Part 16

134 9 0
                                    

Jest już poniedziałek. Dzisiaj wychodzę wreszcie że szpitala. Od lekarza dostałam specjalną dietę. Trochę mi głupio, że sprowadziłam na Zayna tyle problemów z powodu mojej głupoty. Oczywiście wszyscy nalegali, żebym poszła do psychologa. Nawet mój tata, który przyjechał do mnie na dwa dni, ale wczoraj już odleciał do domu. Dopiero, gdy go zobaczyłam zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniłam. Jak strasznie mi go brakowało. Podczas mojego pobytu w szpitalu codziennie odwiedzali mnie Zayn, Cameron i Alex. Bardzo się do nich zbliżyłam. Z Alex'em sie bardzo zaprzyjaźniłam. Moje zaufanie do niego wzrosło. Z Camem, bo tak na niego mówię, też się do siebie przybliżyliśmy. Jestem im bardzo wdzięczna, zd byli przy mnie przez te dni i wspierali. Oczywiście rozmawiałam też przez telefon z Holly i Justinem. Oboje stwierdzili, ze byłam nieodpowiedzialna. Chcieli nawet do mnie przylecieć, ale nie chciałam, żeby specjalnie się dla mnie trudzili.  Strasznie jestem wdzięczna Bogu, że spotkałam w swoim życiu takich ludzi. Mój brat z jego kumplem obiecali, że jak wyjdę  ze szpitala to zabiorą mnie na zakupy i kupią co będę chciał. Ciekawe czy dotrzymają słowa. Że szpitala odbiera mnie Cam, z którym następnie idę do Starbucks'a.

Dochodziła godzina trzynasta. Siedziałam na jednym z krzeseł w poczekalni z wypisem że szpitala, czekając na osobę, która miała mnie odebrać.

- Tu jesteś Jess! - Krzyknął w moją stronę, a następnie podszedł i pocałował w policzek. Wziął w dłonie moją sportową, szarą torbę z Nike'a.

- Weźmiesz moją torbę? - Zaproponowałam, ponieważ ja nie miałam za bardzo jak. Lewą miałam w gipsie, a w prawej torebkę.

Chłopak chwycił torbę, a następnie objął mnie w biodrach i tak wyszliśmy ze szpitala udając sie w stronę samochodu. Stanęłam przy drzwiach od strony pasażera czekając, aż on otworzy samochód. Niespodziewanie drzwi z mojej strony zostały otworzone przez chłopaka za co posłałam mu szeroki uśmiech. Czekałam chwilę na chłopaka aż włoży torbę do bagażnika, a następnie usiądzie na swoim miejscu.

- Czyli kierunek starbucks? 

- Yes my hero.*- Po moich słowach widziałam jak kąciki ust u kierowcy się podnoszą.

- Mrrrr. - Chłopak zamruczał na moje słowa, a ja się zasmiałam.

Cameron odpalił silnik, wyjechaliśmy z parkingu i dołączyliśmy do ruchu ulicznego. Włączyłam radio. Leciała piosenka Like That, którą śpiewali chłopaki z Jack&Jack. Kocham ich i to jaką muzykę tworzą. Ona zawsze podtrzymuje mnie na duchu. Podgłosiłam radio o zaczęłam podśpiewywać. Rytm muzyki dodał mi większą pewność siebie. Splotłam moją dłoń z dłonią chłopaka, a on przekierować nasz dłonie na moje udo. Spojrzałam na bransoletkę i uśmiech wkradł mi się na twarz wspominając słowa chłopaka na temat symboli.

Siedzieliśmy przy jednym ze stolików w Starbucks'ie. Oboje zamówiliśmy sobie Berry hibisckusa. Oczywiście Cameron chciał zamówić jakąś kawę twierdząc, że napój, który zamawiam jest niedobry.

- I jak? Smakuje? - Wiedziałam, że mu smakuje.

- Wygrałaś. - Uśmiechnęłam się dumna z siebie, przy czym przygryzlam wargę. Zauważyłam, że to nie obeszło uwadze mojego towarzysza.

- Ughhh...nie rób tak. - Kazał mi przestać.

- Czemu? - Postanowiłam się droczyć.

- A chcesz, żebym...

- Dobra, okey już! - Powstrzymałam go nie chcąc, żeby kończył swoją wypowiedź tutaj.

- No właśnie. - Na chwilę zamilkł jakby o czymś myśląc. - Może byśmy dzisiaj poszli razem hm... do kina?

Nieznany numerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz