Rozdział 7

1.2K 68 4
                                    

Usiadłam na kanapie i pogłaskałam Złośnika
- Piepszone kundle - Powiedziałam po cichu.
- Ale ty jesteś jedną z nich. - Powiedział mój tata.
- Nie przypominaj mi. Za pół godziny mam trening. Coś chciałeś? 
- Nie. Mogę popatrzyć jak trenujesz? 
- Jak chcesz.
Zadzwonił mój telefon. To Sylwia.
- Siemano.
- Hejka.
- Dzisiaj organizuje imprezę. Masz na niej być.
- Tak jest - Odparłam ze śmiechem.
- Czy ty coś czujesz do Sebastiana? 
- Nic totalnie.
- To czemu się z nim przespałaś? 
- Taki miałam humorek znasz mnie. A co podoba Ci się?! 
- Taaaa. Jest dobry w łóżku? 
- Mnie się pytasz?
- No a kogo innego.
- Mógł być lepszy.
- A to dzięki i tak zaryzykuje. Nie wiem czy wiesz, ale powinniśmy być w jakiejś watasze.
- Tak wiem. Porozmawiamy jak się spotkamy.
Rozłączyłam się. Poszłam się przebrać. Ubrałam się w biały Top i czarne bryczesy oraz czarne oficerki. Włosy zaplotłam w dwa warkoczyki. Zrobiłam lekki makijaż (czytaj pomalowałam rzęsy czarnym tuszem i usta malinową szminką) Poszłam do stajni, a Dylan za mną.
Poszłam na pastwisko. Mój ogier dokazywał (no wiecie dębowanie, barany, dzikie galopy) norma.
- Ty będziesz na tym jeździć?  - Dylan.
- TYM!!!  To mój przyjaciel.
Weszłam na pastwisko. Chwyciłam konia za kantar. Przed stajnią oporządziłam i osiodłałam. Następnie wsiadłam i stępem pojechałam na ujeżdżalnie gdzie czekał na telefon Kam.
- To ile błędów zrobisz dzisiaj?  - Zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Tysiąc.
- Rozgrzej Diabła i zaczynamy.
Kam zaczął uprawiać przeszkody. Gdy byliśmy gotowi to trener zdążył przygotować przeszkody. Tor składał się z dziesięciu przeszkód: oksera, murka, rowu z wodą, stacjonaty,  piramidy, TripleBarre, Doublebarre, stacjonata z hydrą, brama sztokholmska , koperta.
- Zacznij od koperty, później rowu z wodą, murka, DubleBarre, stacjonaty, TripleBarre,  stacjonaty z hydrą, okser,  piramidy, brama sztokholmska.
Wykonywałam jego polecenia, przez kolejną godzinę. Jak zwykle nie popełniłam żadnego błędu, ani zrzutki. Gdy trening się skończył popuściłam popręg i zsiadłam z Diabła. W stajni rozsiodłałam i dokładnie wyczyściłam. Następnie zaprowadziłam go do boksu.
- Brawo - Pogratulował mi Kam.
Mój tata dziwne na niego patrzył.
- Dzięki Ci Kam.
- Za co mi dziękujesz? 
- Za to, że mnie trenujesz, że mnie nie wydałeś przed moją matką i, że masz do mnie cierpliwość.
- Nie dziękuj. To dla mnie zaszczyt, że mogę u ciebie pracować i Cię trenować. Dlaczego właśnie mnie wybrałaś?  Miałaś do wyboru wielu trenerów.
- Wydawałeś się ciekawy, po za tym cała reszta to nudziarze. Cały czas próbowali zmienić mój styl, a ty go zaakceptowałeś i ulepszyłeś.
Podszedł do nas mój ojciec.
- Nie wiem czy się znacie. A jak nie to poznacie.
Kam to Dylan mój tata.
Mój ojciec mierzył wzrokiem Kama.
- Odsuń się od niego Moniko.
Przysunęłam się do Kama. Dylan użył mojego prawdziwego imienia,  którego nienawidzę.
- Odejdź od niego.
- Wytłumacz czemu.
Milczał.
- Kam proszę. Powiedz mi. - Zrobiłam oczy kota w butach.
- Obecna partnerka twojego ojca jest moją siostrą. Mnie to się nie podoba. I się pokłóciłem z Lilii czyli moją siostrą i Dylanem. - Kiedy mówił o siostrze czułam od niego ból, smutek i tęsknotę.
- Przykro mi. - Powiedziałam.
- Czemu?  - Zapytał.
- Bo pokłócić się z kimś ważnym z rodziną jest strasznie.
- Ja nie będę dla niego pracować. Jutro przyniosę Ci na biurko moje wypowiedzenie.
- Kam proszę nie. Tylko nie to proszę nie odchodź.
- Przykro mi.
Zadzwonił telefon mojego ojca.

Perspektywa Dylana.
Dzwoni Lilii.
- Tak kochanie?  - Zapytałem.
- Gdzie ty się podziewasz?!
- Jestem w świecie ludzi.
- Gdzie? 
Podałem adres.
Rozłączyła się.

Perspektywa Kitty.

Skończył gadać.
- Kam proszę. Nie opuszczaj mnie. Razem z Diabłem nie poradzimy sobie.
- Nie.
- Podniosę Ci pensje o pięćdziesiąt procent. Proszę.
- Przykro mi ale nie.
Nie wiedzieć czemu przytuliłam go.
- Proszę. Zostań jesteś dumą tej stajni, dzięki tobie ona zaistniała.
- Nie. - Odeszłam od niego. Zależy mi na nim jest jak starszy brat, a i on wie kim jestem. Po prostu o ty zapominam o tym, że on wie. Był przy mnie gdy babcia zmarła.
Pędem wampira przebiegła tu jakaś blondyna.
Popatrzyła na mnie i Kama później podeszła do Dylana. 
- Cześć Lilii - Powiedział Kam.
Nie odpowiedziała. Podeszłam do mojego ojca.
- Pogódźcie się.
- Nie. - Powiedział.
Odeszłam do niego.
- Kim ty jesteś?  - Zapytała blondyna.
- Ja córką Dylana. Tak dobrze słyszysz.
- Ty jesteś córką Róży?  - Zapytała.
- Tak. Niestety.
Zwróciłam się do Kama.
- Kam proszę.
- Nie. Moje wypowiedzenie znajdziesz jeszcze dzisiaj na swoim biurku.
- Nie proszę. Oni nie są tego warci. Wiem nie lubisz mojego ojca, to ty ratowałeś mi dupe, a nie on, pamiętasz co zrobiłam po śmierci babci? Jak odejdziesz nie będzie kogoś kto mnie powstrzyma. - Po śmierci babci prawie popełniłam samobójstwo. Podcięłam sobie żyły w stajni. Znalazł mnie Kam, uratował. Zachowywał się jak starszy brat.
- Przykro mi. Nie mogę.
- Nie.
Poszedł do mojego biura w stajni.
- Co się tak gapicie?!!  
- Moniko uspokój się. - Powiedział Dylan.
- NIE MÓW DO MNIE MONIKA. TAMTA JA UMARŁA. POGUDŹCIE SIĘ Z KAMILEM!!!  - Krzyczałam.
- Nie. I nie krzycz na mnie jestem twoim ojcem i królem.
- Mam to w głębokiej dupie. Przez was zostawia mnie kolejna i ostatnia osoba, na której mi zależy. Przez dziecinną kłótnię tracę wspaniałego trenera i opiekuna. Bo co!!!  Nie jesteś moim królem. Jesteś dla mnie nikim.
- Jestem najpotężniejszy z wampirów.
- Gówno 💩 mnie to obchodzi kim jesteś. Jesteś ode mnie starszy, a głupszy. Ty w moim wieku pewnie balowałeś i bezmyślnie wydawałeś kasę rodziców. Ja. Nie ważne. Nie tak chciałam żyć. Żałuję że Cię szukałam. Nie powinnam. Powinnam teraz chodzić po galerii handlowej ze znajomymi. A nie.
W wampirzym tempie pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam się w czarny za duży podkoszulek z napisem: I want to die. I czarne krótkie spodenki. Poszłam do łazienki.
Popatrzyłam w lustro.
Moje wampirze kły są widoczne. Oczy wilkołaka są widoczne. Powinnam zginąć. Rzuciłam się na łóżko. Patrzyłam na zdjęcia na których jestem z Kamem i babcią. Jak odbieram nagrodę za pierwsze miejsce, otwieram stajnię, na wszystkich jest Kam. Ze mną jak wracamy z zawodów. Z babcią mam 10 zdjęć gdzie jesteśmy wszyscy. Ostatnie pięć z Kamilem i Diabłem oraz mną. Leżę. Postanowiłam wziąć prysznic. Ubrałam się w czarną bieliznę i czarną piżamkę. Popatrzyłam w lustro. Zostały tylko wampirze kły. Poszłam do salonu tam miałam schowane papierosy. Wyjęłam z paczki jednego. Z barku wyjęłam butelkę wiski. Wzięłam ją do siebie do pokoju. Odkręciłam ją i wypiłam jedną trzecią. Odłożyłam ją na ziemię obok łóżka. Zapaliłam papierosa. Leżałam na łóżku. Zadzwoniłam do Sylwii.
- Hejka. Ja odpadam z dzisiejszej imprezy.
- Co dlaczego?  Bez ciebie impreza będzie do kitu.  Dlaczego? 
- Bo źle się czuję.
- Zaraz przyjdę do ciebie.
- Nie. Chcę być sama.
Rozłączyłam się.
Dostałam sms od Róży:
Kitty wracamy do pracy Zuza jedzie z nami. 
Może się kiedyś jeszcze spotkamy.
Rzuciłam telefonem o ścianę.
- Dlaczego?  Zapytałam samą siebie.
Złośnik wskoczył na łóżko położył się obok mnie położył głowę na moim brzuchu. Skończyłam palić papierosa i wzięłam dużego łyka whisky. Odłożyłam ją na miejsce.
- Dziękuję Złośniku, że ty mnie nie zostawisz. Zasnęłam. Gdy się budziłam w moim pokoju była jakaś kobieta. Zamrugałam. To Lilii.
Usiadłam. Wzięłam butelkę z alkoholem i wzięłam łyka.
- Nie powinnaś zaczynać dnia od alkoholu. - Odezwała się.
- Nie twój interes.
Wstałam i wyjęłam z szafy czarny Top i czarne wygodne dżinsy. Poszłam do łazienki ubrałam się w to i  wyszłam z łazienki pijąc miksturę Lilii patrzyła na mnie. Założyłam czarne sztyblety i tego samego koloru czapsy. Włosy spięłam w kucyk. Wzięłam butelkę i wypiłam do połowy. Niestety nadal jestem trzeźwa. Chciałam wziąć kolejnego łyka, ale blondyna zabrała mi butelkę.
- Nie powinnaś tego pić.
- Robię wiele rzeczy których nie powinnam. To nie twoja sprawa.
- Mylisz się. Jestem partnerką twojego ojca.
- Nie obchodzi mnie to.
- Wcale tak nie myślisz.
- Myślę.
- Twój tata się o Ciebie martwi.
- To tak trochę za późno. Gdzie był gdy .....  Nie ważne.
- Dokończ.
- Nie.
- Chodzi o mojego brata?  Podoba Ci się? 
- Tak i nie. Twój brat był moim przyjacielem jedynym.
- Mów dalej.
- Nie.
Poszłam do stajni do boksu Diabła.
Oporządziłam go i osiodłałam. Zaprowadziłam na ujeżdżalnię. Przeszkody stały tak jak wczoraj. Rozgrzałam konia i zaczęłam trening. Po półtorej godziny skończyłam go. Rozsiodłałam i zaprowadziłam na pastwisko.
Poszłam do biura. Lilii lazła za mną. Na biurku leżało wypowiedzenie. Włożyłam je do odpowiedniej teczki i włączyłam laptopa. Weszłam na olx wystawiłam ogłoszenie, że szukam trenera do zaawansowanej i dla początkujących jazdy konnej. Weszłam na fejsa. Nic ciekawego. Wyłączyłam laptopa. Zostałam zdjęcie z Kamem. Wzięłam je i wrzuciłam do koszyka.
- Niektórzy ludzie odchodzą. - Lilii.
- Zamknij się.
- Nie mów tak do mnie.
- To mnie zostaw.
Poszłam do garażu. Złośnik i Lilii za mną. Wsiadłam do mojego Forda GT. Z schowka wyjęłam kluczyki zapasowe. Lilii chciała usiąść obok mnie, ale pies był szybszy. Więc usiadła z tyłu. Odpaliłam silnik i ruszyłam.  Po godzinie szybkiej jazdy musiałam zatankować. Więc pojechałam na stację. Wypuściłam dobermana aby mógł rozprostować łapy. Poszłam zapłać za paliwo. Przechodziłam obok dystrybutora gdy zobaczyłam samochód miał mnie potrącić, samochód miał uderzyć za 3, 2  poczułam, że ktoś popycha mnie na bok to Złośnik. Samochód uderzył w niego z wielką siłą,  że leżał 5 metrów, podbiegłam do niego. Zaczęłam szukać pulsu. On umarł ratując mnie.
Usiadłam obok dobermana. Przytuliłam martwe  ciało. Kierowca wysiadł z samochodu.
- Ty debilu zabiłeś mi psa .
- No i co mi zrobisz gówniaro.
- Ja?!!!
- Możesz mi naskoczyć.
Walnęłam go z całej siły z kolana w krocze, następnie w brzuch.
- I co. Dalej chcesz tak rozmawiać? 
Zadzwoniłam na policję. Opowiedziałam całą sytuację. Kierowcę przywiązałam do dystrybutora. Podeszłam do ciała mojego przyjaciela. Wzięłam je na ręce i położyłam na siedzenie obok mnie. Wsiadłam za kierownicę i odjechałam. Lilii zdążyła wsiąść. Gdy wróciłam. Poszłam za dom z ciałem Złośnika. Gdy był szczeniakiem uwielbiał tam leżeć. Wykopałam dół i położyłam tam Złośnika. Podpaliłam jego ciało gdy został sam proch zakopałam jego resztki. I tu postawiłam tabliczkę z napisem:
Nigdy Cię nie zapomnę. Kocham Cię psiaku. Żegnaj Złośniku. 

Poszłam do salonu. Wyjęłam z barku wódkę i wypiłam ją na raz. Ledwo trzymałam się na nogach. Poszłam do kuchni. Wzięłam nóż. Przecięłam żyłę.  Krew leciała ciurkiem. Zaczęło mi się ściemniać przed oczami. Później ciemność. Czy tak wygląda śmierć?  No może.

KittyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz