Part 14

134 9 0
                                    

Oderwałam się od chłopaka. Oparłam swoje czoło o jego patrząc się w cudowne, zielone oczy. Widziałam w nich coś w stylu radości. Speszona uśmiechnęłam się i odwróciła głowę w inną stronę. Chłopak to zauważył, więc odsunął krzesło zachęcając mnie, żebym usiadła. Siedzialam na krześle.  Nie czekałam długo, aż na przeciwko mnie zasiadł chłopak posyłając mi wesołe spojrzenie. Na moim talerzu mieściła się sałatka grecka i kaczka w sosie. Była nałożona w dość dużej porcji. Rozmyślałam co zrobić. Czy zjeść, czy też nie. Myślę, że to by było trochę niekulturalne, a nawet bym się źle z tym czuła, bo widzę, że zależało mu, żeby wszystko było idealnie przyrządzone. Stwierdziłam, że zjem. Zrobię ten wyjątek.

- Nie jesz? - Z przemyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.

- Przepraszam, zamyśliłam się.

Przeszłam do jedzenia. Zjadłam niecałą połowę porcji. Czułam obrzydzenie do jedzenia. Już widziałam większą cyfrę na wadzę. Jutro idę na siłownię. Co ty robisz dziewczyno? Skonczylam myśleć w takim momencie o tym rzeczach.

- Nie uważasz, że wszystko dzieje się zbyt wszystko? Znamy się od wczoraj. - Słowa wypłynęły z moich ust bezkontrolnie. Byłam ciekawa co sądzi na ten temat mój towarzysz.

- Czy ja wiem... Myślę, że lepiej nadać sprawom szybkiego obrotu niż zabierać sobie czas sądząc, że wszystko dzieje się za szybko. - W tym momencie przerwał. Zaczął nad czymś rozmyślać, tak jakby nad tym co dalej powiedzieć, więc nie wchodziłam w słowo i poczekałam aż zacznie kontynuować. - W końcu nieważne ile się znamy. - Na jego twarz wkradł się niepewny uśmiech.

- Racja. - Postanowiłam się nie drążyć tego tematu, bo jasno zrozumiałam wypowiedź chłopaka.

Dalej wszystko wydaje mi się lekko podejrzane. Pierwszy raz widzę go na oczy, a on mówi, że mnie zna i to na mnie czekał w tym klubie. Czyli to oznacza, ze wiedział, że przyleciał do mnie Zayn i wrócę z nim. Nic nie rozumiem z tego wszystkiego.

- Wolisz deser teraz czy później?

- Hmm... Myślę, że lepiej... Musze go jeść? Chyba nie dam rady go zjeść po tym wspaniałym daniu, którym sie najadłam.

- Nie kłam. Widzę, że ci chyba nie smakowało, bo mało zjadłaś. - Powiedział spokojnie udając rozczarowanego i smutnego co wyglądało komicznie i zaczęłam się śmiać.

- Nie jest tak jak myślisz. Ja zawsze tak jem. Szybko najadam się małymi porcjami, więc nawet nie mów, że mi nie smakowało, bo ta potrawa była przepyszna. I w dodatku to miejsce ulubione danie. Widzisz, plus dla ciebie.

- Wierzę ci. Chodź może się przejdziemy? - Kiwnęłam głową przystanąć na tę propozycję, a następnie chwyciłam dłoń chłopaka, która wystawił w moją stronę.

Szliśmy tak już kilka minut wymieniając podstawowe, mniej ważne informacje o sobie typu ulubiony kolor, typ muzyki. Nasze dłonie były ze sobą splecione, co nie powiem było trochę dziwne, bo poznałam go wczoraj, ale nie będę o tym teraz myśleć.

- A tak w ogóle to gdzie dokładnie jesteśmy?

-Jest to jeden z publicznych dworków w naszej okolicy. Projektował go mój ojciec, który przez to jest tu częstym mile widzianym gościem. Podobnie i ja. To miejsce to tak jakby mój trzeci dom.

- Trzeci?

- Pierwszy u rodziców, drugi to moje mieszkanie, bo mieszkam osobno od rodziców, a trzeci tutaj. - Nie przerywałam mu, bo chciałam, żeby skończył swoją wypowiedź, którą mu przerwałam. -  Od kąd się urodziłem bywałem tu bardzo często. Widzisz tam? - Wskazał palcem na długi, dwupiętrowy budynek, który był połączony z główną budowlą. - To hotel dla przyjezdnych. Mamy tam już nawet swój apartament prywatny. Wszystkim zarządza pani Blue. Kobieta po siedemdziesiątce. Miała kiedyś męża, ale już umarł. Traktowałam ich jak dziadków. Kiedyś, gdy moi rodzice mieli wyjazd służbowy zostałem pod opieką państwa Blue na trzy miesiące. Miałem wtedy dwanaście lat. Poświęcali mi tyle uwagi, mimo, że mieli dużo obowiązków.

Nieznany numerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz