Rozdział 20

122 4 2
                                    

15.09.2016

[Janson]-Masz wszytko ?-zapytał gdy zapinałam walizkę.

[Narcyza]-Tak, chyba...-przerwałam by się zastanowić.-Czekaj ! Jeszcze w łazience !-walnęłam się z otwartej ręki w czoło i ruszyłam do pomieszczenia a za Sobą usłyszałam śmiech chłopaka.

Wszystko upchałam do kosmetyczki i włożyłam do torebki. Jason zniósł bagaż pod drzwi. Postanowiliśmy zostać na śniadaniu, więc zasiedliśmy do stołu gdzie siedział tylko Toby. Po nie całych dziesięciu minutach domownicy rezydencji siedzieli już przy stole. Slender krzątał się jeszcze po kuchni mamrocząc coś pod nosem.

[Jeff]-Narcyza dopiero co się wprowadziłaś a już od nas uciekasz...-wydał wargi w odwróconego banana.

[Narcyza]-Jak to mówią "life is brutal".-uśmiechnęłam się zaznaczając cudzysłów w powietrzu.

[Slenderman]-Słuchacie, Ja nie wiem czy Wy zrobiliście wczoraj coś co pomogło by Wam przygotować się. Szczerze to nie obchodzi Mnie to.-powiedział siadając do stołu.-Myślę, że jesteście na tyle dorośli by zrozumieć co się wokół dzieję i nie trzeba Was pilnować, ale pamiętajcie jakby komuś stało się coś z Jego winy nie będę ratował dupska.-stwierdził.

Wszyscy przytaknęli na znak zrozumienia i wzięli się za jedzenie. Ja zrobiłam Sobie tylko kawę bo stwierdziłam, że nie jestem głodna. 

Półgodziny później idę razem z Jasonem przez las. Do domu zostało już nie wiele.

[Jason]-Mam nadzieję, że nie będziesz się pchać gdy nasi "goście" nas odwiedzą.-powiedział czekając na Moją reakcję.

Następny ? Czy Oni się zmówili przeciwko Mnie ? Może i jestem dziewczyną, ale umiem poradzić sobie z jakimś idiotami.

[Narcyza]-Chcesz powiedzieć, że nie dam rady, tak ? Według Ciebie jestem taka słaba ?-stanęłam w miejscu wpatrując się w Niego a poziom wkurwienia rósł bardzo szybko.

[Jason]-Nie i nie. Chcę powiedzieć, że nie darowałbym Sobie gdyby coś Ci się stało.-ruszył przed Siebie.

[Narcyza]-To co ?! Mam siedzieć w domu i czekać na chuj wie co ?!-krzyknęłam, lecz czerwonowłosy zignorował Mnie co jeszcze bardziej Mnie zdenerwowało.-Aha. Czyli teraz mam rozumieć, że będziesz Mnie ignorował ?!-zapytałam wściekła.

[Jason]-Nie chcę się z Tobą kłócić.-wysyczał nadal na Mnie nie patrząc.

Przez resztę drogi nie odezwałam się już ani słowem. Stwierdziłam, że nie ma sensu się denerwować. 

Westchnęłam ciężko opadając na łóżko. Jason postawił moją walizkę obok szafy a Sam wyszedł mówiąc, że idzie trenować. Wstałam, podwinęłam rękawy bluzy i wzięłam się za rozpakowywanie. 

Nie powiem trochę Mi to zajęło czasu, no ale cóż... Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy. Nagle naszła Mnie ochota na zimne piwko. Zeszłam, więc do kuchni i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu alkoholu. Po dłuższej chwili wpatrywania się w prawie pustą przestrzeń dostrzegłam butelkę piwa stojącą na samym przodzie. Przewróciłam oczami i stwierdziłam, że chyba ślepnę. Udałam się do salonu gdzie siedział Candy i gdy tylko Mnie zobaczył wyszczerzył się. 

[Candy]-Nie wiedziałem, że pijesz.-stwierdził patrząc na butelkę.

[Narcyza]-Jeszcze wiele rzeczy o Mnie nie wiesz.-zaśmiałam się siadając na kanapie obok chłopaka.-Co oglądasz ?-zapytałam biorąc łyk.

[Candy]-Chyba poszukiwacze.-wzruszył ramionami.

Film dobiegał końca a Ja delektowałam się już chyba czwartym piwem. Candy wyszedł półgodziny temu tłumacząc się treningiem.

Nagle do mieszkania wszedł spocony Jason. Zatrzymał się w progu i spojrzał na Mnie zdziwiony.

[Jason]-Sama to wszytko wypiłaś ?-zapytał pokazując na puste butelki leżące na ziemi.

[Narcyza]-Taa, nic nowego.-wzruszyłam ramionami.

Chłopak przez chwilę stał analizując Moje słowa. Westchnął głośno zaciskając pięści.

[Jason]-Oszalałaś ?!-wydarł się.-Chcesz Sobie życie zjebać ?!-podszedł do Mnie i pociągnął do Siebie zmuszając tym samym żebym wstała.

[Narcyza]-Puść Mnie !-wyrwałam Mu się odchodząc na bezpieczną odległość.-Już mam zjebane życie, więc nie mam się czym martwić.-stwierdziłam z uśmiechem na ustach.

[Jason]-Ile tego wypiłaś ?-zapytał a Jego oczy błyszczały zielenią.

[Narcyza]-Chyba...-przechyliłam głowę na bok zastanawiając się co powiedzieć.-Tyle.-odparłam z uśmiechem pokazując cztery palce.

Chłopak przyjrzał się dokładnie mojej ręce a po chwili na Jego twarzy zamiast złości pojawiło się przerażenie. 

[Jason]-Narcyza co to do cholery jest ?-zapytał łapiąc za moją dłoń i przyglądał się blizną.-Dlaczego to zrobiłaś ?-opuszkami palców jeździł po moich ranach.

[Narcyza]-To jest osiem blizn.-zachichotałam.-Szczęśliwa ósemka, dzięki której nie czułam bólu psychicznego. I gdy to robię czuję się jak nowo narodzona. Łzy odchodzą razem z samobójczymi myślami.-uśmiechnęłam się i wyminęłam Go.

Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem wpatrując się w Moje odbicie z dumą. Nie wiem czy dalej chcę brnąć w tym chorym koszmarze zwanym potocznie życiem... Przyglądam się Sobie jeszcze chwilę i dostrzegam że, Moje ręce stały się grubsze. Wyciągnęłam wagę i na niej stanęłam. Ostatni raz ważyłam się chyba miesiąc temu a jestem grubsza o pięć kilo... Boże co Ja zrobiłam ze Swoim ciałem... Pięćdziesiąt cztery kilo, kurwa o pięć za dużo ! Od dzisiaj wezmę się za Siebie i będę idealna ! 


Closed From The InsideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz