Part 5

191 6 0
                                    

Po zapakowaniu wszystkich bagaży przy pomocy brata wsiadłam do samochodu od strony pasażera. Jechaliśmy jakieś 10 minut dopóki Zayn nie zatrzymał się pod jakimś domem. Nie był duży, choć ładny i nowoczesny.

- Siedzisz tutaj i czekasz zanim przyjdę czy idziesz ze mną? - zapytał.

- Wiesz może... dobra, pójdę jeśli otrzymam tam coś do picia. - oczywiście prośba o napój to był tylko pretekst. Chciałam poznać tego chłopaka skoro mam z nim się od dzisiaj prawdopodobnie codziennie widywać.

Wysiadłam szybko z samochodu po czym poszłam w stronę drzwi, w których stał przystojny, wysoki, opalony brunet o cudownych czekoladowych oczach i szczupłej sylwetce. Był umięśniony, ale nie do przesady. Był zajęty rozmową z moim bratem. Wyraz jego twarzy bł obojętny, ale gdy spojrzał w moją stronę na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech. Wpatrywał się we mnie jak bym była przybyszem z obcej krainy. Może jestem brudna gdzieś na twarzy. Zapytam. Albo nie. Może założę maskę tej zdzirowatej dziewczyny. Całe życie byłam miła z własnej uprzejmości, co inni często wykorzystywali i mnie ranili. Koniec z tym.

- Może lepiej zrób sobie zdjęcie niż masz się tak na mnie gapić - puściłam mu oczko udając zażenowaną.

- Myślę, że nie będzie mi potrzebne mała - powiedział po czym na jego twarzy znowu zagościł ten wredny uśmieszek.

- Dobra, koniec. Bo znając wasze charaktery zaraz sobie skoczycie do gardeł - zaśmiał się mój brat po czym zaczął kontynuować - Alex to moja siska Jessica, ale możesz na nią mówić Jess. - jak on śmie mu mówić jak może mnie nazywać?

- Słucham? Jak Ty w ogóle śmiesz mu pozwalać mówić na mnie Jess?! Może zapytałbyś mnie o pozwolenie?

- A co wolisz, żeby Cię nazywał Jessica? Wiem, że wolisz Jess, więc nie rozumiesz Twojego oburzenia - uśmiechnął się. - Alex to Jess, Jess to Alex. - przedstawił nas sobie, po czym brunet wyciągnął rękę w moją stronę, a ja z grzeczności ją uścisnęłam lekko.

- Wejdźcie na chwilę do środka, a ja pójdę szybko po walizki na górę. Jak coś to się rozgośćcie, bo jak widzicie nie mam czasu Wam służyć - zaśmiał się lekko po czym zniknął za ścianą kierując się zapewne na górę.

skoro kazał nam się rozgościć to poszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Teraz już ona nie była moim pretekstem, ponieważ czułam się trochę słabo. Możliwe, że to przez to, że już od dość długiego czasu nic nie jem, a jak już to zrobię to jak najszybciej to zwracam. Postanowiłam, że wezmę jedną z moich tabletek na odchudzanie, żeby przyśpieszyć proces mojego odchudzania, a w dodatku załagodzić głód. Wiedziałam, że jestem bezpieczna i nikt mnie nie nakryje, bo mój brat wyszedł na dwór zanieść walizki chłopaka do bagażnika, a brązowooki poszedł do swojego pokoju, żeby coś sprawdzić. Pośpiesznie z mojej torebki, którą ze sobą wzięłam z auta, wyciągnęłam opakowanie z lekami. Otworzyłam je, żeby wyciągnąć tabletkę, ale czyjś głos mi przeszkodził. Przestraszyłam się. Nikt nie może wiedzieć, że to biorę. Najszybciej jak mogłam chwyciłam środek leczniczy w dłonie i schowałam za swoimi plecami.

- Co to? - zapytał przez zaciśnięte zęby.

- Nic, tylko ten wiesz... głowa mnie boli. - skłamałam nie patrząc mu się w oczy i biorąc szklankę z wodą, żeby się napić, aby chłopak nie domyślił się, że nie patrzyłam mu się w oczy, bo kłamałam.

- Nie wierzę ci, więc mów do kurwy co to jest! - krzyknął głośno uderzając pięścią w blat, przez co się przestraszyłam i podskoczyłam z miejsca.

- To uwierz. - syknęłam i odwróciłam się do niego plecami, aby wsadzić proszki do torby tak by nie widział co to, a następnie udałam się w stronę drzwi wyjściowych.

***

Od póki wsiedliśmy do samochodu nikt się nie odzywał, więc z powodu, że wygrałam kłótnie o to, że siedzę z przodu pogłośniłam trochę muzykę, tak by wypełniła ciszę panująca między nami. Po trzydziestomilionowej drodze dotarliśmy na lotnisko. Samochód był mojego brata, a żeby nie stał zbędnie na parkingu lotniskowym nasz tata miał za dwa dni go stamtąd odebrać, lub jeszcze dzisiaj wujek Jack.

***

Siedzieliśmy już w samolocie. Nie bałam się jakoś bardzo, gdyż to nie był mój pierwszy lot. Jaka mała dziewczynka bardzo duża podróżowałam z moją rodziną, ale w wieku dziesięciu lat moja mama umarła, przez co miałam niepełną rodzinę. Bardzo ją kochałam. Dużo osób mówi, że była strasznie podobna do mnie. Była zawsze uśmiechnięta i cieszyła się pełnią życia. Nie przejmowała się przeszłością. Nie planowała też jakoś bardzo przyszłości, ponieważ twierdziła, że najlepsze rzeczy to, te których nie planujemy. Zawsze, gdy o niej myślę boję się z całej siły, że kiedyś o niej zapomnę. Boję się, że zapomnę jak wyglądała, że zapomnę jej cudowny i szczery uśmiech, że zapomnę te wszystkie cudowne jak i gorsze chwile, które z nią spędziłam. Jedyne nadzieja jaka trzyma mnie przy życiu to wiara w to, że kiedyś się spotkamy. Po mojej śmierci.

- Mamusiu, tak bardzo się boję. A co jeśli zginiemy? Mamusiu, a co jeśli samolot spadnie, albo zderzymy się z innym samolotem? - panikowałam siedząc w samolocie pierwszy raz jako pięcioletnia dziewczynka i trzymając mocno rodzicielkę za dłoń.

- Skarbie, nie ma się czego bać. Strach to tylko myśl. Spróbuj sobie uświadomić, że nie jest prawdziwy. Spróbuj nad nim zapanować. Da się to zrobić na wiele sposobów. Możesz myśleć o czymś dla Ciebie przyjemnym, możesz pomarzyć, przypomnieć sobie jak było jak bardzo Ci się podobało na wakacjach w Grecji. - próbowała zmniejszyć mój strach mama co jej jak zwykle wychodziło.

Wtuliłam się mocno w mojego misia, którego nazwałam Feliks, po czym myślałam o swojej przeszłości. Mama zawsze się dziwiła, że już jako pięcioletnie dziecko myślę o tym co będę robić za choćby dziesięć, dwadzieścia lat.

Jess! Jesicca! Halo! - z zamyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela mojego brata, z którym niestety siedziałam, iż mój brat postanowił usiąść sobie z ładną szatynką.

- Przepraszam Alex. Zamyśliłam się. Na długo odpłynęłam? - zapytałam się przenosząc wzrok na niego przez co spotkałam się z jego pięknymi, brązowymi oczami, których strasznie mu zazdroszczę.

- Nic się nie stało, po prostu straciłaś na trochę poczucie czasu - uśmiechnął się lekko, ale chociaż szczerze.

Lecieliśmy już jakiś czas. Poczułam się trochę gorzej, więc poszłam postanowiłam udać się do łazienki. Korzystając z tego, że Alex śpi chwyciłam moją torebkę, a następnie ruszyłam w stronę łazienki.

- Jak tam? Wszystko okey? - zapytał mój brat, szczerząc się jak głupi, gdy go mijałam w drodze do WC.

- Tak, tak wszystko okey. - odpowiedziałam unosząc lekko jeden kącik ust do góry, aby moja odpowiedź była bardziej przekonująca wspomagając ją małym gestem.

- Nie widać jesteś strasznie blada. Mów prawdę, Jess.

- Na serio jest okey. Idę do łazienki, nie przeszkadzam.

Po krótkiej wymianie zdań z bratem dotarłam do miejsca ku któremu zmierzałam. Przemyłam twarz wodą. Z torebki wyciągnęłam jedną tabletkę odchudzającą, po czym popiłam ją wodą, którą zgarnęłam po drodze do łazienki. Następnie wróciłam na miejsce. Mój nowy znajomy już nie spał, więc zaczęliśmy rozmawiać. Po czym on wpadł na pomysł, na który się zgodziłam. Jak zwykle najpierw myślę, potem robię.



Nieznany numerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz