III

717 68 11
                                    

MIA

W szkole nie szukałam towarzystwa. Raczej trzymałam się na uboczu, nie zwracając uwagi na innych. Tęskniłam za Londynem, tamtą szkołą, gwarnymi ulicami... Tu było tak cicho. Nic się nie działo. Postanowiłam wybrać się na spacer. Wzięłam więc plecak z telefonem, kanapkami, jabłkiem i wodą. Wybrałam drogę prowadzącą do lasu. Zajmował on wielki obszar, ale dróżki były oznakowane szlakami rowerowymi. Nie było możliwości się zgubić. Po pół godzinie dotarłam nad leśne jeziorko. Usiadłam na trawie i wyciągnęłam kanapkę z białym serkiem, pomidorem, sałatą i rzodkiewką. Patrzyłam w lustro wody. Czułam się taka samotna. Nagle w niedużej odległości, usłyszałam trzask i żałosny, bolesny pisk. Popatrzyłam w tamtą stronę. Co to mogło być? Chociaż trochę się bałam, ciekawość zwyciężyła. Uzbroiłam się w kij i ruszyłam w stronę krzaków. W miarę jak się do nich zbliżałam, do moich uszu dochodziło cichutkie piszczenie.
Niepewna zatrzymałam się. Wystarczyło tylko rozchylić gałęzie... A może powinnam uciekać? Dziej się wola Nieba! Pewnym ruchem przedarłam się przez krzaki. Moim oczom ukazał się taki oto widok:
Młody, ciemnoszary wilk, wpadł w zastawione przez kłusowników sidła. Jego tylna łapa, była przytrzaśnięta żelazną pułapką. Był przerażony. Wyciągnęłam telefon i już miałam zadzwonić po pomoc, kiedy do głosu dopuściłam sumienie.
"A co jeśli zamkną go w klatce? Albo dadzą do schroniska? Albo jeszcze gorzej-zabiją? "-myślałam.
Wbrew pozorom kocham zwierzęta i obchodzi mnie ich los. Wyciągnęłam kolejną kanapkę z plecaka. Na jego dnie znalazłam moją bluzę. Odpakowałam chleb i na wyciągniętej ręce podałam zwierzęciu. Był tak wystraszony, że nie zwracał uwagi na jedzenie. Wpadłam na inny pomysł. Podarłam bluzę na pasy. (No co? Dla dobra sprawy trzeba coś poświęcić XD). Jednym z nich jakimś cudem udało mi się zawiązać pysk wilka. Z dwóch kolejnych zrobiłam prowizoryczną smycz. Jeden jej koniec przywiązałam do grubej gałęzi, a drugi na szyi zwierzęcia. Teraz byłam w miarę bezpieczna. Z całej siły rozciągnęłam potrzask. Po chwili łapka wilka była uwolniona. Na szczęście była tylko draśnięta. Kolejny skrawek bluzy zamoczyłam moją wodą do picia i przemyłam ranę. Ostatnim kawałkiem materiału zrobiłam opatrunek. Sprawdziłam, czy nie zacisnęłam zbyt mocno. Wyglądało na to, że wszystko w porządku. Uwolniłam zwierzę ze smyczy, zostawiając mu kanapkę z szynką. Wilk popatrzył na mnie. Obwąchał swoją zranioną łapkę. Potem niepewnie zerknął na kanapkę. Oddaliłam się trochę. Podszedł do jedzenia i zjadł. Potem znów spojrzał na mnie. Miałam jeszcze jedną. Pokazałam mu ją. Powoli podszedł do mnie i wziął przysmak. Musnęłam ręką jego sierść. Była miękka w dotyku. Zwierzę wystraszyło się i odskoczyło.
-Spokojnie, nic Ci nie zrobię. No ale muszę już iść. Przyjdź tu jutro, to zmienię opatrunek.-powiedziałam, choć i tak nie miałam nadzieji na ponowne spotkanie.
Pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam w drogę powrotną.

I koniec rozdziału. Będę pisać rozdziały na razie raz z perspektywy Mii, a raz z Winda. Potem dojdzie jeszcze Caroline. Ale póki co, jutro dowiecie się, co słychać na stadninie.

Na grzbiecie wiatru. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz