Luke był zszokowany.
Jego oczy były wielkości podstawek do filiżanek, a usta same się rozchyliły.
- N-no powiedz coś. - wyjąkałem już z mniejszą pewnością siebie.
- Przepraszam. - szepnął. - Jezu, tak strasznie przepraszam! - z jego oczu wypłynęły łzy, a ramiona przyciągnęły mnie do niego zaciskając w ciasnym przytulasie. - J-ja nie chciałem żeby tak wyszło! Nie myślałem, że zacznę schizować przez zwierzątko... Wydawało mi się, że to się dzieje tylko przy nowych ludziach.
Czułem jak jego łzy moczyły mój podniszczony sweterek, ale nie przejmowałem się tym. Jedyne co siedziało mi w głowie, to fakt że Luke płacze i muszę coś z tym zrobić.
- Jest okey już, tylko rób nie mi tego znowu. - wydukałem niepewnie. Trochę gubiłem się przy dłuższych zdaniach i traciłem poprawną kolejność słów. To że tak płynnie wygłosiłem mu reprymende, było jakimś cudem.
- Jesteś naprawdę hybrydą? Myślałem, że to tylko fikcyjne postacie. - chyba nadal nie dowierzał, bo co chwila dotykał moich uszek lub ogona.
- Jestem eksperymentem. Zrobili nas dziesięć, czwórka łącznie ze mną podjęła próbę ucieczki. Udało się trójce. Od tamtego czasu żyłem na ulicy. - wyjaśniłem.
- O mój boże...
- W dzień jestem kotem, a w nocy zmieniam się w... To. - nie mogłem nazwać się człowiekiem.
- Codziennie? Zawsze zawsze?
- Mhm. Odkąd istnieje.
- Co wtedy robisz?
- Nic. Siedzę cicho, żeby nikogo nie obudzić. Od kiedy Ash i Cal mnie przyłapali, zazwyczaj robię sobie herbatę albo czekoladę. Prawie zawsze rozmawiają ze mną w nocy. Czy to złe, że oboje są chłopakami?
- Myślę że-
- Uważam, że to co zrobili ludzie jest okrutne. Dlaczego podważają równość i niesamowitość miłości?
- Nie wi-
- Nie powinni tego robić. Nie wszyscy mają możliwość odczuwania tego pięknego uczucia, a oni jeszcze je niszczą.
- Mały-
- To takie beznadziejne! Ludzie powinni być tacy szczęśliwi, jeśli ktoś z ich otoczenia odnalazł swoją drugą połówkę, a nie krytykować go. Istnieje tyle osób, które po prostu wiedzą, że nigdy nie zasłużą i nie otrzymają od kogoś tego uczucia. Inni powinni im pomagać, a nie obgadywać i wyzywać co z nimi jest nie tak!
- Mikey! - przerwał mi głos Luke'a.
- Co? - popatrzyłem na niego z zrospaczonym wyrazem twarzy.
- Nie jesteś jedną z tych osób. Masz kogoś, kto jest gotowy oddać ci całe swoje serce, więc uspokój się i nie płacz maluchu.
- Co? Ja... Płacze? - dotknąłem swoich policzków i istotnie, moje palce były mokre od łez. - Och Lukey! - rzuciłem się mu na szyję i rozpłakałem jeszcze bardziej.
- Shhh no już... Już jest okey, jest dobrze Mały. - szeptał pocierając moje plecy.
- Jestem taki żałosny. - pociągnąłem nosem.
- Nie, nie jesteś. Jesteś cudowny Mikey.
- Skąd wiesz moje imię?
- Calum tak cię nazwał, kiedy cię znalazłem w tych krzakach przed domem. Wtedy zacząłem się zastanawiać czy jesteś zwykłym kotkiem. Później oni z tobą rozmawiali w nocy, a wczoraj słyszałem szum wody od prysznica.
- Powinieneś już iść spać. - powiedziałem szybko zerkając na zegar. Dochodziła szósta.
- Teraz już mi się nie opłaca.
- Ale nie, prześpij się jeszcze trochę.
- Al-
- Proszę. - przerwałem mu. - Po prostu idź do pokoju. Za chwilę do ciebie przyjdę. Proszę Lukey!
- Okey. - westchnął.
Trzy minuty później byłem już na czterech łapach. A raczej trzech, bo ta złamana jeszcze nie była w pełni sprawna.
Wspiąłem się na górę i wślizgnąłem do pokoju Hemmo. Niebieskooki od razu skierował wzrok w moją stronę i zamrugał kilka razy widząc, że jestem w formie do której się przyzwyczaił.
- Jak to się dzieje? - uniósł mnie na poziom swojej twarzy i spojrzał dokładnie w oczy. - Hm chyba nie powiesz mi teraz zbyt wiele.
- Meow! - miałknąłem i polizałem jego nos.
- Słodziak. - wyszeptał mi do ucha.
Prychnąłem cicho na co ten zaśmiał się wesoło.
Δ•Δ•Δ
Wczoraj dodałam 4częściowe opowiadanie!
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Kocie Uszka / Muke
FanfictionZa dnia kotek, w nocy jedynym kocim elementem który pozostaje są uszy i ogon. Michael nie ma lekko, a Luke jedynie chce mieć zwierzątko i widząc słodkiego kociaka w małym zaułku, po prostu musi wziąć go do domu.