Mecz (I)

4.2K 213 110
                                    

Tydzień zleciał szybko, to już dzisiaj miał odbyć się mecz Puchoni vs  Ślizgoni. Jeśli chodzi o mnie komu będę kibicować to Ślizgonom, ale tylko dlatego że zostałam brutalnie do tego zmuszona. No dobra... Nie brutalnie zmuszona, lecz poproszona... Ale i tak i tak moje serduszko lgnie w stronę Puchonów.

Udałam się w stronę Wielkiej Sali, aby zjeść śniadanko i życzyć udanej i wygranej gry Puchonom. Miejmy nadzieję że wygranej.

Kiedy już chciałam wejść do sali coś a raczej ktoś uniemożliwił mi przejście. A raczej uniemożliwili mi. Przede mną pojawiło się dwóch Ślizgonów odzianych w stroje koloru swojego domu.

-I jak tam Mel czujesz się przed meczem? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Diabełek
-Em... Normalnie. Przecież ja nie gram, więc jak mam się czuć? - zapytałam
-No wiesz, w sensie jak twój ukochany przyjaciel i banda oszołomów przegrają.
-Diabełku, jedynym oszołomem w tej szkole jesteś tylko i wyłącznie ty. - powiedziałam z uśmiechem, puszczając w wiatr to co powiedział na temat drużyny przeciwnej.
-Hej! Ja... Ja się czuję urażony! I jestem smutny, i... I tak, tylko tyle! - skrzyżował ręce i zrobił smutną minę.
-Ale Diable ja mówię tylko i wyłącznie samą prawdę, zgodzisz się ze mną Draco, prawda? - spojrzałam na Smoka
-Potwierdzam - rzekł Draco z uśmiechem.
-Pff... - Blaise zmrużył oczy - A przechodząc do spraw ważniejszych to przyszliśmy tu po to abyś pogratulowała mi, swojemu najlepszemu, najwspanialszemu, najprzystojniejszemu przyjacielowi - wskazał na siebie - I twojemu przyszłemu mężowi - wskazał na Smoka.

Zakrztusiłam się powietrzem słysząc zdanie wypowiedziane przez Diabła.
Draco przez chwilę patrzył na Blaise'a i po chwili spojrzał na mnie.

-Nie słuchaj tego debila, dzisiaj w nocy brutalnie mnie obudził i powiedział że ma gorączkę, to pewnie dlatego mu odwala. - rzekł Draco

-Ale to prawda! A wracając do mojej gorączki, to mi lepiej. Już jej nie mam.
-Naprawdę wysoką miał temperaturę... - powiedział Smok wywracając oczami

-Ile? -zapytałam ciekawa

-36,7...

-Tyle?

-Aż tyle! -krzyknął Blaise - A wiesz że miałem wahania...

-Tak, masz je codziennie. Normalnie codzienny okres Diabła.. - powiedział Smok

Czarnoskóry tylko przymknął oczy i kontynuował dalej - wahania temperatur, raz było powyżej 36,6 a raz poniżej.

-Normalnie hipotermia... - powiedział blondyn

Czarnoskóry walnął przyjaciela ręką w tył głowy. Ten tylko cicho syknął, a po chwili zaczął się śmiać.

-Nie chce nic mówić, ale zaraz zaczyna się mecz -przypomniałam chłopcom.

-A tak, racja. To trzymaj kciuki za nas Mel - Diabełek przytulił mnie i wszedł do sali. zostawiając mnie samą z blondynem.

-No to życz mi powodzenia - uśmiechnął się lekko

-To... Powodzenia? - zaśmiałam się

-Mam nadzieję że wygramy - złapał szalik, który należał kiedyś do niego i założył mi go na szyję.

Ja tylko lekko się uśmiechnęłam i już chciałam udać się w stronę stołu Huffepuffu,  kiedy niespodziewanie blondyn mnie przytulił. Tak, przytulił. Poczułam się... Dziwnie? Jak ktoś taki jak on przytula kogoś takiego jak mnie? Nie pewnie odwzajemniłam przytulasa, ostatni raz spojrzałam na blondyna po czym odwróciłam się i weszłam do sali.
Po chwili udałam się do Cedrica.
Życzyłam mu powodzenia i razem z Luną, którą złapałam po drodze.

                           ***

Siedziałyśmy już na trybunach i czekaliśmy kiedy rozpocznie się mecz. Już po chwili obie drużyny wbiły się w powietrze. Oczywiście w towarzystwie okrzyków i pisków dziewcząt.

Musiałam wyglądać jak idiotka. W końcu jako jedyna siedziałam na trybunach owinięta dwoma szalikami. Pewnie zastanawiacie się jak to dwoma? Już tłumaczę, życząc powodzenia Cedricowi on uparł się że mam założyć szalik w barwach ich domu. Chciał żebym zdjęła szalik ślizgonów, ale po dłuższych namowach z jego strony poddał się.

Mecz zaczął się.
Nie minęło 5 minut a Ślizgoni już prowadzili.
Po 20 minutach Puchoni szli łeb w łeb z Ślizgonami.
Do końca meczu zostały zalewie 2 minuty, a złotego znicza nikt do tej pory jeszcze nie złapał. Był remis, nie mogłam w to uwierzyć nie to że nie wierzyłam w wygraną Puchonów, ale po prostu zaskoczyli mnie tym pozytywnie. No w końcu nie co mecz równają z Ślizgonami. Tylko jeszcze żeby złapali ten znicz.

Po chwili usłyszałam głos komentatora, który ogłosił złapanie znicza. Skierowałam wzrok na ścigającego, który trzymał to małe, złote ustrojstwo...

Polsat xD

Witaj niezdaro || D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz