Rozdział 2

338 78 34
                                    

Był piątek, na dworze było w miarę ciepło, zresztą, czy tu kiedykolwiek było faktycznie zimno? W końcu to Kalifornia. Tego dnia rywalizowaliśmy w parach. Nie chodziło jednak tylko o to, by walczyć ze swoim rywalem na pięści. Było się trzeba wykazać sprytem, umiejętnościami logistycznymi, a przy okazji w pewnym stopniu też i siłą, aby zwyciężyć.

Gdy stanęłam do rywalizacji z moją przeciwniczką, miałam jasno wyznaczony cel — wygrać. Rywalizacja odbywała się na nieznanym nam obszarze. Każdy ruch był przemyślany, umysł ciągle miał się na baczności, a ciało było gotowe, aby przystąpić do ataku lub w razie potrzeby do obrony. Analizując dokładnie informacje o terenie, na którym się znajdowałyśmy, przedzierałam się przez kolejne przeszkody i czułam, że jestem coraz bliżej mojej oponentki. Wreszcie po kilkudziesięciu minutach dostrzegłam przeciwniczkę. Przepełzłam wśród zarośli, aby znaleźć się w odległości kilku metrów od niej. Przystąpiłam do ataku, owinęłam rękę wokół jej szyi. Niestety, ale wykonałam to źle technicznie i moje natarcie zostało odparte. Wykonałam unik, aby nie uniknąć kontry ze strony przeciwniczki. Następnie doszło z jej strony do wymierzenia ciosu. Wykonałam zasłonę i zrekontrowałam. Zaczęłyśmy nawzajem oddawać kolejne uderzenia, jedne bardziej celne, drugie mniej. Choć była to tylko gra na czas i zwodzenie przeciwnika. Każda z nas czaiła się, aby przeciwniczka popełniła błąd, który druga wykorzysta, wyprowadzając ostateczny atak.

W pewnym momencie oberwałam z kolana w brzuch. Odskoczyłam w tył, jednocześnie starając się zachować równowagę. Nie mając czasu ani dużych szans na wygranie walki w stójce na pięści, postanowiłam, że już czas wykonać ostateczny cios. Poczekałam, aż przeciwniczka ustawi się w pozycji z jedną nogą jako wykroczną. Następnie zaatakowałam jej kolano i stosując technikę, którą ćwiczyliśmy w czasie zajęć na sali walk, wykonałam jej dźwignię kolanową.

Nie miałam pewności, że mój plan się powiedzie, ale to właśnie ryzyko było częścią mojego aktualnego życia. Na szczęście, przeciwniczka nie zdążyła w czas zareagować i nie odparła ataku, ale padła na ziemię z bolącym kolanem. Nie miała już szans, aby stanąć do równej walki. Przygniotłam ją do ziemi, przypieczętowując swoją wygraną.

Po chwili obok nas pojawili się ludzie, którzy zapewne ciągle nas obserwowali z ukrycia, aby dopilnować, żeby zasady walki fair zostały zachowane. Po ogłoszeniu zwyciężczyni, jeden z żołnierzy pomógł się podnieść z ziemi mojej rywalce. Wyglądała, jakby ją mocno bolało to kolano, ale nie miałam z tego powodu wyrzutów. Przecież to w końcu na tym polegało. Trzeba było pokonać przeciwnika, a nie martwić się o to, jakie szkody on poniesie.

Potem wróciliśmy do koszar. W głowie pojawił mi się plan, aby wieczorem wyjść na imprezę, którą organizował jeden z chłopaków, który był na ostatnim roku szkoleń. Mogłam sobie na to pozwolić, w nagrodę za dzisiejszy wynik rywalizacji. Ogarnęłam się na tyle, aby nie wyglądać jak sponiewierana i poobijana po walce i przygotowałam się do wyjścia.

Opuszczałam właśnie pokój — choć tak właściwie, już dawno nie powinno mnie tu być — gdy usłyszałam, jak ktoś zaczyna coś krzyczeć. Z ciekawości postanowiłam się przekonać, co się dzieje i ruszyłam w stronę, z której wcześniej dochodziły czyjeś wołania. Kiedy znalazłam się przy uchylonych drzwiach pokoju w zachodniej części korytarza, po cichu, lekko je przesunęłam, aby mieć lepszy wgląd do tego, co się dzieje. To, co zobaczyłam, było dla mnie kompletnym zaskoczeniem.

Bruce trzymał przyduszonego do ściany Mata z nożem tuż przy jego gardle. Pokój pogrążony był w półmroku, tylko lampka rzucała na nich poświatę. Nie musiałam się wiele zastanawiać, o co mogło pójść. Zapewne o to, że Bruce ostatnio przegrywał, a Mat zaczynał stawać się coraz lepszy. Nim cokolwiek zdążyłam zrobić, usłyszeć jak Mat błaga o litość, a po kilku sekundach już go nie było. Napastnik poderżnął mu gardło. Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie obuchem w głowę.

W otchłani kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz