Rozdział 10

98 27 17
                                    

Poszukiwania Gerald'a powoli postępowały do przodu. Nie było może i łatwo, ale sprawdzanie wszystkich tropów, zawsze pozwalało nam coś wykluczyć bądź potwierdzić, czy też odnaleźć nową poszlakę. A tych mieliśmy już całkiem sporo. Niejednokrotnie zdarzało się, że siedzieliśmy do późna, aby rozważyć szczegóły, podyskutować i następnego dnia ruszyć dalej z misją.

Im dłużej przebywałam w towarzystwie Brad'a, tym lepiej zaczynałam rozumieć ten spokój, który zachowywał. Kiedy ja chciałam zareagować zupełnie spontanicznie, on pokazywał mi, że zachowując chłodną głowę i opanowanie, można osiągnąć te same cele, mniejszym nakładem sił czy ilością poniesionych strat. Chciałam, abym w przyszłości umiała trzymać swoje nerwy na wodzy do tego stopnia, że gdy nadejdzie odpowiednia godzina, właściwie przeanalizuję sytuację i wybiorę odpowiednie rozwiązanie. Współpraca z Harrisem pozwalała mi zyskiwać nowe doświadczenia i patrzeć na pewne sprawy też z innej perspektywy... Co w tym zawodzie było wręcz niezbędne.

Odnalezienie miejsca pobytu matki naszego celu, było dla nas dobrą informacją, choć miejsce, w którym przebywała do najprzyjemniejszych, nie należało. Kiedy uzyskaliśmy pozwolenie na spotkanie z nią, niezwłocznie z niego skorzystaliśmy. Sparaliżowana od pasa w dół, siedziała na wózku inwalidzkim w ogrodzie znajdującym się przy hospicjum. Wyglądało na to, że niekoniecznie było tam tak strasznie, jak czasami mówią. Poprosiłam mojego partnera, aby poczekał, bo domyślałam się, że łatwiej powinno być, porozmawiać jej tylko ze mną, niż dodatkowo jeszcze z facetem, który wyglądał jak wysokiej jakości ochroniarz.

Gdy zapytałam, czy wie cokolwiek na temat syna, zamilkła na kilka minut. Oczy się jej zaszkliły, a usta ułożyły się w cienką kreskę. Palce nerwowo mięły materiałową chusteczkę, a sylwetka sprawiała wrażenie nieco bardziej przygarbionej. Miałam obawy, czy zechce mi coś wyjawić.

Jednak ona w końcu się odezwała. Drżącym głosem zaczęła przytaczać z pamięci, urywki z przeszłości, które może mogłyby nam pomóc.

Mimo tego, że cierpiała, i chciała go chronić za wszelką cenę — jak to matka — swojego syna. Momentami, ocierając łzy i robiąc przerwy, aby choć trochę opanować emocje, wyznawała rzeczy, które dla niej na pewno nie były łatwe do zaakceptowania. Nigdy więcej, od momentu, gdy opuścił wtedy dom, go nie zobaczyła. Raz tylko przysłał do niej list. Jednak ona wciąż czekała, jak na kochającą mamę przystało i wierzyła, że on kiedyś wróci i nie zmarnuje sobie całkiem życia.

Mogę szczerze przyznać, że było mi żal tej kobiety. Lecz życie po raz kolejny, ukazało swoje wyjątkowe oblicze — miłości bezwarunkowej matki do dziecka. I z czystego serca życzę każdemu, aby miał możliwość doświadczenia tak wspaniałego uczucia.

— A czy wie pani, co czuje matka, która nie wie, czy zobaczy jeszcze swoje dziecko? — Usłyszałam, kiedy miałam już iść.

Nie umiałam odpowiedzieć, a może po prostu nie chciałam dopuścić do siebie prawdy z brutalną odpowiedzią. Lecz ona nie oczekiwała odpowiedzi. Wpatrzona w widok, jaki przed nią roztaczał świat, jedną dłoń trzymała na kolanie, a drugą wycierała resztki łez, które pozostały na policzkach.

Cała ta sytuacja uświadamiała mi, co musiała odczuwać moje matka, gdy zniknęłam z domu, mówiąc tylko tyle, że wyjeżdżam. Nie wiadomo dokąd, na jak długo...

Może to było nie na miejscu i wykraczało poza pewne granice, ale tak odruchowo, uścisnęłam jej dłoń obiema moimi i spojrzałam w oczy — tak, jakbym chciała dać jej nadzieję.

***

Kiedy, wydawałoby się, że sprawa utknęła w martwym punkcie, Harrison nie wiem, jakim cudem, uzyskał nowe, ważne informacje. Gdy pytałam, uśmiechał się tylko nieznacznie półgębkiem i nic nie wyjawiał. Jednak miałam przeczucie, że miało to swoje związki z tutejszym szemranym towarzystwem.

W otchłani kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz