Rozdział 7.

2.6K 123 33
                                    

Elena

- Ale jak to, tak nagle, musisz wyjechać i nie możesz wrócić na noc? - w moich oczach zebrały się łzy. 

-Kochanie, przepraszam, ale to jest bardzo pilne. Będę jutro na lotnisku, obiecuję - mocno mnie przytulił.

- Co Wam znów wypadło? - pociągnęłam nosem.

- Ej, nie płacz - wytarł łzę z mojego policzka i ponownie przytulił. - Sprawy z kolejnym teledyskiem. Nie wiem po co ja tam Igorowi, ale cóż poradzę. Kazał mi przyjechać.

- Nie mogę jechać z Tobą? 

- Możesz, misiu, ale równie dobrze możesz zaprosić Julię lub Michała i spędzić trochę czasu z nimi. Nie chcę Cię tam zanudzić - westchnęłam i spojrzałam na auto. Dawid wcześniej spakował tam swoją walizkę. Pakował się, a ja siedziałam obrażona w kuchni i jadłam żelki. On nie może zostawić mnie samej w tym wielkim mieszkaniu! Ja tu sama dostanę świra.. Nie chcę zapraszać blondasków. Muszą się spakować, odpocząć i wcześniej iść spać. Nie mogą siedzieć u mnie i się zamartwiać. Za godzinę jesteśmy umówieni w jednej z galerii.

- A więc jedź. Nie spóźnij się na samolot. Jak to zrobisz, to przysięgam, że Cię skrzywdzę. Masz dzwonić i pisać jak tylko będziesz miał wolny czas, a wieczorem widzimy się na kamerce. Jasne? - uśmiechnęłam się blado.

- Oczywiście, kochanie. Idź na spotkanie z blondynkami i kup nam dobre jedzonko. Połóż się wcześniej spać i niej pij kawy, a nie odczujesz samotności. Kocham Cię bardzo mocno i będę bardzo tęsknił - pocałował mnie ostatni raz i mocno przytulił.

- Też bardzo Cię kocham i nie wiem jak sobie dzisiaj bez Ciebie poradzę - szepnęłam, gdy odjechał i pomachałam mu.

***

- El, mordo! Uśmiechnij się! Przecież jutro widzisz się z Dawidem i jedziemy wszyscy razem w góry. Halo! - Michał od dwóch godzin, bez skutku, próbował mnie pocieszyć.

- Ale on już nigdy miał mnie nie zostawić - mruknęłam, popijając gorącą czekoladę. Dzisiaj kawy nie piję!

Przez cały czas szłam za przyjaciółmi jak duch, nie chciało mi się nic robić. Dawid nie odezwał się od półtorej i godziny, a ja dostawałam jakiegoś szału. Ze mną dzieje się coś niedobrego. 

- Uch, ok, Elena ogarnia dupę! - powiedziałam. - Idziemy do kina.

- Mówiłem, że ją pocieszę?! Mówiłem! - krzyknął blondyn i wystawił Julii język.

- Oj, przestań już - zaśmiała się. - Na jaki film chcesz iść.

- Najpierw na komedię, a później jakąś bajkę. Następnie Ci którzy chcą idą ze mnie do domu i piją wino z butelki. Rozumieją? - mijałam ludzi, nawet na nich nie patrząc.

- Ej, spokojnie. Nie pijesz żadnego wina. Jak idziesz spać, jasne? - u mojego boku wręcz biegła blondynka.

- Jak słońce, kurwa -mruknęłam.

***

Tak jak zapewniała mnie para blondasków, nie piłam żadnego wina. Po obejrzeniu w kinie dwóch naprawdę dobrych filmów i zjedzeniu dużego, karmelowego popcornu oraz dużej paczki lodów, byłam bardzo zmęczona. Michał odwiózł najpierw Julię, a ja, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam w jego aucie. Nie chciał mnie budzić, więc na rękach wniósł mnie do mieszkania i położył na wygodnym łóżku.

Aktualnie stoję w łazience i w pośpiechu pakuję kosmetyki. Zaspałam. Gdyby nie Julia zapewne dalej bym spała. W samej bieliźnie wbiegłam do sypialni i wrzuciłam kosmetyczkę do walizki. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pierwsze ubrania jakie wpadły mi do rąk.

Miałam na sobie sweterek w kolorze moro oraz zwykłe dżinsy. W pośpiechu założyłam byty na obcasie oraz kurkę w kolorze czarnym. W kuchni złapałam do ręki jabłko i zjechałam windą na dół. Przed klatką stała moja "ukochana" sąsiadka i zawzięcie o czymś plotkowała.

- Dzień dobry - przywitałam się szybko.

- O wilku mowa! Ładnie tak chłopaka lub narzeczonego zdradzać? Ta dzisiejsza młodzież jest okropna! - wymachiwała rękami na wszystkie strony.

- Przepraszam, ale chyba coś się pani pomyliło. Ja i Dawid wyjeżdżamy na jakiś czas, więc będzie miała Pani spokój. Do widzenia - powiedziałam spokojnie i ciągnąc za sobą dużą walizkę, podbiegłam do auta blondyna.

- Michał, tak bardzo przepraszam za spóźnienie. Zaspałam - jęknęłam zapinając pas.

- Spokojnie. Dojedziemy dużo przed czasem - zapewnił mnie.

- Uch, to dobrze - uśmiechnęłam się. - Moja sąsiadeczka myśli, że zdradzam Dawida.

- Wiem - zaśmiał się.

- Wiesz? A skąd? 

- Wczoraj jak wnosiłem Cię do mieszkania, to akurat stała pod drzwiami. Mówiłaś do mnie coś w styku "Michaś, tak bardzo Cię kocham", a ona zaczęła krzyczeć, że Ty masz chłopaka i powinienem Cię zostawić. Tłumaczyłem jej, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i zasnęłaś mi w aucie, ale ona nie wierzyła, to pokazałem jej serdecznego palca i pojechałem winda na górę - wzruszył ramionami i widząc moją minę wybuchł śmiechem. Po chwili do niego dołączyłam. 

- Pewnie już jesteś na jej czarnej liście, która nie ma końca - powiedziałam wysiadając z auta.

Gdy tylko weszliśmy na lotnisko w oczy rzuciła mi się smutna blondynka.

- Ej, miś, co jest? - blondyn szybko do niej podszedł i mocno przytulił.

- Znów ich nie ma, nikt mnie nie pożegnał - wychlipała w jego białą koszulkę.

Wiedziałam, że mówiła o swoich rodzicach. Często wyjeżdżali na ważne spotkania i mieli ją głęboko gdzieś. Jedynie jej mama czasami się o nią martwiła. Tym razem pewnie musiała jechać do szpitala.

Myśląc o tym uświadomiłam sobie, że o mnie też nikt nie pamięta. Odkąd się wyprowadziłam nie dostałam od nich żadnej wiadomości, nikt do mnie nie dzwonił. Niech tylko kiedyś im się o mnie przypomni...

- Nieważne... Dzwonił ktoś do Dawida? Za dwadzieścia minut mamy samolot, a jego nigdzie nie ma.

Zamarłam. Chłopak nie odezwał się do mnie odkąd powiadomił mnie, że jest już na miejscu. Zaczęłam drżeć na całym ciele.

- Zadzwonię do niego - powiedziałam wystraszona i wyciągnęłam telefon.

Uważnie wsłuchiwałam się w każdy sygnał. 

Pierwszy... Drugi... Ósmy... Połączenie zostało przerwane.

O co tu chodzi?


// Dzisiaj drugi, bo jakoś mam wenę. Znaczy no już chyba nie dzisiaj, tylko jutro.

Nieważne XD

Po południu dodam kolejny.

Lofx

Camp Life 2 | Dawid KwiatkowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz