Rozdział 18

72 19 3
                                    

Ostatnimi czasy wiele się wokół mnie działo. Przede wszystkim śledztwo posunęło się dosyć znacznie ku końcowi. Po długich poszukiwaniach i rozmaitych kombinacjach, aby dowiedzieć się czegoś ważnego, wreszcie udało mi się. Odkryłam miejsce, w którym nie tak dawno się podobno pojawił i próbował nawiązać kontakty z klientami. Dzięki temu wiedzieliśmy, że musi prawdopodobnie wciąż żyć.

Teraz na horyzoncie pojawiała się kolejna trudność. Owszem, wiedziałam, że Gerald miał przebywać w LA, na walkach w podziemiach. Problemem było jednak się tam dostać. Do takich miejsc jak to, tylko nieliczni mieli wstęp. Jeśli nie byłeś zwerbowanym, czy też nie, do walk zawodnikiem, jednym ze stałych bywalców, nie miałeś tam żadnych wtyków ani znajomych, którzy mogliby być twoimi wprowadzającymi, twoje szanse na dostanie się tam, spadały drastycznie w dół. Samo miejsce ich odbywania się, również było trzymane w tajemnicy.

Dzwoniłam w tej sprawie do Bradley'a, który wciąż nie wrócił, jednak nie odebrał. Więc wysłałam mu wiadomość, załączając pytanie o to, czy może ma jakiś pomysł. Dostałam późno w nocy krótką odpowiedź, że zajmie się tym, a ja mogę w tym czasie trochę odsunąć się od pracy. Jednak szczerze mówiąc, nie umiałam siedzieć tak bezczynnie, a więc ciągle węszyłam. Nie tylko w kwestiach służbowych, lecz też prywatnych.

Kartoteka fagasa, który przykleił się do matki, była wręcz nieskazitelna. Jednak były w niej pewne na szybko niezauważane niedociągnięcia, które świadczyły o tym, że albo urzędnik wklepując dane, coś przeczył lub iż ktoś trzeci grzebał w tych papierach już wcześniej. Wykorzystując swoje przywileje wynikające z pracy w ASA, dostęp do tajnych informacji i momentami niekoniecznie legalne zagrania, udało mi się dokopać do ciekawych informacji. Kim tak naprawdę był ten człowiek, czy aby na pewno tym, za kogo się podawał?

Tego zamierzałam się dowiedzieć. Może nie postępowałam do końca sprawiedliwie, robiąc to za plecami matki, ale skoro ona nie potrafiła dostrzec, że on nie był wcale taki idealny. To ja sama postanowiłam go sprawdzić i jej to udowodnić.

W międzyczasie podjęłam również decyzję o wynajęciu, na razie na próbę, mieszkania. Trochę czasu spędzałam w nim z Dexterem. Można powiedzieć, że u mnie pomieszkiwał, co jakiś czas wyjeżdżając gdzieś. Gdy wracał, moje pytania o to zbywał niewiele wnoszącymi do rozmowy odpowiedziami.

Niejednokrotnie, chcąc dać mu przestrzeń, czas, uciekałam w wir pracy i internetowych inwestycji. Co z tego miałam? Chyba w tamtym momencie, tak naprawdę, tylko kasę. Można powiedzieć, że byłam dosyć majętna, lecz nikomu się do tego nie przyznawałam. Nie lubiłam się chwalić tym, wolałam najzwyklejszą skromność. Zresztą, za pieniądze nie można mieć wszystkiego. Mimo stanu konta nie czułam się mniej samotna. Dopiero Dexter swoją obecnością, dał mi poczucie tego, że nie byłam zupełnie sama.

Być może to właśnie stanowiło mój błąd. Przywiązywanie się, momentami zupełnie nieświadomie, do drugiej osoby, jednocześnie bojąc się odrzucenia z jej strony. W jego oczach chciałam wyglądać na poukładaną, normalną... Dlatego też nie przyznałam się mu do moich wizyt u terapeuty.

Ogółem cała nasza relacja była dziwna. Nie wiedziałam, kim tak właściwie dla siebie byliśmy. Miałam czasami wrażenie, że jedynym miejscem, w którym potrafiliśmy się porozumieć była sypialnia. Naiwnie wierzyłam, iż to może pomóc mu się przede mną otworzyć, pozwolić sobie pomóc... Bywały momenty, kiedy myślałam, że wracamy do tego, co łączyło nas w czasie szkoleń. Jednak z takiego przekonania byłam nie jednokrotnie wyrywana. Lecz im głębiej w to wszystko brnęłam, trudniej przychodziło mi to zatrzymać.

***

Było już po północy, kiedy leżeliśmy na łóżku w mojej sypialni. Nasze oddechy powoli wracały do normalnego rytmu. Wtulona w jego bok, opuszkami palców śledziłam blizny znaczące jego ciało, widoczne w świetle lampki nocnej. Nie kojarzyłam, aby kiedyś już miał ich aż tyle. Poza tym wyglądały na względnie świeże. Dexter zaciskał powieki i nieco się krzywił, jednak nie odtrącał mnie. To już był jakiś sukces.

W otchłani kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz