Kiedy po nieco ponad godzinie lotu dotarłam do Los Angeles, byłam zmęczona. Nieprzespana noc, sprzeczka z Dexterem i kilka innych problemów, które nałożyły się na siebie w tym samym czasie, wcale nie ułatwiały tego wszystkiego. Na lotnisku zgodnie z umową czekał na mnie Bradley. Wyglądał zwyczajnie, jednak myślami zdawał się być kompletnie gdzie indziej. Jeszcze bardziej milczący niż zazwyczaj, zamyślony.
Zatrzymaliśmy się w wynajętym przez niego mieszkaniu niewiele mniejszym od mojego. Wtedy też, gdy Brad zdjął kurtkę, zauważyłam wyglądający na świeżo zrobiony, kawałek tatuażu wyłaniający się spod rękawa koszulki. Ciekawa byłam, czy miał dla niego jakieś konkretne znaczenie. W tamtym momencie jeszcze powstrzymałam się przed zapytaniem go o to.
Późne popołudnie i większość wieczoru spędzamy na omawianiu spraw związanych z pracą. Do tego czasu zdążyłam wypić już z trzy mocne kawy, jednak to wciąż nie pozwalało mi się dostatecznie pobudzić i zmusić do logicznego myślenia. Zdarzało mi się gubić wątek, wolniej przyswajać to, co do mnie mówił. Usilnie jednak starałam się skoncentrować.
Było nieco przed północą, gdy ostatkiem sił powlokłam się do swojej tymczasowej sypialni. Miałam się już kłaść, lecz przypomniało mi się, że muszę jeszcze wziąć leki. A więc ruszyłam do kuchni po szklankę wody na popitkę. W salonie wciąż siedział Brad oświetlony jedynie słabym światłem rzucanym przez lampę stojącą przy kanapie. Zbliżyłam się do niego, zauważając, że ma w dłoniach pudełko, które wydawało mi się znajome. Jednak, kiedy tylko usłyszał, że jestem tuż za nim, schował je.
— Wszystko dobrze? Może chcesz pogadać? — zapytałam, kładąc dłoń na jego ramieniu i spoglądając na twarz.
— Jest dobrze. Idź już spać, Ingrid, przed nami jutro długi dzień — westchnął, uciekając ode mnie wzrokiem.
— Jeśli byś jednak chciał porozmawiać, możesz na mnie liczyć. Dobranoc. — Ruszyłam do kuchni, widząc, że wolał być sam. Nie chciałam wyjść na natrętną.
Kiedy wreszcie udało mi się już położyć, zasnęłam niemal natychmiastowo. Nie minęło jednak dużo czasu do momentu, kiedy nawiedziły mnie koszmary. Znów byłam w nich blisko tragedii i budziłam się zdyszana i zdezorientowana. Na początku w ogóle nie kontaktując, gdzie się znajduję. Później udało mi się jeszcze zdrzemnąć z godzinę, jednak od wpół do piątej, przewracałam się po łóżku, szukając wygodnej pozycji. W końcu jednak widząc, że za oknem świta, postanowiłam się ubrać i wyjść pobiegać.
Gdy byłam już gotowa, zgarnęłam jeszcze butelkę wody, zostawiłam Bradley'owi kartkę, że wychodzę i napisałam SMS-a do Dexter'a. Wklepując w aplikacji na telefonie trasę do najbliższego parku, zrobiłam krótką rozgrzewkę i ruszyłam najpierw truchtem, a później już w stałym tempie biegiem, według wskazówek.
Do parku było dobre pięć kilometrów. Biegnąc jeszcze nie bardzo zaludnionymi ścieżkami spokojnej dzielnicy, koncentrowałam się tylko i wyłącznie na przemierzanym dystansie. Wszystko inne w tamtym momencie było nieważne. Kiedy zmęczenie było już dosyć znacznie odczuwalne, zatrzymałam się. Wzięłam kilka łyków wody, sprawdzałam, czy nie miałam żadnej wiadomości. Niestety, folder był pusty. Gdzieś poczułam rozczarowanie tym, że nie napisał choćby słowa. A może po prostu jeszcze go nie odczytał...
Droga powrotna do mieszkania początkowo przebiegała spokojnie, jednak jakieś dwa kilometry od celu robiło się coraz gorzej. Przed oczami pojawiały mi się mroczki, łapały mnie dziwne skurcze, coraz ciężej przebierałam nogami. Ostatnie kilkaset metrów pamiętam jak przez mgłę. Wszystko mi się rozmazywało, skończyła się woda. Ostatkiem sił, wcisnęłam dzwonek do drzwi, nawet nie byłam pewna, czy to był ten odpowiedni. Oparłam się o nie i nogi odmówiły mi posłuszeństwa, wszystko dookoła spowiła czerń. Osunęłam się na ziemię, mdlejąc.
CZYTASZ
W otchłani kłamstw
Mystery / ThrillerIngrid jest młodą, silną kobietą z dużym bagażem doświadczeń. To, kim jest i czym się zajmuje, wiąże się z ciągłym niebezpieczeństwem. Nawet najdrobniejszy błąd może spowodować, że straci wszystko, co do tej pory wypracowała. W środowisku, w którym...