Jaylynn's P.O.V.:
W ciągu kolejnych dni policja sprawdzała dom Adeline, ale nie dzwonili do mnie, ani nie wplątali mnie w nic. Widziałam ich tylko po drugiej stronie ulicy.
Nadal czułam się strasznie źle z myślą o Adeline, podczas gdy Justin wydawał się być na to obojętny. Prawdopodobnie dlatego, że wcześniej wiele razy widział ludzką śmierć. Od kiedy miałam szwy, Justin bardziej się o mnie martwił. Nie wiem, po prostu tak czuję. Kiedy czegoś potrzebuje, on jest gotowy to przynieść. Nie, żeby te szwy mi przeszkadzały, nawet ich nie czuję.
Dzisiaj idę je zdjąć. Muszę tylko pójść do tutejszego lekarza, on mi je zdejmie. Przynajmniej tak powiedzieli mi ludzie w szpitalu.
- Zaniosę cię tam - proponuje Justin, a ja od razu potrząsam głową, nawet jeśli wiem, że Justin nie pozwoli mi pójść.
- Twoje stopy muszą do końca wyzdrowieć! - tłumaczy, po czym mówi mi, żebym wskoczyła mu na plecy. Nie chcę zaczynać kłótni, więc po prostu robię to, co mówi.
Z łatwością zanosi mnie do lekarza i dokładnie przygląda się, gdy on wita się ze mną tak, jak zrobiłby każdy miły lekarz.
Odkąd byłam w szpitalu, zapach nie zaskakuje mnie tak bardzo. Wiem, że osoba przede mną jest człowiekiem, ale ostatnio upewniam się, że zjadam/wypijam rano dość krwi, to nie przejmuje się tym.
- Dzień dobry, co mogę dla ciebie zrobić? - pyta uprzejmie starszy mężczyzna. Ma szare włosy i przyjazny uśmiech.
- Ostatnio miałam zakładane szwy na stopy i lekarz w szpitalu powiedział, że mogę je tutaj zdjąć - tłumaczę, z łatwością zdejmując buty.
- Nie bolą? - pyta lekarz, a ja kręcę głową w odpowiedzi.
- Jak się zraniłaś? - pyta, badając moją lewą stopę.
- Weszłam na szkło - mówię, a on przytakuje.
- Dobrze, zdejmę je - mówi, składając dłonie.
Patrzy na mnie, gdy powoli zaczyna je rozcinać, ale ja ani drgnę. Nadal nie pojmuję, że nie czuję żadnego bólu, który powinnam czuć. Ale jestem pewna, że mogę z tym żyć.
Justin stoi w rogu pomieszczenia, całkiem niewidzialny, ponieważ lekarz mógłby go zauważyć.
Pokazuje mi uniesione kciuki, a ja potrząsam głową, uśmiechając się, bo gdybym się do niego odezwała, lekarz pomyślałby, że oszalałam.
- Możesz wstać - mówi nagle, gdy składa dłonie.
- Dobrze, dziękuję - mówię uprzejmie. Wypełnia kilka papierów i podaje mi je, gdy kończy. Po całej tej papierkowej robocie i pożegnaniu, ja i Justin wychodzimy.
- Więc teraz nie będziesz mnie już nosił? - drażnię Justina, gdy idziemy po jezdni.
- Oh, chcesz, żebym to zrobił? - odpowiada śmiertelnie poważnie na moje pytanie, a ja chichoczę, gdy on zatrzymuje się i prawie zanosi mnie na miejsce.
- Żartowałam! - śmieję się, gdy on kręci głową.
- Z twoimi stopami już w porządku? - pyta mnie zainteresowany, gdy chwyta moją dłoń, kołysząc nią w przód i w tył pomiędzy nami.
- Tak naprawdę nigdy nie czułam się lepiej, więc tak - odpowiadam mu, gdy posyłam mu uśmiech. Wyraz jego twarzy jest teraz tak niewinny. Nikt nie pomyślałby o nim, jako kimś, kto zabija ludzi. Gdybym zobaczyła go teraz na ulicy, nie znając go, pomyślałabym, że idzie kupić lody. To znaczy, gdybyście go teraz zobaczyli, wiedzielibyście, co mam na myśli.

CZYTASZ
Blood // JB [PL]
Fiksi PenggemarOryginał: SupraBiebr Tłumaczenie: luvmyjcalm #91 in Fanfiction - 08.05.17