"Muszę uwierzyć, że tego chcesz, nie chcę cię skrzywdzić" rozdział dwunasty

186 7 0
                                    

Dzisiejszy dzień był nie lepszy niż wczorajszy. Dzisiaj już czułam jak boli mnie  ręka.

Adam powiedział mi dzisiaj, że chyba znowu będzie spotykał się z Mary.

Wspaniale.

Aktualnie prowadzę wspaniałe życie miłosne, jeden mnie nie chce, a przed drugim uciekłam.

Siedziałam na kanapie rozmyślając i przeglądając społecznościówki. Luke siedział obok mnie i czytał coś na telefonie. Tata rozłożył się na sofie i oglądał jakiś serial. Mama chyba była jeszcze w biurze, bo jej godziny pracy są bardzo dziwne. Czasem pracuje w domu, czasem jest w biurze od siódmej do czternastej a czasem od dziesiątej do wieczora. Stwierdziłam, że nadszedł czas pouczenia się, bo potem jeszcze bardziej nie będzie mi się chciało. Po dwóch godzinach odrabiania lekcji i uczenia się postanowiłam iść po coś do picia do kuchni. Nalałam sobie trochę jakiegoś soku i ruszyłam w stronę schodów, lecz przerwał mi to dzwonek do drzwi.

-Kto to może być?- zapytał tata.

-Pan Zachary? - zapytał znajomy głos, na co odwróciłam się i prawie nie upuściłam szklanki.

Co on tutaj robi? To bardzo złe miejsce na spotkanie z nim.

-Tom? Co ty tutaj robisz? - podali sobie rękę.

Cholera, oni się znają. To jeszcze gorzej...

-Przyszedłem do Lydii - powiedział niepewnie, a tata popatrzył na mnie pytająco.
-To wy się znacie?- zapytał zdziwiony ojciec.
-Tak się składa, że znamy- odpowiedział za mnie uśmiechając się w moją stronę, przez co zarumieniłam się.

Podeszłam pod wyjście, ubrałam szybko buty i wyszłam z nim na zewnątrz mijając zdezorientowanego ojca i zamykając za sobą drzwi.

Przybliżył do mnie i popatrzył prosto w oczy.

-Co się wtedy stało Lydio? Zrobiłem coś nie tak?- zapytał zdeterminowany by otrzymać odpowiedź.

-Sama nie wiem, byłeś wspaniały. To moja wina- powiedziałam chwiejnym głosem.

- Czyli ci się podobało? - zapytał z nadzieją, na co pokiwałam potwierdzająco głową rumieniąc się.

Złapał moje dłonie i w tym momencie skończyła się cudowna chwila.

-Co to do cholery jest?!- zapytał zdenerwowany podnosząc moją siwą dłoń.

-To nic- wyszeptałam.

-Odpowiedz mi Lydio, kto ci to zrobił? Znowu tata?! Cholera nie wiedziałem, że twój ojciec jest do tego zdolny. Znam go od jakiegoś czasu i jest spokojnym człowiekiem - mówił, nadal patrząc na moją rękę, jego oczy stały się czarne.

-To- skinęłam na rękę- To moja wina i nikogo więcej.

-Co ty zrobiłaś? - zapytał zdziwiony, puszczając swoje spięte mięśnie.

-Tak wyszło- próbowałam wywinąć się od odpowiedzi.

-Moja mała Lydia- wyszeptał całując delikatnie całą moją dłoń.

Zbliżył swoje usta do moich i zatrzymał się na chwile.

-Chyba... chyba wiem, czemu się boisz- mówił sam do siebie jakby myśląc- Nigdy się nie całowałaś.

Odsunął mnie.

-Nie mogę tego zrobić, nie chcę cię skrzywdzić-motał się-ale tak bardzo mnie pociągasz.

Nie wiedziałam, co zrobi. Odwrócił się i chciał odejść.

-Zostań- poprosiłam w ostatnim momencie i złapałam go z rękę- Chcę tego.

Odwrócił do mnie twarz, jego oczy były zaszklone i zabłysnęły, kiedy złapaliśmy kontakt. Przyparł mnie do ściany zewnętrznej mojego domu i wpatrywał mi się prosto w oczy.

-To nie jest dobry czas, a ja nie jestem odpowiednim człowiekiem- skwitował, samemu próbując uwierzyć w własne słowa.

Co robić? Nie chcę go tracić, potrzebuję go.

-Przestań- stałam tam próbując być stanowcza.

-Lydio, zrozum mnie...

-Nie! Nie wmówisz mi, że jesteś nieodpowiedni- powiedziałam stanowczo.

-Cholera, ty jesteś taka niewinna, a ja... dużo przeszedłem.

-Więc naucz mnie- wyrzuciłam z siebie, a on zamilkł. Zbliżył się do mnie. Nie wierzyłam, że to powiedziałam.

-A więc tak?- teraz to on stał przy ścianie i trzymał moją dłoń na swojej szyi. Kiedy nasza skóra się zetknęła poczułam ciepło, przesunął rękę z szyi na policzek.

-Pocałuj mnie Lydia- wyszeptał, a ja zawahałam się.

-Pocałuj mnie, bo zaraz nie wytrzymam i sam to zrobię- drżał.

Chyba za długo zwlekałam, bo szybko obrócił nas i teraz ja byłam przy murze.

-Nie! Ja nie mogę-powiedział odsuwając się ode mnie. Zakrył twarz rękoma i przetarł.

-Przepraszam Lydio, muszę uwierzyć, że tego chcesz, nie chcę cię skrzywdzić- jego słowa brzmiały dziwnie.

-Czemu tak myślisz, że mnie skrzywdzisz?- zapytałam nie przemyślając swoich słów.

-Ja...-przeczesał ręką włosy- potrafię być natarczywy- wyszeptał wstydząc się tego, co właśnie wyznał.
-Nie wierze ci, jesteś dobrym człowiekiem. Czuję to- pocieszyłam chłopaka.

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz