"Bał się tak samo jak ja" rozdział 26

112 5 0
                                    



Po obiedzie zaczęłam przygotowania do wyjścia. Jak to zazwyczaj, najwięcej czasu spędziłam na wybieraniu ubrań. Postanowiłam założyć czarną sukienkę z dużym dekoltem w serek, a zamiast rajstop czarne pończochy, których noszenie ostatnio bardzo polubiłam. Dzięki Niemu w końcu poczułam się ładna. Mówił mi tyle miłych rzeczy, że zaczęłam choć trochę w siebie wierzyć.

Z całym zestawem ubrań ruszyłam do łazienki. Położyłam je na pralce i przypomniałam sobie, że zapomniałam z pokoju bielizny. Otworzyłam drzwi. Okazało się że w pokoju jest Luke. Stał od mnie tyłem i oglądał zdjęcie moje i Toma, które leżało na komodzie. Myślałam, że mnie nie zauważył.
– Jesteś szczęśliwa?– Obrócił się do mnie przodem unosząc w dłoni owe zdjęcie.
– Nadal tak– odpowiedziałam zmęczona ciągłymi pytaniami ze strony brata. Rozumiem, że się o mnie martwi ale to już zaczyna być irytujące.
–To dobrze.– Dziwnie się uśmiechnął i szybko opuścił mój pokój. Lekko zmieszana zabrałam potrzebne rzeczy, wróciłam do łazienki i dalszych przygotowań.

Wzięłam prysznic, zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam włosy. Byłam już prawie gotowa. Spojrzałam w lustro i ujrzałam lepszą wersje siebie. Polubiłam ją.

Nie mogłam przestać się uśmiechać kiedy byłam już niedaleko mieszkania Toma. Może dzisiaj stanie się to o czym marzę? Powie mi? Cholera, ja się stresuję.

Nieśmiało wystukałam kod w domofonie i pociągnęłam klamkę. Wychodząc po schodach nie potrafiłam wziąć racjonalnego wdechu. Przez moją głowę przewijały się miliony scenariuszy dzisiejszego wieczoru. Pod koniec myślałam już tylko o zatopieniu się w ramionach mojego chłopaka. Człowieka uszczęśliwiającego mnie coraz bardziej. Pozwalającego mi zapomnieć o przeszłości i uwierzyć w cokolwiek. Nacisnęłam klawisz dzwonka. Poczułam szarpnięcie, a potem już tylko ciemność.


Miotałam się w nicości. Minęła dłuższa chwila nim poczułam jakiekolwiek bodźce.  Bałam się jak cholera. Jednak prawdziwy strach nastąpił kiedy okazało się, że moje nadgarstki i kostki zaklejone są srebrną taśmą izolacyjną. Przyłączone zostały do nóg oraz oparcia krzesła. Pomimo licznych prób, nie udało mi się uwolnić. Próbowałam krzyczeć, lecz moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Trzęsłam się niemiłosiernie. Czułam że zaraz stanie się coś jeszcze gorszego. Dookoła mnie była ciemność. Natomiast nade mną świeciła się świetlówka. Na suficie wisiało ich jeszcze kilka. Wydałam z siebie prawie niemy jęk, który rozniósł się po, jak wnioskuję, hali z wielkim echem.

Po chwili usłyszałam obijanie się obcasa przy bucie o podłogę. Jednak nie była to jedna osoba. Szedł ktoś jeszcze z słyszalnie nierównym krokiem. Serce biło mi tak mocno, że aż poczułam mocne kłucie po którym zaczęłam się dusić. Przy kolejnej próbie uspokojenia oddechu łzy spływały mi już po szyi.
Około trzech metrów ode mnie zapaliło się światło. Szybko spojrzałam w tamtą stronę. Stało tam dwóch mężczyzn. Sekundę później w tym nieco mniej zbudowanym rozpoznałam Toma. Szarpał się z człowiekiem, który prawdopodobnie chciał przywiązać go do krzesła. W pewnym momencie wyszeptał kilka słów, po których blondyn przestał walczyć. Posłusznie usiadł i dał się związać. Podejrzewałam, że mężczyzna go zaszantażował.

-No i mamy tu szczęśliwą parę. - powiedział sarkastycznie porywacz. Podszedł to mnie i uniósł dwoma palcami mój podbródek. Chcąc, nie chcąc musiałam współpracować. Spojrzałam mu w oczy, chcąc okazać jak najwięcej bólu. Nie był to nikt kogo znałam. Mężczyzna był młody, pewnie w wieku Toma. Był zbyt dobrze zbudowany, aby którekolwiek z nas mogło stawić mu czoła. Brunet miał wzrok, jakby chciał przewiercić mnie na wylot. Przez krótką chwilę złapałam kontakt wzrokowy z moim ukochanym. Patrzył na mnie jakby przepraszał, że kiedykolwiek go poznałam. Bał się tak samo jak ja. Był przerażony.

-Oto nasza piękna Lydia. Pewnie zastanawiasz się co nas tutaj sprowadza. A może już wiesz? -zapytał, na co pokręciłam głową na znak 'nie'.
-Już wyjaśniam. Otóż twój chłoptaś wpierdolił moją ukochaną do więzienia . Myślę, że trafił na nieodpowiednich ludzi i teraz za to zapłaci. - nacisnął moją szyję tak, że nie mogłam nabrać powietrza to płuc. Dusiłam się, obraz zaczął ciemnieć.

-Zostaw ją! Ona nikomu nic nie zrobiła!- krzyknął Tom, a mężczyzna cofnął rękę, założył na pierś i zaśmiał się. Zachłysnęłam się powietrzem, powodując powtórne salwy kaszlu. Jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogłam normalnie oddychać, łzy płynęły mi po policzkach.

Mężczyzna podszedł do Toma i kucnął przed nim. Wyciągnął z kieszeni nóż, który zaczął obracać w placach.
-Mógłbym Cię zabić, ale przecież możesz jeszcze zobaczyć jak zniszczę to co kochasz najbardziej.– znowu spojrzał na mnie.

ZauroczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz