Rozdział 22

1.7K 103 4
                                    

Tydzień nieubłaganie zbliżał się ku końcowi. Pogoda w Nowym Jorku nieustannie dopisywała, codziennie świeciło piękne letnie słońce. Kiedy tylko miałam chwilę czasu patrzyłam przez wielkie okno w moim biurze i podziwiałam zachwycającą panoramę miasta, które nigdy nie śpi. 

Przeszłam na prawdę wiele, żeby się tutaj znaleźć. Wiele lat nauki, wyrzeczeń, aby dostać się tutaj. Kiedy przyleciałam do Ameryki zachłysnęłam się nią i chyba nadal jestem pod jej pływem. Wciąż oddycham Nowym Jorkiem, ale teraz powietrze jest dużo cięższe niż było. Przenika moje komórki dogłębnie i pozostaje w nich. Czuje, że to mojej miejsce, należę tutaj. Nigdy nie odczuwałam tego w Londynie. Zawsze tam mieszkałam, myślałam, że tam jest moje miejsce na Ziemi, ale się pomyliłam. Anglia stała się innym, dawnym życiem. 

Niewiele godzin dzieliło mnie od soboty, a konkretniej niespodzianki zaplanowanej przez Jamesa. Nie wiem co mam o niej myśleć, mogę się wszystkiego spodziewać. Nie boje się go już tak jak wcześniej. Przez cały tydzień trenowałam z Jane i chyba szło mi nawet nieźle. Po tamtym uderzeniu nie zostało już prawie śladu, a nie zyskałam też nowego. Mam bardzo duże zakwasy, rano jest mi ciężko wstać. Agentka praktycznie mnie nie oszczędza. Na początku byłam tym rozdrażniona, ale teraz zdaje sobie sprawę, że dzięki temu staje się silniejsza. Zaczynam na prawdę wierzyć w to, że zostanę prawdziwą agentką. Jest to coraz bardziej prawdopodobne. We wszystkim wspiera mnie Luke. Na początku nie lubiłam go zbytnio, ale zaczynam się powoli do niego przekonywać. Codziennie zawozi mnie do bazy i odbiera, w między czasie opowiada mi o agencji, jej zadaniach i celach. Dowiedziałam się dzięki temu, na prawdę wiele i zaczynam coraz bardziej wierzyć w swoją misje. Wcześniej to było tylko zadanie, teraz jest to powoli część mnie i nowego życia, które z dnia na dzień zaczyna mi się jeszcze bardziej podobać. 

Dzisiaj po pracy nie czeka mnie trening, ale spotkanie wszystkich osób zaangażowanych w zadanie. Na pewno będzie na nim Robert, myśl o nim nadal sprawia mi ból. Myślałam, że na treningach wyładuje swoją  frustracje i ból, ale  nie jest to takie proste. Nie można tak z dnia na dzień o kimś zapomnieć, szczególnie jeśli się go kocha, a ja chyba nadal go kocham. 

Spoglądam na zegar i widzę, że już czas na mnie. Zaczynam powoli zbierać swoje rzeczy. Chowam telefon do torebki, zamykam notatniki, porządkuje dokumenty. Słyszę, że drzwi do mojego biura się otwierają. Odwracam się i widzę Jamesa opierającego się o futrynę, jak zwykle wygląda nienagannie, szary garnitur idealnie odszyty i czarna koszula opinająca się na jego mięśniach. Jedno muszę mu przyznać jest cholernie przystojny. 

- Widzę, że już się zbierasz, ale mam nadzieję, że pamiętasz o naszej weekendowej wycieczce - uśmiecha się i widzę rząd jego idealnie białych zębów, jedną rękę trzyma w kieszeni spodni, a drugą ma luźno opuszczoną wzdłuż tułowia. 

- Oczywiście, że pamiętam - uśmiecham się - Ale chciałabym wiedzieć gdzie mnie zabierasz - podchodzę do niego bliżej. 

- Rose, to ma być niespodzianka, pamiętasz ? 

- Wiem, ale nie możesz mi zdradzić chociaż odrobinki ? -  jestem tak blisko, że nasze ciała praktycznie się stykają.  Mężczyzna zbliża swoją dłoń i zakłada mi kosmyk włosów za ucho. 

- Chciałbym kotku, ale nie mogę. Niespodzianka to niespodzianka i nie dowiesz się nic ode mnie wcześniej. 

- Naprawdę ? - robię maślane oczka i zaczynam jeździć ręką po jego klatce. 

- Kotku, jeśli zaraz nie przestaniesz mnie kusić, to szybko nie wyjdziesz z tego biura, a przecież zbierałaś się do domu.

- Przecież cię nie kuszę, tylko ładnie proszę o szczyptę informacji - szepczę do jego ucha i delikatnie całuje w szyję.

Zabójcza Gra  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz