Kochani, rozpoczynamy oficjalne poprawianie. Na początku sporej zmianie uległ prolog. Myśle, że w tym wydaniu dużo lepiej pasuje do tej historii. Ponadto pierwsze rozdziały również przejdą dość spore zmiany, tak żeby wszystko lepiej ze sobą współgrało :D
---------------------------------------------------------------------
Czekałam w wyznaczonym miejscu od pięciu minut, a po nim wciąż nie było śladu. Powoli zaczynałam się tym martwić. Nie znałam protokółu na tyle, żeby wiedzieć co powinnam zrobić w takiej sytuacji. Miałam jego numer telefonu i teoretycznie mogłabym spróbować do niego zadzwonić, ale wiedziałam, że to zabronione. Jedynym wyjątkiem była sytuacja bezpośredniego zagrożenia zdemaskowania. Miałam nadzieje, że za chwilę do tego nie dojdzie.
Gdzie on się podziewał ? A jeśli coś się mu stało ? Zaczynałam się coraz bardziej denerwować. Podeszłam bliżej krawędzi. Przede mną rozpościerało się miasto możliwości. Większość drapaczy chmur była wciąż mocno oświetlona mimo późnej pory. Neonowe napisy błyszczały na ich szczytach. Miasto nigdy nie zapadało w sen. Życie toczyło się tutaj nieustannie. Coś w tym widoku mnie przyciągało, ale nie zapierało oddechu w piersi tak jak na początku.
Usłyszałam w oddali jakiś odgłos, więc szybko odwróciłam się w stronę wejścia na dach. Nikt oprócz niego nie powinien wiedzieć o tym miejscu. Instynkt samozachowawczy kazał mi jednak wziąć pod uwagę możliwość, że mogłam właśnie zostać zdemaskowana i ktoś idzie się ze mną rozprawić. Zaczęłam szybko rozglądać się w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, z którego zobaczę osobę wchodzącą bez jednoczesnego ujawnienia swojej obecności. Na szczęście po prawej stronie znajdował się przestarzały bilbord, za którym mogłam się ukryć. Miałam z tego miejsca idealny widok na drzwi.
Nie minęło nawet kilka sekund i wyraźnie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili ujrzałam wyłaniająca się postać. Na początku nie byłam stuprocentowo pewna czy jest to osoba, z którą powinnam się spotkać. Było zbyt ciemno. Ale jak tylko podszedł bliżej krawędzi dachu nabrałam pewności, że to on. Szybko wyszłam mu naprzeciw.
- Spóźniłeś się, myślałam że coś się stało.
- Bo stało się, jest gorzej niż zakładaliśmy - ton jego głosu był bardzo poważny
- Czy On o mnie wie ? - zapytałam z niepokojem.
- Jeszcze nie, ale to się może niedługo zmienić. Musimy poczynić odpowiednie kroki - spojrzał na mnie i wiedziałam, że to co zaraz powie na pewno mi się nie spodoba - Zgodzisz się na to spotkanie.
- Nie ma mowy, nie zrobię tego- krzyknęłam w jego stronę - Nie zmusisz mnie - odwróciłam się w kierunku drzwi.
Chciałam jak najszybciej uciec z tego przeklętego dachu. On był szybszy i złapał mnie za rękę ciągnąc z powrotem w swoim kierunku.
- Naprawdę myślisz, że twoje zdanie ma jakiekolwiek znaczenie w tej sytuacji ? Bo jeśli tak to jesteś w ogromnym błędzie. Zgodzisz się, ale nie dlatego, że ja Ci tak karzę, ale dlatego, że znasz konsekwencje. A jestem pewny, że nie chcesz się z nimi mierzyć
- Wal się - próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku.
Nie chciałam tego, ale zdawała sobie sprawę, że nie miałam zbyt wiele do powiedzenia. Wchodząc w ten układ podpisałam na siebie wyrok. Musiała grać według ich zasad. Jednak jeśli miałam przystać na to, musiała być chociaż pewna, że będę mogła liczyć na jego pomoc.
- Nie chcę tego, ale wiem, że muszę się zgodzić - powiedziałam szybko - Mam jednak pewien warunek.
- Jaki ? - zapytał ironicznie i puścił moją rękę z uścisku.
- Pomożesz mi. Nie zostawisz mnie samej sobie.
- Możesz na mnie liczyć - odpowiedział poważnie - Zawsze - delikatnie ścisnął moją dłoń, jakby próbował dodać mi otuchy.
Spojrzała mu prosto w oczy i wierzyłam, że mówi prawdę.
Gdybym w tym momencie znała prawdę nigdy bym mu nie zaufała...
CZYTASZ
Zabójcza Gra [Zakończone]
RomanceRose Cole osiągnęła wszystko o czym od dawna marzyła. Wyrwała się z deszczowego i ponurego Londynu, dostała świetną prace w Nowym Jorku. Jej nowy szef od razu zrobił na niej wielkie wrażenie, a na dodatek jest poważnie nią zainteresowany. Wszystko j...