"Nie chce by ktokolwiek Cię skrzywdził" rozdział szesnasty

181 6 0
                                    


-Lydia, wytłumacz mi o co chodzi- powiedział Luke siadając na fotelu.

-Sama nie wiem.

-Tom?

-To długa historia-podrapał się po karku, widać było że bał się reakcji brata.

=

-Co zrobiłeś?!

-Byłem zalany i nie panowałem na sobą-tłumaczył się Tom.

-Ale to nie zmienia kurwa faktu, że wyjebałeś nią o stół!

-Luke, to nic. Wybaczyłam mu-uspakajałam brata.

-Czy ty siebie słyszysz?! ON ZROBIŁ CI KRZYWDĘ. Naprawdę miałem cię za inteligentną...

-Skończ! Ty- wskazałam na Toma- Jedziesz do domu. A Ty-przeniosłam wzrok na brata- Jesteś chujem i się do mnie nie odzywaj jak jestem taka głupia!

Rozpłakałam się, wybiegłam na piętro, zamknęłam w pokoju i opadłam na łóżko. Miałam dość wszystkich mężczyzn dookoła, nadopiekuńczego brata, nachalnego chłopaka i zakłamanego ojca. Marzyłam by, choć na chwilę zostawili mnie w spokoju. Niedoczekanie, zadzwonił mój telefon.

-Adam?

-Lydia, co się stało? Dziwnie brzmisz.

-Nie, wszystko w porządku. Czemu dzwonisz?-skłamałam.

-No wiesz, mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale...

-Nie mogę dzisiaj-odpowiedzieliśmy na raz.

-Czemu?-zapytałam.

-Idę na randkę z Mary.

-Okej, muszę kończyć. Do poniedziałku-zbyłam go.

Słyszycie ten dźwięk? To dźwięk jeszcze bardziej niszczonych marzeń.

Najsmutniejsze jest to ile czasu straciłam. W tym momencie tak cholernie go nienawidzę, że aż mam ochotę rozszarpać.

Wyjrzałam za okno, z podjazdu zniknęło czarne BMW Toma oraz srebrne BMW Luke'a. Co oznaczało że zostałam sama. Postanowiłam oddać się porządkom, mając nadzieję, że Luke szybko nie wróci.

=

Przez następne kilka dni zbywałam Toma tym, że muszę się uczyć i jestem zajęta. Luke'a omijałam i unikałam jakichkolwiek konfrontacji z nim. Dzisiaj postanowiłam porozmawiać poważnie z tatą.

-Musimy pogadać-oznajmiłam wchodząc do jego gabinetu w pracy.

-Mam przerwę, więc mów o co chodzi słońce-uśmiechał się.

-Czegoś tu nie rozumiem, najpierw mówisz mi że Tom jest dobry, a potem każesz mu złamać mi serce? - byłam dziwnie opanowana.

-Skąd ty...

-To nie jest ważne! Czemu kazałeś mu trzymać się ode mnie z daleka?- nie wiedział co odpowiedzieć. Pogładził ręką po brodzie, a potem przeczesał włosy.

-On... On ma złą przeszłość. Wiesz, znam jego ojca i jesteśmy przyjaciółmi. Kiedy Tom był młodszy... był agresywny. Często wpadał w bójki, miewał też napady złości. Z czasem poprawiło mu się, ale nie chce by ktokolwiek Cię skrzywdził. Poza tym pomiędzy wami jest prawie sześć lat różnicy... -wyznał.

-Rozumiem, ale mam prośbę.

-Hm?

-Nie wyrzucaj go, on jest dobry i mimo wszystko nie zasłużył.

-Da się zrobić- puścił mi oczko.

-Dziękuję tato i nie martw się - podeszłam do niego i objęłam.

-Kocham Cię córuś.

-Ja Ciebie też.

Nie spodziewałam się tego jaką przeszłość miał Tom, z drugiej strony niezbyt go to usprawiedliwia. Dałam sobie czas, jemu też. Zastanawiam się też czemu nie powiedział mi o tym. Może myślał że go odtrącę? I czy tak naprawdę potrafię być z kimś takim?

-Panie Hardy, byłem w sądzie i... - do gabinetu wszedł nie kto inny jak Tom, zatrzymał się szybko kiedy zobaczył mnie- Lydia?-na jego twarz wpłynął dziwny wyraz twarzy.

-Hej- posłałam mu nieśmiały uśmiech- To ja wam już nie przeszkadzam- puściłam tacie oczko i szybko wymknęłam się z gabinetu unikając wzroku Toma.

-Czekaj-wyszedł za mną, odwróciłam się do niego-Miałaś dzisiaj być cały dzień w domu, powiedziałaś że nasz dużo nauki.

-Unikasz mnie?-zapytał smutny. Pokiwałam głową i chciałam się odwrócić i wyjść, ale uniemożliwił mi to ściskając moją dłoń.

-Co się dzieje? Nie chcesz już mnie znać?-pytał z bólem w oczach.

-Nie wiem co czuję, chcę Cię znać ale... ale nie wiem zrobiło się dziwnie-motałam się.

-Dasz mi szansę?-zapytał z nadzieją gładząc kciukiem moją dłoń-Zależy mi na Tobie.

-T-Tak-wyjąkałam. Naprawdę wiele do mnie znaczy kiedy komuś na mnie zależy.

-Dziękuję-przytulił mnie mocno-Co ty na randkę w następną sobotę?

-W następną sobotę jest Sylwester.

-Ooo, a robisz coś w Sylwestra?-był blisko, patrzył na mnie tymi pięknymi oczami.

-Nie, ale nie chce imprez, posiedziałabym w domu a potem poszła na miasto czy coś-oznajmiłam opierając się o blat recepcji.

-To zrobię ci idealnego Sylwestra-pocałował mnie w policzek i odszedł puszczając oczko.

=

Dzisiaj mamy Wigilię, mimo że moi rodzice mają trochę inne poglądy to zawsze obchodzimy święta rodzinnie i tradycyjnie.

Niestety nadal nie pogodziłam się z Lukiem. Mam nadzieję dzisiaj to się stanie, bo dalej bez niego nie wytrzymam. Minął równy tydzień i tęsknie za rozmowami z nim. Na szczęście dzisiaj wszyscy mają wolne, pomagam mamie w kuchni. Tata razem z Lukiem są na zakupach. Tak wysłałyśmy do sklepu dwóch facetów, którzy totalnie nie potrafią robić zakupów. Na szczęście mama zrobiła im listę, ale i tak założę się że nie kupią wszystkiego. Z pewnością nabędą jakiś dobry alkohol bo "dobra cena" typowo.

Około godziny siedemnastej wyszłam z pod prysznica z mokrymi włosami i suszarką w ręku. Drzwi się poruszyły, a przez nie do pokoju wparował Luke.

-Siostra, musimy pogadać-oznajmił- Przepraszam Cię za mój wybuch wtedy i naprawdę nie wierzę, że dałaś się tak potraktować. Cholera, kocham Cię bardzo i nie zasługujesz na takie traktowanie.

Nie odzywając się, zbliżyłam się do niego i przytuliłam z całej siły.

-Też Cię kocham Luke-wyszeptałam-brakowało mi Ciebie.

-Okej mopsie, zbieraj się bo za godzinkę kolacja, a dziewczyńskie sprawy długo zajmują-pośpiesznie opuścił pokój, zostawiając mnie z uśmiechem na twarzy.

Wieczór minął przyjemnie i zabawnie jak zawsze. Tata i Luke cisnęli cały czas dobrymi żartami, wywołując śmiechy, a potem coraz ciekawsze tematy rozmów. Dostałam też kilka smsów z życzeniami.

W tym od Toma:
Mam nadzieje, fajnie mijają ci Święta. Szkoda, że nie ma mnie przy Tobie, ale widzimy się za kilka dni. Do zobaczenia mała 😘

Kochany mój...

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz