Jaylynn's P.O.V.:
Kły natychmiast wysuwają się spomiędzy ust Justina. Dziwnie jest go tak oglądać. Dlaczego po prostu nie da Calumowi szansy? Nic nie zrobił, a on już traktuje go jak wroga.
- Justin, jest okej - mamroczę, próbując go uspokoić, ale on prawie warczy, gdy się odzywam.
- Powiedziałem, co on tu, kurwa, robi - powtarza Justin, prawie nie ruszając ustami. Jest zły, ale nie powinien. Jestem jedyną osobą, która decyduje, kto zostanie w tym domu, on jest mój.
- Zostanie tu, a ty powinieneś już zacząć go akceptować, ponieważ go nie odeślę - mówię Justinowi, mój głos jest głośny i wyraźny.
- On, co? - pyta mnie Justin z lekkim zmieszaniem na twarzy, ale zły wyraz twarzy jeszcze nie zniknął. Jest nawet gorzej. Jest wściekły.
- Zostanie tu - powtarzam i chwytam Caluma za ramię, żeby przejść obok Justina.
Justin po prostu tam stoi, jest zszokowany.
- Jaki jest, kurwa, twój problem? - pyta mnie Justin, gdy odwraca się twarzą do nas.
Wyraz twarzy Caluma nadal jest taki sam. Mogę wyczuć, że jest przestraszony. Nic nie mówi i wiem, że tego nie zrobi.
Ale ja też bym nie mówiła, gdyby zobaczyła tak złego na mnie Justina. Może jest na mnie zły, ale tego nie wiem, nie przejmuję się tym teraz.
- Mój problem? Żaden. Mogę przyprowadzać do domu, kogo chcę. Jedynie ty robisz z tego problem - odpowiadam Justinowi, gdy zdejmuję sweter. Kładę go na krześle i kieruję się do kanapy w salonie. Calum stoi obok mnie, prawdopodobnie nie wiedząc, co robić.
- On jest problemem - wyrzuca z siebie Justin, gdy spogląda na Caluma.
- Justin, przestań. Daj mu szansę - mówię, patrząc na tych dwóch chłopaków.
Justin wygląda jakby w każdym momencie mógł zaatakować Caluma, i nie znam się, ale myślę, że Calum nic by nie zrobił. Stoi bezradnie, przestępując z nogi na nogę.
- Dlaczego bym miał? - odzywa się Justin, podchodząc bliżej Caluma. Kiedy prawie przed nim stoi, wchodzę pomiędzy nich.
- Nawet nie waż się zrobić mu coś - oznajmiam, gdy kładę dłoń na jego klatce piersiowej, lekko go odpychając.
- Dlaczego powiedziałaś mu, żeby z tobą wrócił? Godzinę temu kłóciliśmy się o nich, a teraz ty przyprowadzasz go do domu? - kłóci się ze mną, udając, że Caluma tu nie ma.
- Ufam mu, jasne. Nie wiem, co dzieje się w jego głowie, ale teraz jedyne, co mogę zrobić, to mu zaufać. I ty też powinieneś - mówię Justinowi, a on się śmieje.
- Myślisz, że zaufam temu czemuś? - śmieje się, pokazując na Caluma. Robi to w taki sposób, jakby był przedmiotem.
- Tak, i 'to coś' ma imię - odpowiadam, podczas gdy on kręci głową.
- Dokonujesz złego wyboru, Jay - mamrocze Justin, wpatrując się w Caluma za mną.
- Nie, nie dokonuję. Nie możesz nic z tym zrobić. To mój wybór, że pozwalam mu zostać i nie zmienię zdania - mówię Justinowi, wyraźnie słysząc jak Calum przełyka ślinę.
- Powinieneś się bać. Nie zamierzam pozwolić ci jej oszukać - syczy na Caluma Justin, od razu bierze krok w tył.
- Justin, wystarczy - mówię, gdy go odpycham, ale Justin odsuwa mnie na bok. Przełykam ślinę, gdy tak robi.
- Nie mogę nic z tym zrobić, ale muszę mieć cholerną pewność, że wiesz, że będę miał cię na oku. Jeden zły ruch i jesteś martwy - mamroczę Justin w twarz Caluma, a potem po prostu się odwraca i odchodzi.
CZYTASZ
Blood // JB [PL]
ФанфикOryginał: SupraBiebr Tłumaczenie: luvmyjcalm #91 in Fanfiction - 08.05.17