Rozdział 30.

2.1K 108 23
                                    

Dawid

Od pewnego czasu po prostu dużo się dzieje. Elena napisała maturę, która jak się okazało poszła jej wręcz cudownie. Dziewczyna podrzuciła tą swoją czapkę absolwenta i złożyła podania na studia. Ja podpisałem kontrakt, wydałem nową płytę, wyruszyłem w kolejną trasę koncertową, a Julia wyjechała z kraju. Ale cóż życie toczy się dalej. Dwa tygodnie temu obchodziliśmy rok naszej znajomości z Eleną. Zabrałem ją do Wesołego Miasteczka, znów wsiedliśmy do filiżanki oraz spróbowaliśmy wszystkich smaków waty cukrowej.

Godzinę temu dojechaliśmy w wyznaczone miejsce. Dziewczyna pomogła mi wybrać w co mam się ubrać, a Igor jak zwykle nawrzeszczał, że się spóźniam. 

Aktualnie stoję na schodach obok sceny, słyszę piski moich fanek oraz nawoływanie mnie. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, włączyłem mikrofon i spojrzałem w stronę mojej dziewczyny.

- Dasz radę - wyszeptała, a ja przyłożyłem mikrofon do ust. 

- Hej! - krzyknąłem, na co fani odpowiedzieli mi głośnym krzykiem, a mój zespół zaczął mocniej grać. Uwielbiam ten moment, w którym całkowicie oddaję się muzyce i dawaniu tym ludziom to na co oczekują. Jakby nic poza tym się nie liczyło. - Nie licząc gwiazd, biegniesz aby schować wszystkie łzy. Omijasz świat, który rodzi niespełnione sny. Postaw nas na skraju różnych dróg co plączą się. Pokażą jak odnaleźć ścieżkę, którą każdy chce, dziś biec...

I tak rozpoczynamy cały koncert. Muzyka, którą tworzę rozbrzmiewa w moich uszach, a ja mogę śpiewać i robić to co kocham. Zawsze w tym momencie wybiegam na scenę, nie patrząc jeszcze na fanów. Staję tyłem i dopiero w odpowiednim momencie odwracam się,spoglądam w zaszklone oczy niektórych fanek w pierwszym rzędzie, na ich twarzach widnieje ten cudowny uśmiech. Zawsze go odwzajemniam i śpiewam dalej, rozglądam się po widowni i czasami widzę te pokaleczone nadgarstki. Zamykam wtedy oczy i myślę dlaczego akurat one?

Dzisiejszy koncert był inny, miał taki być. Myślałem o tym całą moją przerwę i zdecydowałem się, że to zrobię. Tak zrobię moim fanom kazanie niczym w kościele. 

- Jak się czujecie? - zapytałem rozglądając się po tłumie. Kilka dziewczyn pomachało mi, a z chęcią im odmachałem. To zadowolenie w ich oczach, te niesamowite iskierki. Dawid, czego Ty człowieku dokonałeś. - Przed nami piosenka. Hm, piosenka życzenie. Ode mnie - dla Was. Was, zwłaszcza tych moich zagorzałych fanów, tutaj w pierwszym rzędzie. Cześć - uśmiechnąłem się i wtedy ją zauważyłem. Dziewczyna stała w pierwszym rzędzie, jej drobne ciało wbijało się w barierki. W jej oczach gromadziły się łzy, łzy szczęścia. Nadgarstki miała poranione, a jej usta wykrzywione były w szczerym uśmiechu. Odgarnęła włosy, a następnie otarła policzki. Zauważyła, że na nią patrzę i pokazała mi serduszko, ja również to zrobiłem. - Piosenka życzenie... Chciałbym Wam życzyć tego, żebyście teraz, jak odwrócicie się w lewą i prawą stronę - cały tłum zaczął rozglądać się wokół siebie i uśmiechać się do swoich znajomych lub nieznajomych. Kilka dziewczyn przytuliło się inne złapały się za paluszki, cudowne. - Widzieli tylko tych ludzi, z którymi chcecie iść przez życie, tylko tym , którym możecie zaufać. Jeśli są takie wokół Was skupcie się teraz i głośno śpiewajcie kolejną piosenkę, bo ona mówi o tym, że jeśli nie potraficie pokochać kogoś szczerym sercem, jako przyjaciela, to zostało Ci kochać tylko siebie i trzeba na tym się skupić. You shoud go and love yourself - to jest tekst tej piosenki. Życzę Wam tego, żebyście mięli wokół siebie tych prawdziwych. Ja mam. Zrobiłem taką naturalną, brzydkie słowo, ale selekcję wokół swoich znajomych, przyjaciół i - westchnąłem - zostali tylko Ci... Ci moi. *

*** 

Koncert dobiegł końca, a ja poszedłem pod scenę. Robiłem zdjęcia z fanami, rozdawałem autografy i próbowałem nawet rozmawiać. Pieprzona ochrona. Kiedy doszedłem do wspomnianej wcześniej dziewczyny, wziąłem jej telefon i zrobiłem zdjęcie. Oddając jej urządzenie szczerze się uśmiechnąłem, do dłoni wziąłem jej dłoń i pocałowałem miejsce, w których były one poranione. 

- Nie rób tego więcej, proszę - wyszeptałem i wróciłem za kulisy. 

- Dawid! - krzyknęła El. - To było cudowne - szepnęła mi do ucha i mocno mnie przytuliła. 

- Dziękuję - uśmiechnąłem się i zaciągnąłem się jej zapachem, który zawsze mnie uspokajał. Pogładziłem ją po plecach, a do moich uszu dotarł jej cichy szloch. - Nie płacz, miś.

- Przepraszam - powiedziała speszona i otarła policzki. 

- Chodźmy do hotelu. 

I resztę dnia spędziliśmy wtuleni w siebie na ogromnym hotelowym łóżku. W telewizorze leciała akurat jakaś tania komedia romantyczna, w którą dziewczyna cholernie się wciągnęła. Już godzinę temu zjedliśmy całą pizzę, a teraz zjadaliśmy słodycze, które natomiast popijaliśmy winem. Wieczór idealny, prawda?


* Są to słowa Dawida z moimi wstawkami. Uznałam, że jego słowa bardzo pasują do tego rozdziału :)

Camp Life 2 | Dawid KwiatkowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz