"Przejdziemy to razem. Wszystko się ułoży, rozumiesz?" Rozdział 29

118 4 0
                                    

(...) – Witaj kochanie - wyszeptał mi do ucha i zanurzył się w moją szyję całując namiętnie każdy skrawek skóry. Błądził dłońmi po moich piersiach i udzie.

– Tom - wymruczałam.

– Tom? Chyba mnie z kimś pomyliłaś - zadrwił chłopak za mną. Obróciłam głowę i ujrzałam... Maxa.

Obudziłam się zrywając z łóżka. Kolejny koszmar w tym tygodniu. Odkąd wróciłam ze szpitala codziennie śni mi się ON. Powoli zaczęło mnie to męczyć. Co noc zrywałam się z łóżka cała spocona. By moje męki nie były zbyt znośne, codziennie po kilkanaście razy dzwonił do mnie Tom. Wiedziałam, że niestety kiedyś będę musiała się tym zająć. Ten czas chyba nadszedł.

Do Tom:

Lepiej, jeśli nie będziemy się już spotykać. Dziękuję za wszystko.

Ze łzami w oczach nacisnęłam 'wyślij'. Mimo płaczu wiedziałam, że tą decyzją oszczędzę bólu wszystkim. Tom zasługuje na kogoś normalnego. Kogoś, kto potrafi kochać.

Położyłam się z powrotem, ale niedane mi było zasnąć, więc znów usiadłam na łóżku. Dochodziła czwarta rano, za oknem robiło się widno, okoliczny krajobraz był purpurowo-szarawy. Topniejący śnieg sprzyjał depresyjnej atmosferze. Podobał mi się taki widok, bo oddawał w pełni moje aktualne samopoczucie.

Poczułam pragnienie, więc powoli zeszłam do kuchni po szklankę czegokolwiek. Najchętniej byłby to alkohol, ale biorę leki, a jakoś nie chcę się jeszcze zabijać. W lodówce znalazłam jedynie mrożoną herbatę, robioną przez mamę.

Biorąc łyk zimnego napoju przymknęłam oczy czując chłód w gardle. Tego mi było trzeba. Okalający mnie chłód wywoływał u mnie uczucie spokoju.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Zesztywniałam.

Cicho podeszłam do wejścia i sprawdziłam, kto przyszedł.

Tom, co on tu do cholery robił?

Niestety jeszcze trwające przeziębienie dało się we znaki i niekontrolowanie zakaszlałam.

– Lyd kochanie, otwórz mi drzwi – powiedział stukając palcami w powierzchnię. Moje ciało zaczęło drżeć, byłam w rozterce. Z jednej strony miałam nadzieję już nie dojdzie do naszego spotkania, a z drugiej chciałam wiedzieć czy u niego jest w porządku. Przez te kilka dni chciałam zapytać o to Luka lub tatę, ale nie potrafiłam. Poza tym Luke był wściekły na Toma i uważał go za głównego sprawcę całego bajzlu.

Jednak jego łagodny głos mnie przekonał. Mimowolnie tęskniłam. Podeszłam do drzwi i niepewnie przekręciłam zamek. Uchyliłam drzwi i spotkałam smutne niebieskie tęczówki mojego... nie wiem już kogo. Miał sińca na policzku i gojącą się ranę na łuku brwiowym. Wyglądał jakby się bił. Szybko zbliżył się do mnie i mocno uścisnął.

– Proszę, puść mnie. – wyszeptałam będąc na skraju wybuchnięcia płaczem i paniki.

– Jezu, co on ci zrobił – pogładził kciukiem mój policzek, szybkim ruchem odsunął się i znów obdarzył mnie wzrokiem pełnym bólu i współczucia. Zaraz potem zamknął drzwi, przez które zdążyło się już wedrzeć dużo zimnego powietrza.

– Wejdź - wyjąkałam i cofnęłam się wpuszczając chłopaka do przedpokoju gdzie zdjął buty. – Chodź na górę – wypowiedziałam beznamiętnie i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę schodów. Czułam wciąż niedaleką obecność chłopaka, więc nie obracałam się w jego stronę. Obawiałam się, że nie dam rady już dłużej wytrzymać bez łez. Weszłam do pokoju, a zaraz za mną Tom, który je cicho zamknął.

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz