytał. - Bo wiem. Twoja rodzina to wilki. Dlaczego? - Bo moja mama chodziła z wampirem. I zaszła z nim w ciążę przez przypadek. - Aha. Ciekawie. Mam pytanie czy znasz wampira o imieniu Dylan Dark? - Tak oczywiście. A co? - Chcę go poznać. - On się nie zadaje z śmiertelnikami. Z wilkołakami czasami, zależy jaki ma humor. - Proszę. - Nie. Moja siostra tu idzie. - I co z tego? Nie odpowiedział. Podeszła do nas Katrina. - Braciszku wiesz, że ona nie jest pełnoletnia? - Co? - Już jestem. Spokojnie. - Uśmiechnęłam się i zamówiłam martini w lodem wstrząśnięte nie zmieszane. - Co to znaczy już jesteś? - Normalnie. Jako fanka powinnaś wiedzieć. A teraz Pa. - Gdzie idziesz? - Derek. - Do klubu PPP. Tu zabawa obumiera. Pa. Poszłam do innego klubu. Wypiłam jeszcze cztery drinki. I wróciłam do pokoju. Była godzina druga w nocy. Do moich drzwi ktoś pukał. Otworzyłam drzwi. Katrina. - Czego tu chcesz psie??!!!! - Yynoy. - Won chce iść spać. - Trzasnęłam drzwiami poszłam do łazienki. Przemieniłam się w białą wilcze z czarnymi przednimi łapami. Zapomniałam wspomnieć, że jestem dużo wyższa. Czyli jestem alfą jej. Będę musiała się bardziej uważać. Zastanawiam się jakie będą moje magiczne moce. Przemieniłam się w człowieka i wzięłam prysznic. Następnie położyłam się na łóżku i zasnęłam. Obudziłam się o dziesiątej rano, wypiłam miksturę i dałam jeść Złośnikowi. Ubrałam się w stanik sportowy i czarne krótkie spodenki i japonki. Wzięłam kluczyki od motoru i samochodu i kask i zamknęłam psa w pokoju. Przy moim motorze stał Derek. Zignorowałam go. Motor włożyłam do samochodu. - To twoje??? - wskazał palcem na samochód i motor w środku - Tak. - Możemy porozmawiać? - O czym? - O wczoraj. Po co chcesz poznać Dylana? - To moja sprawa. - Jednak nie. To Ci nie powiem. - No cóż. Trudno. Dowiem się od kogoś innego. Jak zmienisz zdanie zadzwoń. - Podałam mu mój numer telefonu. I poszłam do pokoju. Zabrałam swoje rzeczy i wrzuciłam na motor, który był w samochodzie. Złośnik siedział obok mnie. Otworzyłam mu drzwi pasażera. Wskoczył na siedzenie. Ja usiadłam za kierownicą. Odjechałam. Czytaj pojechałam do domu. Tym razem jechałam spokojnie. Do domu dotarłam na 12 popołudniu. Wjechałam po cichu do garażu. Wysiadłam z samochodu, a za mną Złośnik. Weszłam do domu. Poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się w niebieski Top i niebieskie dżinsy z dziurami i czarno niebieskie vansy. Włosy umyłam i wysuszyłam następnie spięłam je w kucyka. Wypiłam miksturę i poszłam do kuchni zrobiłam sobie jajecznicę. Do kuchni weszła Róża. Na jej twarzy było widać zaskoczenie potem złość. Zjadłam śniadanie i pozmywałam po sobie. - Gdzie byłaś? - Powinnaś wiedzieć. - GDZIE? - Nad morzem polskim. Gdybym Cię obchodziła to byś czytała moje listy które Ci kiedyś wysyłałam. Musiałam wszystko przemyśleć. Nabrać dystansu. Odpocząć. - Mogłaś powiedzieć. - Nie puściła byś mnie. - Faktycznie. Muszę zadzwonić do rady, że już wróciłaś. - Nie. - Tak. - Nigdzie nie zadzwonisz - Powiedziałam głosem Alfy. O cholera. Miałam uważać. Róża popatrzyła na mnie z przerażeniem. - Aaale jak to? Nie masz jeszcze osiemnastu lat. Jak to możliwe? - Mówiła jąkając się. - Już mam. Urodziny miałam w środę. Zapomniałaś? - Tak. Dlaczego ty jesteś Alfą. - Nie wiem. Nie mów o tym nikomu. Oki? - Ok. - To dobranoc. Poszłam do siebie i położyłam się na łóżku. Zasnęłam.