Elena
Siedziałam w Dawidem w jednej z pobliskich kawiarenek, było po dziesiątej wieczorem. Trzymałam nogi na kolanach chłopaka, który gładził je przez materiał przytulnego, białego koca. Bujaliśmy się na dużej huśtawce ogrodowej, przed nami znajdował się prowizoryczny stoliczek z białej skrzynki. Wokół nas rozwieszone były lampki, w lampionach mrugały promyki świec. Brunet nucił jakąś piosenkę pod nosem, a ja popijałam kakao wsłuchując się w jego czysty głos. Przymknęłam powieki i całkowicie oddałam się chwili, nie myślałam o niczym. Przyjemny wiaterek otulał moją twarz oraz czochrał moje włosy, szum liści uspokajał mnie. Ciszę przerwał mi głos chłopaka.
- Powinniśmy spotkać się z Julią - powiedział stanowczym głosem, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Ale tak teraz? - dopiero po wypowiedzeniu tego zdania, uświadomiłam sobie, że było ono bez sensu.
- Nie teraz, ale jutro, może pojutrze. Trasa się skończyła, zostały trzy tygodnie do końca wakacji. Musimy je jakoś wykorzystać - spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczkami, które błyszczały w świetle lampek oraz świec.
- Musielibyśmy ją najpierw uprzedzić... - chłopak nie dał mi dokończyć.
- A co to za problem? - wyciągnął z kieszeni nowiusieńki telefon i zaczął szukać w kontaktach odpowiedniego numeru.
- Chcesz ta teraz wstać i wyjechać? Wybacz, ale ja nie mam ochoty - burknęłam z położyłam stopy na ziemię.
- No, już spokojnie. Nikt nie mówi, że teraz. Możemy wyjechać jutro po południu - wzruszył ramionami i zaczął wystukiwać wiadomość.
- Chciałam porobić jutro coś innego, miałam w planach odwiedzić rodziców - wymyśliłam na poczekanie i cała się spięłam. Chłopak odwrócił w moją stronę wzrok i uważnie mnie zlustrował jego uważnymi oczkami.
- El, nie wierzę! Ty się boisz! - stwierdził, a moje policzki przybrały odcień dorodnych buraczków. Spuściłam głowę, wpatrując się w moje szare paznokcie. - Uwielbiam jak się rumienisz - spojrzałam na jego zadowoloną mordę i uderzyłam go lekko w ramię.
- Nie śmiej się ze mnie - szepnęłam, próbując brzmieć groźne, lecz najwyraźniej mi to nie wychodziło, ponieważ chłopak zaczął śmiać się pod nosem.
- Ej, nie ma czego się bać - szturchnął mnie w ramię. - Będę cały czas obok - szepnął mi do ucha i objął ramieniem.
Resztę wieczoru spędziliśmy na przekomarzaniu się, nie obeszło się również bez słodkich przezwisk, łaskotania Dawida czy nawet wylania przez niego mojego soku na jego naleśniki. Około północy opuściliśmy lokal. W dziwnym stylu, ale do auta dotarliśmy cali. Chłopak biegł ze mną na rękach, trzymając w buzi banana i próbując wykrzykiwać coś w stylu Dzisiaj się zabawimy, młoda. Przecież to całkiem normalne...
***
Do moich uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk tłuczonego szkła. Przestraszona wręcz wyskoczyłam z łóżka i na boso pobiegłam do kuchni. Spanikowanym wzrokiem zlustrowałam pomieszczenie i wybuchłam głośnym śmiechem. Brunet, który przed usłyszeniem mojego śmiechu w samych bokserkach próbował zebrać potrzaskane naczynia z podłogi, teraz patrzył na mnie, a w jego policzkach pokazały się dołeczki.
- Och - westchnął i wstał, otrzepując dłonie. - Hej, kochanie. Jak się spało? - podszedł do mnie,objął w pasie i cmoknął w usta.
- Hej - uśmiechnęłam się - Co próbowałeś zrobić?
