Part 22

107 6 2
                                    

- Jestem... - przerwała głęboko się nad czymś zastanawiając. - Jego byłą. Teraz przyjaciółką. Pewnie ci mówił, że ze mną zerwał po tym jak nas zobaczyłaś.
   Zaczęła zbliżać się w moją stronę. Przesunęła jedno z krzeseł bliżej łóżka szpitalnego i spojrzała mi w oczy. Zrobiłam to samo. Jej źrenice były dziwnie duże, a ona zachowywała się dziwnie. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Muszę na nią uważać. Co jeśli ona brała narkotyki.
- Tttak. Mówił mi o tym.
   Starałam się być pewna siebie. Przynajmniej zgrywać pozory.
- Po co tu siedzisz? Przecież on ma cię w dupie. No gadaj ile razy cię zaliczył? Albo nie. Odpowiedz lepiej na pytanie kiedy. To będę wiedziała czy ja go pierwsze zdradziłam czy on mnie.
   Jej ton był coraz wyższy. Nie ukrywałam przed samą sobą, że się boję. Nie wiedziałam co robić. Nie mogę zostawić jej w takim stanie w szpitalu z Cameronem. Ta dziewczyna jest z gangu, w dodatku jest zła, bo już nie są ze sobą. Myślałam, że zniosła lżej ich zerwanie. Najwidoczniej albo Cam mnie okłamał, albo ona dobrze grała. Nagle pojawiła się myśl, żeby zawieźć ją do domu.
- Zawiozę cię - spojrzała na mnie pytająco. - Do domu. Widzę, że coś brałaś. Nie powinnaśntu być w takim stanie. Odwiedzisz go jutro jak ochłoniesz.
- Sama ochłoń laska. Co ty pieprzysz. Trochę amfy nikomu nie zaszkodziło - właśnie widać.
- Czekaj tu. Ja zadzwonię do mojego przyjaciela.
- Jemu też dajesz dupy?
   Z racji, że dziewczyny stan był nie najlepszy i jestem pewna, że jutro będzie żałować swoich słów postanowiłam to przemilczeć.
   Wyszłam na korytasz i w telefonie wybrałam numer Alexa.
*Rozmowa telefoniczna*
- Jestem jak coś pod szpitalem. Dość długo już tam jesteś, może już jedźmy do...
- Mam prośbę Alex. Do szpitala przyszła naćpana była dziewczyna Cama. Możemy ją odwieźć do domu?
- To ta z tego gangu?
- Proszę.
- W porządku. Zbieraj się.
*Koniec rozmowy telefonicznej*
   Weszłam do sali. Dziewczyna miała umieszczoną swoją lewą dłoń na jego ramieniu, a po jej policzkach spływały łzy. Rozumiałam co czuła.
- Chodźmy - przerwałam.
   Zaskoczyło mnie zachowanie kobiety. Nie opierała się, po prostu wyszła, a ja poszłam za nią.
   Po kwadransie pytania dziewczyny gdzie mieszka wreszcie nam odpowiedziała. Alex odpalił samochód i zaczął jechać do celu.
- Jesteśmy.
   Zaparkował przed szeroką i wysoką czarną bramą. Poczułam dreszcze. Spięłam się. Wiedziałam, że ona jest niebezpieczna, a za takimi bramami albo kryje się coś niebezpiecznego lub mieszkają biznesmeni wraz ze swoimi rodzinami.

- Dzięki - rzuciła w naszą stronę i wyszła z samochodu zamykając za sobą drzwi. 

Jej ton nie był miły, ale nie był też oschły. Mogę spokojnie określić, że był obojętny, podobnie jak jej zachowanie. Jednak nie przejęłam się tym. Nie oczekiwałam nic za tą przysługę, zrobiłam to bezinteresownie, biorąc pod uwagę jej stan.

- Dziękuję, że tyle dla mnie robisz. - Zwróciłam się do kierowcy.

On nie mówił nic. Tylko wydał z siebie długie westchnięcie. 

- Jessica...

Wypuścił z siebie powietrze tak, jak chciałby przedłużyć czas zanim coś powie.

- Nie dziękuj mi za to, proszę. Robię to dla ciebie, bo mi na tobie bardzo zależy. A to co dla ciebie robię to takie podziękowanie za to, że moje dni nie są nudne i nie muszę ich spędzać siedząc na kanapie przed kompem czy telewizorem. Ale z drugiej strony są to przeprosiny za to, że tyle teraz przechodzisz przeze mnie, bo najpierw zamieszałem w to twojego brata, a teraz jeszcze nieświadomie ciebie, więc...

- Przestań! W nic mnie nie zamieszałeś! To przez moją naiwność do Camerona. Ale i tak nie mam mu tego za złe, bo ja się w nim  zakochuje. Może po prostu teraz jest źle, ale za jakiś czas będzie dobrze. 

Nieznany numerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz