Chapter 66

3.4K 124 35
                                        

Jaylynn's P.O.V.:

- To nie działa, Aiden! - wrzeszczę do niego, gdy czuję wypływające z moich oczu łzy.

- Skoncentruj się! - krzyczy na mnie. Też traci nadzieję. Wiem, że tak. Tak jakby zawsze próbował myśleć pozytywnie, nawet jeśli nie wie, czy to zadziała.

Spoglądam na twarz Justina, pokrytą wyschniętą krwią. Wygląda okropnie. Nigdy go takim nie widziałam.

- Proszę, Justin - szepczę, gdy kładę dłonie na jego policzkach.

Aiden uporał się z rozcięciem lin, którymi był związany. Ostrożnie kładziemy Justina na ziemi, a ja nachylam się nad nim.

Nie może być za późno. Patrzę na oczy Justina, mając nadzieję, że niedługo się otworzą. Próbuję skoncentrować się mocniej niż kiedykolwiek. Tylko ja i Justin.

Wracam myślami do wszystkich wspomnień, które stworzyliśmy. Sprawił , że tak szybko się zakochałam. Nie mogę go stracić.

Nagle widzę jak pod powiekami jego oczy się rozświetlają. Prawie podskakuję ze szczęścia, ale ledwie to robię, światło znika.

- Nie trać koncentracji - odzywa się Aiden, gdy też patrzy na Justina.

Znowu się koncentruję i chwilę później dzieję się to samo. Nie otwiera oczu, ale one się rozświetlają.

Przypominam sobie spotkanie Justina. Weszłam do piwnicy i przed sobą zauważyłam 2 dziwne światła, tak jakby wpatrywały się prosto we mnie. To był Justin. Był w moim domu. Pamiętam, jak śmiertelnie mnie przeraził. Ale czego się spodziewacie. Wprowadzacie się do nowego domu i od razu myślicie, że jest nawiedzony.

Nagle zauważam, że rany na twarzy Justina się leczą. Rozcięcie na wardze w mgnieniu oka staje się dla mnie niewidzialne. Jego oko też nie jest sine.

- To działa - słyszę mamrot Aidena i też zdaję sobie z tego sprawę. On wraca. To nie koniec.

Po około 20 sekundach oczy Justina znowu gasną. Nie wygląda też źle. Jego twarz nadal pokrywa krew, ale wygląda to tak, jakby bawił się z małym dzieckiem w błocie. Nie wydaje się, żeby coś mu się stało.

Aiden i ja wpatrujemy się w Justina. Czekamy i czekamy. Ale Justin nie otwiera oczu.

- Nie zadziałało? - pytam Aidena, a on marszczy brwi.

- Nie wiem... - odpowiada, a ja rozglądam się wokół, zauważając bałagan, w którym jesteśmy. Nie możemy uciec. Jesteśmy w pułapce, gdyby ktoś wszedł do namiotu.

- Musimy go stąd wynieść - mówię Aidenowi, a on wzdycha.

- Jak? Ucieczka bez zauważenia przez Alexę czy kogokolwiek innego jest niemożliwa - oznajmia i ma rację.

- Ale nie możemy czekać, aż w końcu otworzy oczy! Kto wie, jak długo to zajmie! - kłócę się, ale Aiden kręci głową.

- Musimy czekać. Jeśli się nie obudzi, będziemy musieli go tu zostawić. Nie możemy zostać tu dłużej. Jeśli spróbujemy go stąd zabrać, będziemy martwi. Cała trójka. Wiesz to - oświadcza, a ja marszczę brwi.

Złość we mnie narasta.

- Co?! Oszalałeś? Nie zrobiliśmy tego wszystkiego na darmo! Nie zostawię tu Justina. Mam gdzieś, co zrobisz, ja zostaję tu, dopóki się nie obudzi - Aiden wzdycha i wstaje.

- Sprawdzę, czy jest ktoś na zewnątrz - oznajmia, a ja przytakuję.

Spoglądam na Justina i wzdycham. Obudź się, proszę. Wiem, że umrzemy, jeśli wkrótce się stąd nie wydostaniemy.

Blood // JB [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz