XIX

369 52 0
                                    

Mia

No i nadeszła szkoła. Musiałam znów "przeprowadzić się" do domu. W poniedziałek, po powrocie, opowiedziałam mamie o planie Caroline i postępach jakie robimy z Windem. No i oczywiście o nowych znajomych. Mama była niezadowolona, że robimy coś "po kryjomu".
-Powinniście spokojnie porozmawiać z tatą Caroline. Tak nie można! Koń nie jest wasz, stadnina nie należy do Twojej koleżanki, to jest tak samo jakbyście te konie ukradły!
Ehhh... nie podoba mi się to.
-Ale mamo! Ty nie znasz tego człowieka! On nawet nie zajmuje się zwierzętami! Jedyne co, to mają się go bezwzględnie słuchać, a jak się tylko potkną, albo mają zły dzień, to idą na sprzedaż! Rozumiesz to?!?
-Nie i nie chcę zrozumieć. To jego sprawa, co robi ze swoimi zwierzętami! Może je sprzedać,  oddać, wstawić w zawodach... No cokolwiek! A Ty, moja panno, dzisiaj nigdzie nie idziesz. Proszę iść do siebie i uczyć się! Teraz najważniejsza jest szkoła, a nie Twoje widzimisię! Doprowadzisz do tego, że mi policja przyjdzie do domu i oskarżą o kradzież konia!
-Mamo! Nie możesz mi tego zrobić! Konie to moje życie!
-Wcale nie. Przez te wszystkie lata dałaś sobie radę bez nich, to i teraz sobie poradzisz! Do pokoju!!! Już!!!
Co miałam zrobić? Z płaczem pobiegłam do swojego pokoju. Dochodziła 16:00. O tej godzinie miałam być na stadninie.
Nagle zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Numer nieznany. Nigdy takich nie odbieram. Rozłączyłam się. Znów zadzwonił. Wyciszyłam telefon. Żeby nie myśleć już o tym, co powiedziała mama, zabrałam się za odrabianie lekcji.
O 18:00 skończyłam. Telefon znów zawibrował. Wkurzona odebrałam i warknęłam do telefonu.
-Halo!
-Mia? Tutaj Tom. Co się stało? Dlaczego Cię nie ma? Miałaś przyjść dwie godziny temu?
Znów się rozryczałam i przez łzy opowiedziałam mu wszystko.
-Cóż...-powiedział Po wysłuchaniu mnie.-Nie przejmuj się tak bardzo. Ja zająłem się Windem. Nawet nieźle skacze. A teraz idę coś wykombinować. Nic się nie martw. Poza tym, Twoja mama ma trochę racji. Na razie.
Rozłączył się. Na moją mamę nic nie da się poradzić.

Mama Mii

Co ta dziewczyna wymyśla! Brakuje mi tylko tego, żeby zapukali tutaj policjanci i oskarżyli ją o kradzież! Poza tym coraz więcej czasu spędzała na stadninie. Na początku mi to nie przeszkadzało, wręcz byłam zadowolona, że tak daleko od domu, w którym mieszkała całe życie, znalazła coś, co ją zajmuje, no i oczywiście przyjaciół. Ale wszystko ma swoje granice! Teraz ważna jest dla niej szkoła, a nie jakaś wyimaginowana kariera na torze. Po tym, jak wysłałam ją do pokoju, posprzątałam dom, po czym usiadłam przed telewizorem. Po 18:00 usłyszałam płukanie do drzwi. Otworzyłam.
Za nimi stał starszy Pan. Za płotem stała bryczka, do której zaprzęgnięty był czarny koń.
-Dobry wieczór. Nazywam się Stanley Evans. Jestem dziadkiem Caroline, przyjaciółki Pani córki. Możemy porozmawiać?
Zaskoczona, wpuściłam go do środka.

Na grzbiecie wiatru. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz