'Oby był lepszy niż koniec tego' rozdział osiemnasty

149 6 0
                                    




Przeniosłam pocałunki na jego szyję i klatkę piersiową, całowałam delikatnie. Wszystko co robiłam było niepewne i nowe. Znowu wisiał nade mną. Było mi cholernie przyjemnie. Usłyszałam głośne dobijanie do drzwi. Tom zignorował to chcąc przejść dalej, jakby nie mógł się powstrzymać.

–Ktoś puka.

–Na pewno nikt ważny-odpowiedział cicho, zaczynając ściągać moją dolną część bielizny.

-Tom kotku! Otwórz drzwi! Wiem że tam jesteś kochanie! Stęskniłam się za tobą i twoim...-usłyszałam damski głos.

Po kilku sekundach zrozumiałam co się dzieje.

-Zostaw mnie!-wykrzyczałam odskakując od chłopaka.

-Ale-wyjąkał.

Zaczęłam pośpiesznie szukać ubrań zakładając je. Moje oczy przepełniły się złością oraz smutkiem. Moje ręce drgały, tak samo jak reszta ciała. Nie czekałam nawet na wytłumaczenia. Doskonale wiedziałam co usłyszałam.

-Byłam idiotką, jak mogłam Ci zaufać-wyszeptałam zbierając płaszcz. On zdążył otrząsnąć się po odepchnięciu. Nie wydusił z siebie ani słowa więcej. Zdążył tylko rzucić czymś, a potem mocno uderzyć w ścianę. W sekundzie wszystkie moje dobre emocje wyparowały. W tamtej chwili nienawidziłam go. Ma kogoś innego. Czego się spodziewałam? Dwudziestotrzyletni przystojny wierny facet i ja?

Wybiegłam szybko przepuszczając w drzwiach bardzo szczupłą blondynkę po dwudziestce.

Przez ostatnie tygodnie było nieźle, myślałam że się ułoży, że będziemy razem szczęśliwi. Uwierzyłam w to że jest wspaniałym chłopakiem, że mimo wad naprawdę mnie pokocha, że znaczę dla niego wiele, że mu zależy, że wie jak bardzo mnie kurwa zrani jeśli znajdzie sobie kogoś innego. Idealną blondynkę z perfekcyjnym ciałem. Nienawidzę siebie.

Wydostałam się z budynku i usiadłam na pobliskiej ławce. Nie mogłam powstrzymać natłoku emocji. Łzy popłynęły mi po policzkach. Wydałam z siebie bezsilny jęk chowając twarz w dłoniach. Nie mogę w to uwierzyć. Wykorzystał mnie. Kurwa mać wykorzystał. Dochodziła dwudziesta trzecia. Podkuliłam nogi i objęłam je rękami. Płacz nie ustępował, a ja coraz bardziej traciłam sens istnienia. Byłam zła, na samą siebie i na tego cholernego dupka.

Otrząsnęłam się, chciałam się spić. Nie czuć nic i nie myśleć. Postanowiłam wbić się do pierwszego lepszego klubu w okolicy, ale koniec końców nie miałam jak wrócić więc skierowałam się do domu. Ubrałam płaszcz, poprawiłam sukienkę i ruszyłam powolnym krokiem w stronę przedmieści. Czułam się cholernie zraniona, naprawdę myślałam że jest dobry. Czy ja nie mogę być szczęśliwa?

Postanowiłam jednak szybko wrócić do domu i dopiero tam się spić. W tamtym momencie chciałam nie istnieć. Czułam jeszcze większe obrzydzenie do samej siebie. Kurwa mać, a ja chciałam powiedzieć mu że coś do niego czuje. Nie wierzę, po prostu kurwa nie wierzę że ma inną.

Szybko dotarłam do domu, ściągnęłam płaszcz i ruszyłam w stronę pokoju po swój zapas alkoholu. Po ostatnim razie została mi jeszcze połowa butelki. Szybkim ruchem wlałam dużą ilość do ust. Piekło jak cholera, ale zrobiłam tak jeszcze kilka razy. Czułam rozchodzące się po moim ciele ciepło, gorące łzy na policzkach i piekący smak whisky w gardle. W mojej głowie zaczęło szumieć, krzyczałam tłumiąc wrzask poduszką, płacząc i rzucając się po kanapie. Byłam wściekła jak cholera. Po kilku głębszych przestałam odczuwać jakiekolwiek emocje. Rozłożyłam się na kanapie, usłyszałam huki sztucznych ogni.

-Nowy rok. Oby był lepszy-wyszeptałam i odpłynęłam.

=

Obudziłam się rano z okropnym bólem głowy. Niestety nie zdążyłam nacieszyć się samotnością, bo nade mną stał rozbawiony Luke.

-Zezgonowałaś?-zapytał.

-Chyba tak-zobaczyłam, że nadal jestem w sukience. Głowa nie bolała tak mocno jak przypuszczałam że będzie. Nie do końca pamiętałam w tamtym momencie co stało się wczoraj. Wstałam pośpiesznie z sofy i mijając brechtającego brata ruszyłam do swojego pokoju. Z tamtąd zabrałam dresy u za duży sweter i weszłam do łazienki. Po zmyciu resztki makijażu obejrzałam się w lustrze. Szczerze to wyglądałam jeszcze gorzej niż myślałam. Opuchnięte oczy oraz spierzchnięte wargi, po prostu wspaniale. To chyba jakiś cud, że Luke nie zauważył. Po kąpieli ubrałam się szybko i podreptałam do kuchni.

-Opowiesz mi co się stało i czemu nie ma Cię u Toma?-zastanawiałam się chwilę, po czym nagle wszystko do mnie wróciło. Przypomniałam sobie wszystko. Zamarłam, a oczy zaczęły mnie piec. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale bolało, bolało bardzo mocno. Opuściłam szybko kuchnię i wróciłam do pokoju zamykając drzwi, a potem wpychając się pod kołdrę. Niestety nie powstrzymałam łez, wróciło do mnie wszystko co stało się wczoraj. Jak mogłam o tym zapomnieć? Nie wierzę. Prawie się kochaliśmy. Kurwa, czy to naprawdę się stało? Ktoś mnie objął.

-Spokojnie siostra-pogłaskał mnie po głowie-Nie płacz już.

Leżałam jeszcze chwilę trzymana w uścisku brata. Nie miałam kompletnie siły aby cokolwiek zrobić. Jednak po jakimś czasie to ustało, nie płakałam, ale wciąż się trzęsłam.

-Wytłumacz mi proszę co się stało-prosił wciąż mnie głaszcząc-Lydia boję się o Ciebie.

-Jest dobrze-wydusiłam-Mam po prostu zły dzień-dodałam uspakajając się powili. Zdecydowanie nie chciałam opowiadać o tym co wczoraj zaszło pomiędzy mną a NIM. Tak bardzo chciałam zapomnieć o nim i wszystkim co z nim związane. Nie widzieć już nigdy na oczy.

-Ktoś dzwoni-oznajmił Luke wskazując palcem na szafkę z wibrującym telefonem. Sięgnęłam ręką, na ekranie zobaczyłam zdjęcie uśmiechniętego chłopaka oraz imię, za którego zapomnienie dałabym teraz wszystko.

-Nikt ważny-odrzuciłam połączenie, moim oczom ukazało się powiadomienie o trzydziestu wcześniejszych nieodebranych połączeniach od Toma.

-Luke, nic się nie dzieję. Naprawdę, nie denerwuj się i nie martw o mnie. Mam trochę zły dzień, zrozum-wypowiedziałam błagalnym głosem.

-Wiem że mnie zbywasz. Nie odpuszczę Ci, ale po prostu dam czas-oznajmił wychodząc z mojego pokoju. Zakopałam się w kołdrę, telefon wibrował jeszcze kilka razy, jednak po jakimś czasie usnęłam.

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz