Rozdział 26

45 16 12
                                    

W pewnym momencie, gdy pozostawały mi sekundy przed całkowitą utratą świadomości, zepchnęłam go z siebie na tyle, że zsunęłam się na ziemię i wczepiając się palcami w dywan, zaczęłam pełznąć do ściany, drżąc na całym ciele. Bałam się, że zaraz mógł ponownie zaatakować.

Świat dokoła był rozmazany i pokryty czarnymi, latającymi plamami. Każdy oddech palił niemiłosiernie jak ogień. Znów usłyszałam krzyk, lecz na tyle niewyraźny, że nie potrafiłam rozróżnić poszczególnych słów. Starałam się otrzeć mokre od łez policzki, kiedy poczułam, jak Dexter dotyka mojego ramienia.

— Nie! — wychrypiałam, odsuwając się gwałtownie do tyłu.

Widząc stan, w jakim się znajdowałam, odpuścił. Prawdopodobnie zdał sobie sprawę z tego, co zaszło moment wcześniej. Wyszedł z pokoju, a chwilę potem rozległ się odgłos uderzenia. Miałam wrażenie, że za chwilę on mógł wrócić do mnie z powrotem, wtedy właściwie każdy tragiczny scenariusz byłby możliwy. Jednak nie nadchodził, a mi udało się nieco pozbierać po dość długim czasie.

W lustrze łazienkowym nie trudno było zauważyć wyraźnie odznaczający się na szyi podłużny ślad. Nawet człowiek niemający doświadczenia w dziedzinie kryminalistyki, domyśliłby się, jak on powstał. Powoli docierał do mnie fakt, że to, iż znałam dobrze Dexter'a, było tylko złudzeniem. Dalsze ciągnięcie tego w dotychczasowy sposób, nie miało sensu. Najpierw przede wszystkim musieliśmy ze sobą szczerze, na spokojnie porozmawiać. Tak, jak należałoby uczynić to już pierwszego dnia, gdy spotkaliśmy się w hotelu. Te urywki informacji, którymi mnie raczył, kiedy na niego naciskałam, dawały mi zaledwie szczątkowy zarys tego, co musiał przeżyć. Chciałam znać całą prawdę.

Wpatrzona w swoje odbicie, powędrowałam dłonią do szyi. Nie wściekałam się na niego za to, co najwyżej obawiałam się, czego jeszcze mogę doświadczyć z jego strony. Najbardziej jednak uświadamiałam sobie, jak traumatyczne doświadczenie dopadło go w czasie snu, skoro zrobił aż coś takiego.

Pozbycie się całkowicie jakiegokolwiek usztywnienia barku, może nierozsądne, dało mi większą swobodę. Kiedy wkładałam kolejne partie ubrań, nie potrafiłam opanować drżenia rąk. Ogółem cała byłam słaba i obolała, lecz wtedy nie to było najważniejsze. Przede wszystkim potrzebowałam powietrza i przestrzeni. Jak najszybciej chciałam ruszyć w drogę.

Gdy odważyłam się opuścić sypialnię ze spakowaną już na wyjazd walizką i prezentami, dochodziła ósma rano. W salonie przebywał Dexter, a ja udałam się do kuchni. Nie byłam w stanie zjeść czegokolwiek, ale kawę musiałam wypić. To było dla mnie prawie jak rytuał. Tego ranka nie potrzebowałam jej, aby się pobudzić. To już zrobiła sytuacja, która wydarzyła się u schyłku nocy. Cały czas czujnie nasłuchiwałam, czy mężczyzna nie zmierzał w moim kierunku. W razie potrzeby, po tej całej nienormalnej sytuacji, byłabym w stanie go zaatakować.

Właściwie, nie wiedziałam, jak postąpić w sytuacji, w jakiej się znalazłam. Mogłam mu wykrzyczeć prosto z mostu, żeby się wynosił z mojego mieszkania. Wiedząc jednak, że wyjeżdża, a święta tuż za pasem, nie czułabym się dobrze, wywalając go na bruk. Na to jeszcze miałam czas... Do szczerej rozmowy chyba żadne z nas się nie nadawało. Obydwoje byliśmy pod wpływem emocji i nie myśleliśmy do końca racjonalnie.

Jednak do wyjaśnienia pewnych spraw dojść musiało. Jeśli bym potrafiła, zamierzałam mu pomóc się uporać z tym, co go dręczyło. Czułam się do tego zobowiązana, po tym, jak on mi kiedyś pomógł na szkoleniach. Poza tym, jakby nie było, łączyła nas pewna więź. Chociaż po ostatnich wydarzeniach miałam wątpliwości, ile ona będzie jeszcze w stanie znieść...

Akurat popijałam leki świeżo zaparzoną kawą, krzywiąc się nieznacznie z powodu bólu gardła, jaki temu towarzyszył, gdy usłyszałam, że Dexter idzie w moim kierunku. Odwróciłam się przodem do niego, przyglądając mu się uważnie. Nie wyglądał, jakby zamierzał zrobić mi krzywdę, powiedziałabym nawet, że wyglądał na skruszonego. Kiedy znalazł się w niezbyt wielkiej odległości ode mnie, zrobiłam krok w tył, stykając się z blatem kuchennym. Zatrzymał się, widząc, jak zareagowałam na jego zbliżenie się do mnie.

W otchłani kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz