W nocy Luke usiadł na swoim łóżku i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Co się z tobą ostatnio dzieje Mikey?
- N-nie rozumiem o c-co ci chodzi. - wyjąkałem, przerażony myślą, że mógłby zobaczyć mój duży brzuch który pojawił się kilka dni temu i dziś był już naprawdę wielki.
- Jesteś częściej markotny i chowasz swoje piękne ciało przed wszystkimi.
- Ja nie...
- Proszę, powiedz mi co się dzieje kochanie. Naprawdę się o ciebie martwię.
I w tym momencie się poddałem.
Zrzuciłem z siebie pierzynę i czekałem na jego reakcje, która była natychmiastowa.
- O mój boże... Ty... J-jesteś w ciąży? - cały się trząsł, co wskazywało, że jest tym przestraszony.
Ja też nie chciałbym w jego wieku zostać ojcem, jednak będę nim jako jeszcze młodszy od niego.
Spuściłem głowę, a blondyn wypuścił powietrze ze świstem.
- J-jak to się stało? Kiedy? - przysunął się do mnie, uniósł sweterek i zaczął delikatnie głaskać mój brzuch, a potem po prostu położył na nim dłoń wgapiając się w niego.
- To nie będą ludzkie dzieci. - powiedziałem cicho, a mu chyba trochę ulżyło. - To nie będą do końca twoje dzieci. - szepnąłem zaciskając oczy.
- Co?
- Wtedy, kiedy zniknąłem, zostałem zgwałcony przez jakieś koty.
- Czemu nic nie mówiłeś?
- Bałem się. Szczególnie po tym, jak czytałeś o kociej ciąży. Ja nie wiem czy to będzie kocia ilość dzieci, czy ludzka. Po prostu nie wiem. Ale... - pociągnąłem nosem. - J-ja n-nie pozwolę w-wam... - nie potrafiłem dokończyć tego zdania. Te słowa, po prostu nie mogły przejść mi przed gardło. Krztusiłem się nimi.
- Shh... Wiem, wiem Mikey. - wziął mnie w swoje ramiona i zaczął delikatnie bujać, a po mojej twarzy lały się łzy. - Nawet nie przeszło mi to przez głowę. No już, nie płacz. To jest naprawdę okey. Będziemy mieć w domu małe kotki. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo Ashton będzie posikany, a Calum będzie ciągle się z nimi chciał bawić.
Podczas gdy Luke mówił, ja zdążyłem się uspokoić i zwyczajnie wtulałem się w jego ciepłe ciało.
- Czy... Ja jakoś wpłynąłem na nie przez to, jak dużo się kochaliśmy? - spytał niepewnie.
- Pewnie tak. Ilość spermy którą we mnie wlałeś na sto procent musiała coś zmienić. Ale to dobrze, bo możesz nazywać się jedną piątą taty.
- Jedną piątą? Och no tak. Cztery, pięć stosunków nie koniecznie z jednym partnerem. - przypomniał sobie.
- Pamiętam jak kiedyś w laboratorium badali mieszanki. Zmieniali ilość kotów i ludzi z którymi później byłem zmuszony kopulować za każdym razem i sprawdzali co się urodzi. Miałem wtedy z cztery lata Lukey.
- Boże... Chwila. Już w takim wieku byłeś zdolny do zaciążenia?
- Taaak. "Urodziłem" się z w pełni wykształconym układem rozrodczym.
Chłopak odrzucił kołdrę w geście proszącym, o położenie się obok niego, a ja chętnie wpakowałem się pod miękki materiał.
- J-jak bardzo jesteś zły? - wyjąkałem nadal wystraszony i rozczarowany samym sobą.
- Nie jestem Mały. Wszystko będzie dobrze tak?
- Mhm...
- Dobranoc Mikey.
- Dobranoc Lu. - wyszeptałem.
Może i nie jest zły, ale nie chce tego. Nawet, jeśli wie, że to nie będą ludzie, on nie chce dzieci pod jakąkolwiek postacią. Czuję to.
Poza tym ani razu w ciągu całej rozmowy nie powiedział ani jednego słowa w stylu, że się cieszy z tego powodu. Ale to nic.
Dam sobie radę. Nie wiem skąd, ale wiem, że dam.
Może i nie wiem jak znaleźć x ani czym jest partykuła, ani nawet nie chodziłem do szkoły, jednak czuje, że jestem naprawdę mądry i zdobyłem mnóstwo wiedzy odkąd wydostałem się z laboratorium.
Skoro wiem tyle, to nie będę potrafił czegoś co mam w genach?
Z resztą... Chce ich. To pierwsze potomstwo, które nie będzie w sidłach naukowców.
Będzie moje.
I to ja je wychowam i pokażę wszystko.
- Kocham was maluszki. - szepnąłem cichutko, masując swój brzuch. - Nigdy was nie opuszczę.
Δ•Δ•Δ
Wiecie co będzie w następnym rozdziale? 😺👶🐈🐱🍼🚼
Nie wiem czy wyswietlą wam się te emotki ale no :-)
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Kocie Uszka / Muke
FanfictionZa dnia kotek, w nocy jedynym kocim elementem który pozostaje są uszy i ogon. Michael nie ma lekko, a Luke jedynie chce mieć zwierzątko i widząc słodkiego kociaka w małym zaułku, po prostu musi wziąć go do domu.