- Śniadanie dla mojej królewny - podrapał się niezręcznie po karku i wziął niepotrzaskaną szklankę z sokiem pomarańczowym do ręki. - Soczku?
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się, wzięłam naczynie do ręki i usiadłam na parapecie. Zaczęłam obserwować jak Dawid nieudolnie próbuje zebrać szkło i wrzucić je do kosza.
- Dzisiaj jedziemy do Berlina - powiedział nagle, a ja aż zakrztusiłam się sokiem.
- Ale tak dzisiaj, że teraz? - zaczęłam się jąkać. Przyznaję, że spanikowałam, nie jestem gotowa na takie spotkanie.
- Tak, możesz iść się pakować jak chcesz. Zamówię naleśniki - powiedział wstając. Pocałował mnie przelotnie, ubrał pierwsze lepsze ubrania walające się po salonie i wyszedł z mieszkania.
- Cholera - zaklęłam i zeskoczyłam z blatu.
W łazience odkręciłam ciepłą wodę, która powoli wypełniała całą wannę. Gdy ciecz prawie wylewała się na podłogę, wybrałam jedną z naprawdę wielu kulek wodnych i wrzuciłam jedną z nich do wanny. Woda zmieniła swój kolor na różowy, a ja powoli zanurzyłam w niej ciało.
Po jakimś czasie zdecydowałam się wyjść i otulona w miękki, biały ręcznik zaczęłam suszyć włosy, kręcić końcówki i nakładać staranny makijaż.
- El, naleśniki zaraz wystygną! - usłyszałam głos Dawida, więc schowałam wszystko do kosmetyczek i poszłam do salonu. Brunet już zajadał się swoimi ulubionymi naleśnikami z owocami i bitą śmietaną.
- Smacznego - powiedziałam, siadając obok niego.
- Twoje ulubione - uśmiechnął się, a ja zaczęłam jeść naleśniki z czekoladowym kremem i truskawkami.
Już po godzinie siedzieliśmy w pociągu. Dawid stwierdził, że nie chce mu się dziś prowadzić, więc wejdziemy w pierwszy pociąg jaki będzie jechał w stronę Berlina. Chłopak trzymał mi głowę na kolanach i bawił się moimi włosami, a ja błądziłam bez celu w internecie. Nagle dostałam wiadomość od blondynki.
Julia: Hej, nasze spotkanie aktualne?
Ja: Pewnie, już jedziemy:)
Szturchnęłam Dawida, który już prawie zasypiał.
- Wstawaj, chcę zrobić zdjęcie - pogoniłam go, a ten tylko zaśmiał się cicho.
Po chwili chłopak trzymał mnie za dłoń, a ja robiłam zdjęcie. Wyszło idealnie, więc pokazałam mu, że może już ponownie się położyć.
- Dziękuję - szepnęłam i wróciłam do pisania z blondynką.
Ja: Będziemy do pięciu godzin
Julia: Wysiądźcie na głównym przystanku w Berlinie, jest taki tylko jeden, będę tam czekać
Ja: Ok
Julia: Będzie wam przeszkadzało jak z kimś przyjdę?
Ja: Jeśli to ktoś kogo powinniśmy poznać, to przyjdź z nim, jak najbardziej:)
Julia: A więc poznacie mojego kolegę..
// Wybaczcie, że tak dawno nie było rozdziału!
Szkoła ssie, naprawdę... To przykre xd
Wiecie co jutro będzie? PÓŁ ROKU CAMP LIFE
aw aw aw
Może coś przygotuję
Lov
CZYTASZ
Camp Life 2 | Dawid Kwiatkowski
Fiksi PenggemarElena i Dawid byli szczęśliwą parą. Jednak w świecie show-biznesu nie jest tak kolorowo, jak się wydaje. Komuś bardzo przeszkadzał związek naszych aniołków i za wszelką cenę chciał go zakończyć. Zaczynając od pogróżek - kończąc na pobyciu w szpitalu...