Part 19

101 10 0
                                    

Cameron pow.

- Mam prośbę. Możemy pójść do mieszkania twojego brata? - Zapytałem.

- A co chcesz, żeby ktoś mnie trzymał przed obiciem ci tej pięknej mordki? - Jej słowa były przepełnione żalem. - Skoro musimy. - Dodała po chwili.

***

Staliśmy przed mieszkaniem brata Jessicy, która otwierała drzwi. Weszliśmy, zdjeliśmy buty i udaliśmy się w stronę kuchni. Nikogo nie było. Zdenerwowałem się. Wiem, że już łamie zasadę mówiąc o wszystkim dziewczynie, za co pewnie srogo zapłacę.  Nagle po schodach jak zbawienie zeszły osoby, których szukaliśmy. Weszli do salonu, ale nie zauważyli raczej, że jest źle. Usiadłem na fotelu. Spojrzałem na dziewczynę, która nad nami stała, prosząc aby opuściła pomieszczenia, a ta zrozumiała.

- Co jest? - Zapytał Alex przełączając kanały w telewizji. - Myślę, że nic jej nie zrobiłeś, bo inaczej będziesz odpowiadał przed nami. - Tu się na mnie spojrzał, a widząc, że jestem całkowicie poważny sam przybrał poważniejszy wyraz twarzy.

- Po to tu jestem. - Próbowałem być opanowany. - Chodzi o Marka. - Ich wzrok nie wyrażał nic słysząc to imię, ale i tak wiedziałem, że się domyślają. - Tak kurwa Marka Blacka! Jestem, a raczej byłem, dopóki się nie zakochałem w Jessice, jednym z jego ludzi.

- Czy ty sobie robisz jaja? Cholera Zayn trzymaj mnie, bo mu przypieprze. Jeśli on skrzywdził... - Wiedziałem o co mu chodzi, więc postanowiłem przerwać.

- Nie. Stop. Dajcie mi wyjaśnić, bo ona czeka na wyjaśnienia. Zacznijmy od tego, że najpierw ty. - Wskazałem na Alexa będziesz musiał jej powiedzieć o tym jak wplątałeś się w sprawy z narkotykami, a potem o tym jak spłaciłeś dług i jak sprawiłeś...

- Zamknij się. Nie musisz mówić. Wiem co będę musiał jej przez ciebie wyjaśnić. - Wziął oddech. - Jeden debil, a moje relacje z Jess pójdą się jebać!

- Może zaczniesz z jakiej paki ty tu jesteś? - Odezwał się dotąd spokojny brat dziewczyny.

- Mark dał mi zlecenie, że muszę rozkochać w sobie Jessice, a że jestem przystojny to easy. - Zgromili mnie wzrokiem, więc przeszedłem do sedna sprawy. - Kazał mi potem ją porwać i coś zrobić. Mogłem ja nawet zabić. Tylko żebyście cierpieli z tego powodu i się martwili. Ale w końcu ona zaczęła mi się podobać i dzisiaj spotkałem się z jego pracownikiem i powiedziałem, że kończę z tym.

- Cholera! - Uderzył ręką w stolik. - Wszystko przeze mnie i te pieprzone używki. - Przetarł twarz dłońmi.

- Może zawołamy Jessice, bo to ona jest tu najbardziej poszkodowana. - Próbował załagodzić zdenerwowany, jak reszta, sytuacją Williams. 

Dziewczyna od razu po tym jak ją zawołaliśmy weszła do pokoju i usiadła na drugim fotelu. Wiedziałem, że płakała, jej czerwone oczy ją zdradziły. Patrzyła na nas z rozczarowaniem, zawiedzeniem, ale też miłością. Zdałem sobie sprawę, że na nią nie zasługuje. Jest taka niewinna, bezbronna, wrażliwa, kochana. Mam ochotę zabić każdego kto ją skrzywdził, a ja należę do tych osób. Była w moim życiu takim słońcem, dla którego miało się ochotę wstać rano z łóżka.

- Macie mi coś do powiedzenia skoro mnie wołaliście chyba? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos cudu, o którym rozmyślałem.

- Ja zacznę... bo to tak jakby przeze mnie teraz cierpisz. - Zaczął przyjaciel jej brata, a również jej, jak mi mówiła ostatnio. - Kiedyś potrzebowałem pilnie pieniędzy, ale nie wiedziałem w jaki sposób mogę je szybko zarobić, więc zdecydowałem się na handel narkotykami. Jednak z czasem zamiast przybywać mi pieniędzy, one zaczęły znikać, bo podkradałem towar, dla osob, które mimo, że płaciły mi mniej to w szybszym terminie. Byłem totalnie zadłużony nie wiedziałem co robić. Pojawił się Twój brat i uratował mi tak jakby w części tyłek. To dla mnie sprzedał swój dom, żebym z tych pieniędzy zapłacił dług. Jestem mu cholernie wdzięczny. - Skończył, ale dziewczyna chyba dalej nie rozumiała.

- Ale co z tym wspólnego ma Cameron do cholery? - Krzyknęła.

- Bo nie spłacałem tego długu dość długi czas. I gdy już go postanowiłem spłacić oni dali mi nauczkę, że oddaje pieniądze tak późno i za to, że sprzedawałem byle jakim gościom towar, napdli na mnie. W napadzie brał udział jego syn, syn Marka i go pobiłem za mocno, bo do końca jego życia będzie musiał jeździć na wózku. - Zobaczyłem, że dziewczyna walczyła że sobą, żeby nie wybiec i się nie rozpłakać, a tym bardziej nie płakać przy nas. - A teraz ja z Zaynem pójdziemy na miasto, a Cameron tobie wszystko wyjaśni. - Wstał z sofy ciągnąć Zayna za łokieć. - I myślę, że nic jej nie zrobisz. - Skierował do mnie.

- Więc? - Powiedziała do mnie zaraz po tym jak chłopaki wyszli z salonu.

- Mark, on chciał się zemścić na kimś, komu Zaynowi zależy, bo on też był tam z Alexem. I wybrał ciebie. Nikt o tobie nie wiedział, ale jego ludzie szpiegowali twojego brata i dowiedzieliśmy się, gdy kupował bilety, że Austria to jego miasto rodzinne, i że ma tam ciebie i ojca. Wiedziałem o Tobie więcej niż myślisz. A ten no Kevin, on zerwał z tobą, bo go napadnięto i nakazano mu z tobą zerwać. A potem zadzwoniłem ja, bo wiedziałem, że skoro zerwał z tobą chłopak to będziesz szukać pocieszenia w ramionach innego. I zgodnie z planem przyleciałaś do Walii, a Black kazał mi cię potem porwać i dać jego ludziom, a oni mieli z tobą coś zrobić. - Dziewczyna zaczęła płakać. Chciałem ja przytulić, ale się odsunęła. Co ja zrobiłem. - Ale się w tobie zakochałem cholera! I wycofałem się! Żeby cię chronić. Jedna taka osoba jak ty zmieniła moje życie. Jeśli dasz mi drugą szansę...

- Ale co do cholery robiłeś w knajpie z tą dziewczyną? - Podniosła głowę i wbila wzrok w kanapę.

- To moja dziewczyna. Poszedłem z nią zerwać. Bo przestałem ją kochać, teraz jesteś ty. Żeby uprzedzić twoje pytanie, tak byłem z nią w tym czasie, gdy my się całowaliśmy. Ona o tym wiedziała. Sama należy do jednych z ludzi Marka. Ma mu przekazać, że odchodzę. - Mówiłem zgodnie z prawdą. - Ona powiedziała, że nie wyda im, że zerwaliśmy i będzie mnie chronić, bo ona też mnie zdradziła podczas naszego związku, i chce mieć ze mną jakiś kontakt, więc postawiliśmy na przyjaźń.

- Wyjdź! Wypieprzaj stąd! - Zaczęła krzyczeć, wskazując ręką, że mam iść do drzwi wyjściowych. Tak strasznie chciałem ją teraz pocałować, przytulić. - Nie słyszałeś? Wypieprzaj! - Dalej krzyczała przez szloch.

- Przepraszam skarbie. Tak cholernie żałuje. Nie wiedziałem, że za tą sprawą kryje się taka cudowna dziewczyna jak ty.

- Daj spokój. Nie wiem, czy ci wybaczę. Zadzwoń za... dwadzieścia dni. Tak, dokładnie tyle.

- Dlaczego za dwadzieścia dni? - Dopytywałem.

- Bo po dwudziestu dniach od pogrzebu mamy pierwszy raz wyszłam z domu. - Po tych słowach serce mnie zakuło, że wyrządziłem tyle krzywdy młodej dziewczynie, która nawet nie skończyła szkoły, przeżyła śmierć matki. - Wyjdź, błagam. Nie mam siły krzyczeć już. - Kontynuowała po tym jak się uspokoiła.

Wyszedłem. Tak jak prosiła. Z pełną świadomością, że już nigdy mogę jej nie zobaczyć. Z bólem w oczach spojrzałem na nią możliwe, że ostatni raz. Nie usłyszę jej głosu przez następne dwadzieścia dni. Co będzie wiecznością. Dla niej jestem gotów zginąć choćby z rąk tych ludzi, którzy teraz pewnie nie tylko polują na nią, ale też na mnie. Chwyciłem klamkę i wyszedłem.

Nieznany numerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz