Part 9

165 10 0
                                    

Na pościeli leżała paczka prezerwatyw z doczepioną karteczką, na której było napisane Zatrzymaj sobie je mała, żebyśmy następnym razem nie musieli tracić czasu na szukanie ich. xx
Powiedzcie mi, że to się nie dzieje naprawdę. Bałagan, zatrzymajcie tą karuzelę śmiechu. Wolę nie wiedzieć co on sobie wyobraził, ale jeśli myśli, że jestem jak te jego napalone laski na jedną noc to się grubo pomylił. Ale nie zamierzam się tym przejmować, bo to jego problem.

Następnego dnia wstałam wypoczęta i w pełni gotowa na dzisiejszy dzień. Stwierdziłam, że zejdę na dół i się czegoś napije. Przypomniało mi sie o tabletkach, których wczoraj wieczorem nie wzięłam. Mówi się trudno. Wezmę je teraz. Aby ponownie nie zostać przez kogoś przyłapana postanowiłam, że przyniosę do pokoju wodę i w spokoju i  pewności  będę mogła wziąć lekarstwa. Szlam schodami na dół do kuchni. Weszłam, ale nikogo tam nie zastałam. Sa dwie opcje. Albo śpią, albo gdzieś wyszli. Postanawiam się tym nie przejmować, więc odwracam się z butelką wody w stronę wyjścia z pomieszczenia, ale po odwróceniu mój wzrok spotyka się z wzrokiem bruneta, przy którym teraz nie wiem jak się zachować po wczorajszej akcji. Widzę, że chce coś powiedzieć, ale nie wie jak się do tego zabrać. Nie ukrywam, denerwuje mnie ta błoga cisza.

- Dzień dobry. - przerywane ciszę lekko się uśmiechając do chłopaka.

- Dzień dobry Jess. - chłopak odwzajemnia uśmiech i podchodzi bliżej stając jakieś trzydzieści centymetrów ode mnie i wlepiajac swój wzrok we mnie. - Myślę, że musimy pogadać. - Mówi drapiąc się po karku najwidoczniej skrępowany cała sytuacją.

- Tak, też tak uważam. Tylko może nie tu. Przyjdź za jakieś trzydzieści minut do mojego pokoju. Dobrze?

- Okey. - odpowiada, a ja wymijam go i udaje się do mojego pokoju.

Chwytam po torebkę z tabletkami. Szybko je tam znajduje, więc wyciągamy je, a następnie chwytam jedną z nich. Kładę na język, po czym przepijam wodą i połykam. Patrzę w lustro. I znów z mojej głowie pojawiają się te same myśli typu; jestem gruba, mam wielkie uda, nienawidzę swojego ciała, dlaczego akurat ja jestem gruba. Ehhh... to wszystko jest takie trudne. Muszę się pospieszyć. Mam jeszcze jakieś dwadzieścia minut, żeby się ogarnąć. Podchodzę do walizki, którą postanawiam dzisiaj w wolnym czasie rozpakować. Wybieram czarny t-shirt i tego samego koloru rurki.  Wyjmuje też czarną bieliznę i udaje się z wszystkim do łazienki. Biorę kojący prysznic. Gdy go koncze wychodzę i wycieram swoje ciało białym ręcznikiem. Następnie owijam się w ręcznik, myję zęby. Potem się ubieram. Na szczęście nie musiałam myć włosów, bo zrobiłam to wczoraj. Zaczynam się malować. Nakładam podkład, pod oczy Nakładam starannie korektor, rzęsy maluje tuszem, a usta różową szminką. Postanawiam też pomalować swoje brwi co daje ładny efekt. Z włosów robię warkoczyki w stylu Kim Kardashian. Patrzę na zegarek moim telefonie. Cholera. Już dawno minęło pół godziny. Spodniami się już dwadzieścia pięć minut. Ubieram się w szybkim tempie i ruszam do pokoju. Widzę, że Alex siedzi już na moim łóżku. Przypomina mi się scena z wczorajszego wieczoru.

- Przepraszam, wiem miałam być wcześnie. - patrzę na niego przepraszającym wzrokiem.

- Spoko, miałem okazję przejrzeć Twoją bieliznę. Mu... - nie daje dokonczysz chłopakowi, bo zaczynam krzyczeć.

- Kpisz, czy o drogę pytasz?

- Spokojnie, złość piękności szkodzi złotko, a po drugie nie dalas mi dokończyć. No więc muszę przyznać, że całkiem spoko ta bielizna. - uśmiecha się szyderczo co mnie dobija. - Mój ulubieniec to czerwone stringi. - Puszcza oczko, a ja mam ochotę go uderzyć, ale opanowuje emocje.

- Mieliśmy pogadać.

- Właśnie to robimy. - przekręcamy oczami, a chłopak wyczuwa, że już dość mnie zdenerwował i może zaraz wylecieć z pokoju. - No więc to co stało się wczoraj...

- Nie powinni mieć miejsca. Wiem. Też tak uważam. Spokojnie, nie napaliłam się, nie musisz się martwić.

- Ufff...wiesz, bałem się, że zrobisz sobie jakieś nadzieję, no wiesz. - Kontynuuje lekko speszony.

- Rozumiem. Zluzuj trochę. Nie jestem jakaś napaloną hot girl. Spokojnie. - zaczynam się śmiać.

Może to dziwne, ale mimo, że sama traktowałam to jako zabawę, zemstę to jego słowa mnie zabolały, pomijając, że to ja skonczylam za niego, bo bałam się usłyszeć to od niego. Tylko nie rozumiem jednego. Skoro stwierdził, że incydent z wczorajszego dnia nie powinien mieć miejsca to po co zostawił mi na pościeli tą kartkę z extra dodatkiem?

- Może chciałabyś kiedyś wyskoczyć na jakąś imprezę ze mną, Zaynem i resztą paczki? - pyta, a mi na myśl o klubie przypomina się, po co ja tu przyjechałam.

-  Zapamiętam. - uśmiecham się. - A teraz muszę rozpakować walizkę, bo jak będę to tak odkładać to nie rozpakuje jej do końca wakacji. - śmieje się lekko, ale widać, ze chłopakowi nie jest do śmiechu.

- Zostajesz tylko do końca wakacji?

- No tak. Potem mam szkołę. - odpowiadam, choć sama nie rozumiem reakcji chłopaka.

- Spoko. Czyli po wakacjach będę miał w końcu spokój. - śmieje się i idzie w stronę drzwi. - Właśnie. Chciałem przeprosić za to ci było w samolocie. I za to co powiedziałem w kuchni. Po prostu dopiero przyjechałaś i nie chciałem Ci tego psuć.

- Wybaczam. A teraz mógłbyś wyjść, bo tak jak mówiłam walizka czeka.

Po dwugodzinny rozpakowaniu się schodzę na dół. W kuchni widzę mojego brata i jego przyjaciela, którzy robią coś do jedzenia. Chyba muszę się jakoś się cofnąć. Korzystam z sytuacji, że mnie nie zauważyli i cofam się do miejsca, z którego przyszłam, aby nie zmuszano mnie do jedzenia.

- Gdzie tak uciekasz? - pyta mój cudowny brat, któremu uwadze nie umknęłam.

- Postanowiłam wrócić na górę, bo... bo czegoś zapomniałam. - wymuszam sie na uśmiech.

- Zapraszam Cię do kuchni, podano do stołu.

- Nie jestem głodna.

- Żartujesz? Nie jadłaś  nic od... właśnie, do cholery kiedy Ty ostatnio coś jadłaś? - Pyta groźnie.

- Chyba mnie rozkłada jakaś choroba. I to dlatego, nie mesz się o co martwić. - podchodzę do niego i składam buziaka na jego lewym policzku na co ten się lekko uśmiecha.

- Skoro tak mówisz. Idź na górę, a ja przyniosę Ci cos później. Może będzie lepiej jak się położysz.

- Stary, nie widzisz jak ona cię oszukuje? Ona jest chora psychicznie, skoro nic nie chce jeść, a ty jak debil jej wierzysz. Z każdym dniem chudnie w oczach. Zresztą juz wygląda jak wieszak.  - do rozmowy włącza się Alex, za co piorunuję go wzrokiem.

- Jessica to prawda? Znowu się odchudzasz? - Milczę. - Mów! - krzyczy tak głośno, że aż się wzdrygam.

Nieznany numerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz