"Przecież ufałam mu, kocham..." rozdział czwarty

266 6 0
                                    

Kiedy wróciłam do domu, nikogo jeszcze nie było. Miałam jakieś piętnaście minut do powrotu Luke'a z pracy i godzinę na przyjazd taty z jego kancelarii. Mama niestety wyjechała na kilka dni, bo prawdopodobnie ma obmawiać jakiś kontrakt, z resztą sama nie wiem, o co chodzi, bo nie dopytywałam. Wiem tylko, że wróci pojutrze.

Zdjęłam płaszcz oraz buty i ruszyłam do swojego pokoju, czyli miejsca, które kochałam. W moim pokoju trzy ściany są ciemnofioletowe i jedna biała. Od drzwi mam przeuroczą toaletkę, pod oknami dachowymi duże dwuosobowe białe łóżko, po prawej stronie jest biurko i fotel, a po lewej wielka przesuwna szafa. Przebrałam się w dresy i podkoszulek, po czym rozłożyłam się na kanapie w salonie czekając na brata, który powinien być za kilka minut.

Chwilę później usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a potem kroków po schodach.

Przy wejściu stał Luke spoglądając na mnie i cicho śmiejąc się.

-Cześć brat! Jak tam w pracy?- zapytałam, wcześniej zarażając się od niego śmiechem.

-Cześć leniu. No jak w pracy, praca, praca i praca.- mówił, nadal cicho chichocząc.

-Zdecydowanie za dużo pracy- powiedziałam próbując zachować powagę. Niestety nie udało się bo znowu wybuchliśmy śmiechem.

-Skończmy to, bo zaraz mi się zwróci - stwierdził łapiąc się za brzuch, po czym poczłapał do swojego pokoju, który jest naprzeciwko mojego.

Zwlekłam się z kanapy i poszłam do kuchni zastanawiając się, co mogłabym ugotować na obiad. Podeszłam do dużej dwudrzwiowej lodówki i otworzyłam ją w poszukiwaniu czegoś, co mogłabym wykorzystać do przygotowania posiłku. Znalazłam piersi z kurczaka. Postanowiłam zrobić pastani z kurczakiem i sosem ziołowo-czosnkowym.

Czterdzieści minut później zmywałam naczynia po posiłku, podczas gdy Luke poszedł do swojego pokoju i czekałam na tatę by podać mu cieplutki obiad.

Po chwili usłyszałam trzask drzwi i głośne kroki. Mój tata Zachary wszedł do kuchni, a ja nadal zmywałam, więc stałam tyłem do niego.

-Może się kurwa ze mną przywitasz?-warknął.

Odwróciłam się i zerknęłam na jego twarz, wyrażała wściekłość. Przez jego brodę i mocno zbudowaną jak na adwokata sylwetkę dodałam mu jeszcze kilka punktów do złowrogiego wyglądu.

-Przepraszam. Dzień Dobry Tato- powiedziałam próbując zakryć lekkie przerażenie.

Po czym podeszłam i uściskałam go, myśląc, że może to go, choć trochę uszczęśliwi.

Ojej, chyba miał bardzo zły dzień, bo czuć od niego alkohol, a jego oczy kipą złością i bólem. Nawet, gdy go przytuliłam nie drgnął i nadal stał wściekły.

-Może chcesz obiad? Zrobiłam makaron i kurczaka - powiedziałam próbując go nie zdenerwować bardziej (ale bardziej chyba się nie da).

-Daj -wysyczał mierząc mnie wzrokiem, na co wzdrygnęłam się i posłusznie podałam mu obiad.

Wychodząc popatrzyłam jeszcze chwilę na niego. Usiadł przy wysokim krześle i powoli jadł. Miał na sobie elegancką dopasowaną marynarkę i spodnie oraz koszulę w jakieś symetryczne maleńkie wzorki.

Martwię się o niego, mimo że powinnam być zła, że na mnie krzyczy. Ma stresującą pracę, przez co czasem chodzi zły i się upija. Nie jest alkoholikiem, chyba robi to by zapomnieć. Mama zawsze jakoś go uspakaja. Więc co teraz?

Nie wiedziałam, co zrobić, ale wiedziałam, że wiele sama nie wskóram. Poszłam w stronę do pokoju Luke'a i zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiadał, więc uchyliłam i zobaczyłam, że nie ma go w środku. Z drugiej strony drzwi zobaczyłam kartkę z napisem ,, Pojechałem do Leny i wrócę późno :* Luke"

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz