- 1 -

8.7K 415 202
                                    

Jak co roku udałam się na peron 9¾. Na miejscu miała czekać na mnie Luna. Jeszcze jej tam nie było, więc postanowiłam na nią poczekać.

W tym momencie zauważyłam "Bandę Malfoya" zmierzającą w moją stronę. Po chwili znaleźli się tuż obok mnie. Jak to bywa w ich zwyczaju musieli komuś podokuczać, a tym "kozłem ofiarnym" zostałam ja.

- Co u ciebie Melanie? Jak spędziłaś wakacje? - zapytała z chytrym uśmieszkiem Pansy

- Stęskniłaś się za nami? - zapytał Draco uśmiechając się w ten dziwny sposób.
Nawet nie umiem opisać w jaki.

- Zostawcie mnie. - powiedziałam bardzo cicho, prawie nieusłyszalnie

-Hm? Mówiłaś coś niezdaro? - zapytała z kpiną w głosie mopsiara

- Ładne okularki. - rzekł Blaise po czym wybuchnął śmiechem, a po chwili cała grupa zaczęła się śmiać.

Oczy zaszły mi łzami. Mimo to już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszałam krzyki dobiegające zza moich pleców.

- Zostaw ją Malfoy! - krzyknął Harry

- Co ona wam zrobiła, że się nad nią znęcacie? - zapytała się ich Hermiona

- Nikt cię nie prosił o zadanie, ty nędzna szlamo. - wysyczał z jadem w głosie Malfoy

Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.
Zauważyłam, że brunetkę to dotknęło, lecz nie pokazała tego. Za dużo razy była tak przezywana. W pewnym sensie się już uodporniła, lecz to zawsze będzie boleć.

- Jeszcze raz ją tak nazwiesz to.. - warknął Ron patrząc w stronę Malfoya

- To co mi zrobisz, Wieprzlej? - parsknął blondyn, opierając się o mur.

- Chodźcie, nie warto - powiedział Harry łapiąc mnie za rękę.

- Uu... Potter znalazł sobie narzeczoną! - wydarła się Pansy tym swoim piskliwym głosem.

- Szczęścia. - rzekł Blaise, posyłając nam całusy przepełnione jadem.

- Tak.. Szczęścia.. - powiedział cicho Draco.

W jego oczach można było dostrzec.. Smutek? Współczucie? Nie, przewidziało mi się. Po chwili uśmiechnął się chytrze, a kiedy Harry pociągnął mnie w stronę przedziału, dodał.

- Żegnaj niezdaro.

Po czym skierowaliśmy się w stronę pociągu.

- Mel, nic ci nie jest? - zapytał okularnik z troską w głosie.

- Nie.. nic, dziękuję wam, gdyby nie wy... - przerwałam czując jak pojedyncze łzy spływają po moich policzkach.

- Nie ma za co, zawsze do usług. - powiedział Ron z lekkim uśmiechem.

- Nie płacz, nie warto.. naprawdę.. - wyszeptał czarnowłosy, po czym otarł łzy z moich policzków.

- Jeszcze raz dziękuję. - mówiąc to przytuliłam go bardzo mocno. On oddał przytulasa.

- Wiecie.. dzień bez znęcania się nad kimś lub nad czymś jest dla nich dniem straconym. Ja nie wiem co oni we wakacje robili. Współczuję ich rodzicom. Chociaż w sumie... Nie, nie współczuje im. - powiedziałam, a wszyscy zaczęli się nieokrzesanie śmiać.

Witaj niezdaro || D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz