Było ciemno, szłam alejką do miejsca gdzie zawsze spotykałam się z Adamem. Do umówionej godziny pozostało jeszcze nie więcej niż pięć minut. Rozejrzałam się, dookoła mnie była tylko ciemność i mało widoczne zarysy gałęzi oraz pni drzew. Gdzieniegdzie widać było latarnie świecące jasnożółtym światłem. Ujrzałam ławkę i siedzącego na niej bruneta. Nie powiem, stresowałam się jak cholera. Przez cały dzień chodziło mi po głowie pytanie o to czemu chciał się ze mną spotkać.
– Hej – przywitałam się nieśmiało.
– O jesteś. – Adam szybko wstał i przytulił mnie mocno.
Zdziwiona jego nagłą czułością, po chwili odwzajemniłam uścisk.
– Chodź, zabieram cię na cieplutką herbatkę – oznajmił z uśmiechem i pociągnął mnie za sobą.– Czemu chciałeś się ze mną spotkać? – zapytałam spoglądając na siedzącego ma przeciwko bruneta. Adam zawiesił wzrok na czymś nade mną i kilka razy pomieszał parujący napój.
– W sumie to dawno się nie umówiliśmy, tak poza szkołą – odpowiedział po chwili z uśmiechem. – Jak robiliśmy to kiedyś. – Pokiwałam głową i wlepiłam wzrok z kubek.Cała nasze spotkanie przebiegło w dziwnej atmosferze. Chłopak był uśmiechnięty i ciągle mówił do mnie miłe rzeczy oraz ciskał śmiesznymi sentencjami. Ja za to myślami byłam daleko, ciągle czułam niedawne pocałunki blondyna i na samą już myśl robiło mi się ciepło. Nie to, że ignorowałam Adama. Po prostu nie angażowałam się w tę rozmowę jak dawniej. Nie wyczuwałam też takiej więzi jaką czułam kilka tygodni temu. Powoli zaczęła denerwować mnie jego obecność, to jaki był i to w jaką relację pogrążona byłam przez ostatnie półtora roku. Jakbym obwiniała go za to co do niego czułam. Naprawdę wiele oddałabym by wcześniej zakończyć tę chorą grę.
– Idziemy się jeszcze przejść? – zapytał wychodząc z budynku.
– Jasne. – spojrzałam przelotnie na twarz bruneta, który lekko przygryzał wargę.
Niby czułam się przy nim dobrze, a jednak coś mi w tym wszystkim nie grało. Adam zachowywał się dość nienaturalnie. Kiedy wychodziliśmy wyglądał na lekko zdenerwowanego i nieco zamyślonego.Szliśmy chwilę, aż dotarliśmy do części centralnej parku. Znajdował się tam mały zbiornik wodny otoczony krzewami. Oddzielała nas od nich duża metalowa barierka. Wieczorem miejsce było ładnie oświetlone i przede wszystkim odludnione. Stałam przy balustradzie wpatrując się w będącego obok mnie chłopaka, który dokładnie analizował okolice.
– Ładnie tutaj – dodał po chwili ciszy.
– Zgadzam się, jest tak nastrojowo – uśmiechnęłam się czując szczypanie mrozu na policzkach.
Mimo mrozów lubiłam zimę i wszystkie jej aspekty. Uwielbiałam kiedy padał śnieg, kiedy wieczory były takie długie, kiedy mogłam bez wachania zakopać się w ciepły, mięciutki koc i czytać kolejną książkę.
– Wiesz Lyd? Chyba muszę Ci coś powiedzieć – zaczął poważnie.
– Czemu brzmisz tak dorośle? – zaśmiałam się nerwowo.
– Zepsułaś chwilę! – udał naburmuszonego.
– No już spokojnie – oznajmiłam z czekając na wyznanie.
– Teraz to już nieważne. – nadal był naburmuszony.
–No chodź tu. – pokonałam odległość pomiędzy mną a chłopakiem i wtuliłam się w niego. Przytulenie zawsze dobrze na niego działało.
– No dobrze. Wybaczam – powiedział wciąż trzymając mnie w ramionach.– Chciałeś mi coś powiedzieć – zaczęłam po kilku minutach rozmowy o bezsensownych rzeczach.
– No tak, ale no ja nie wiem – zmieszał się i nerwowo zagryzł wargę – Lydia wiesz, znamy się długo – spauzował, a ja wstrzymałam oddech. – Ja, ja coś do ciebie czuję.
Zamarłam. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem.
– T-ty co? – wydukałam, a moje serce było bliskie zawału.
– Chyba się w Tobie zakochałem – odpowiedział.
Nie wiedziałam co robić, byłam zmieszana jak nigdy. Jednak głównie czułam złość, która nie miała i powinna mieć powodu. Bo czemu miałabym być na niego wściekła za to że powiedział mi to co czuje.
Najgorsza myśl jaka mnie dopadła to fakt iż Tom nie powiedział mi niczego podobnego.Chłopak przedemną był chyba bardziej zmieszany. Stał i poszukiwał na mojej twarzy jakiejkolwiek odpowiedzi. Jednak nie myślał za długo, podszedł i pocałował mnie. Czułam, że to akt desperacji. Nie oddałam pocałunku, chociaż przez sekundę taka myśl chodziła mi po głowie.
Zauroczenie nim znikło, a ja uciekłam ze łzami w oczach. Czułam się rozdarta i wykorzystana? Rozmowa mogłaby tylko pogorszyć mój stan. Chciałam zadzwonić do Toma, ale jego obecność z pewnością nic by tu nie pomogła. Próbowałam oddychać głęboko. Przez chwilę dławiłam się płaczem, nie mogąc złapać tchu. Musiałam się komuś wygadać, chociaż cholernie nie chciałam. Zatrzymał mnie znajomy głos - Max.
– Zaczekaj! – wykrzyczał, kiedy na jego widok ruszyłam w przeciwnym kierunku.
Niestety po chwili zatrzymał mnie mocny ucisk na ramieniu. Mężczyzna zaszedł mnie od przodu i obdarzył przenikliwym spojrzeniem. Przez jeszcze chwilę chciałam się wyrwać, ale skutecznie uniemożliwiała mi to dłoń owinięta wokół mojego nadgarstka. Zresztą po ostatnim razie jeszcze nie przestał mnie boleć.
– Puść mnie proszę – poprosiłam nadal łkając. Zaśmiał się, a ja zaczęłam znów szarpać.
– Serio? Będziesz mi tu płakać? – zakpił.
– Proszę – wyjęczałam błagalnie.
Nadal nie ustępował, ale puścił mnie kiedy byłam już bliska kolejnego wybuchu płaczu. Niefortunnie potknęłam się w momencie kiedy ręka szatyna opuściła mój nadgarstek. Upadłam na chodnik, lekko uszkadzając sobie skórę na dłoni. Mężczyzna podał rękę, aby mi pomóc. Nadal się śmiał. Nie chcąc już patrzeć na tego popierdoleńca wstałam, ominęłam go szybko i ruszyłam do wyjścia z parku. Usiadłam na ławce przy przystanku. Będąc już nieco spokojniejsza wysłałam bratu sms'a.Do Lukey:
Przyjedź po mnie pod parkOd Lukey:
Będę za dziesięć minutPowili do mnie docierało, co właściwie się wydarzyło. Czułam się okropnie winna wszystkiemu co zaistniało. Pocałował mnie, zrobił to bez mojej zgody. Mimowolnie po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Czym do cholery sobie na to zasłużyłam. Jeszcze ten dupek. Co on tutaj robił?
– Siostra, co się stało? Czemu płaczesz? – Luke podszedł i objął mnie mocno, że poczułam się w końcu bezpieczna.
– Ja, ja nie wiem co tu, ja nie – bełkotałam.
– Ćśśś, spokojnie opowiesz mi później – pogładził ręką po moich plecach i zaprowadził w stronę samochodu. Pomimo upłynięcia chwili, nadal się trzęsłam. Sama nie wiedziałam czemu byłam w aż tak złym stanie. Kiedy usiadłam na fotelu pasażera, emocje lekko opadły. Przymknęłam oczy marząc by ten wieczór nigdy się nie wydarzył.Siedząc tak przez chwilę musiałam przysnąć, bo uchwyciłam tylko moment kiedy byliśmy już na podjeździe. Weszłam szybko do domu i pomknęłam w stronę pokoju. Nie chciałam póki co rozmawiać z nikim. Wolałam sama poukładać sobie to wszystko w głowie. Obawiałam się, że rozmowa z kimkolwiek namieszałaby jeszcze bardziej. Przebierając się, a potem leżąc i patrząc w sufit miałam kompletną pustkę w głowie. Chciało mi się płakać, a zarazem śmiać. Dodatkowo Max, przez którego zraniłam sobie dłonie. Przez nadmiar adrenaliny w moim ciele, ból poczułam dopiero gdy znalazłam się już w swoim pokoju. Nie wiedziałam czego ten człowiek ode mnie chce i dlaczego dąży do tego żeby mnie skrzywdzić. Bałam się, a na samo jego wspomnienie przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a zaraz potem ujrzałam twarz Luke'a. Był zmartwiony, jego wzrok wyrażał zatroskanie.
– Powiesz mi teraz? – Usiadł koło mnie.
– Okej, no więc pamiętasz może Adama?
– Tak, zdążyłem go poznać – odpowiedział.
– Wiesz, że byłam z nim totalnie zakochana nim spotkałam Tom'a? – Przytaknął. – On, on dzisiaj wyznał że coś do mnie czuje i pocałował.
Luke zmarszczył brwi i lekko zacisnął rękę w pięść.
– A ty co zrobiłaś? – warknął.
– Nic, nie oddałam pocałunku. Uciekłam od niego - wyznałam.
– Mhm – Ktoś was widział? – dopytał.
– Nie, ale... – spauzowałam, bo nie wiedziałam czy powiedzieć mu prawdę – Max był w pobliżu.
– Rozmawiałaś z nim? – Widziałam ból w jego spojrzeniu.
– Tak, niestety miałam przyjemność – skrzywiłam się na samą myśl o tym człowieku. Brat szybko wychwycił, że coś nie gra. Uniósł brwi do góry kiedy ujrzał moje dłonie. Chciałam by ten wieczór skończył się szybko, niestety ostatnio los lubi mi płatać figle.Wracam do pisania 🖖🏻
CZYTASZ
Zauroczenie
Teen FictionZauroczona w swoim najlepszym przyjacielu Lydia próbuje ułożyć sobie życie. Jadnak to mężczyźni w nim namieszają.