Rozdział 3- "Konfrontacja"

951 50 1
                                    

Centrum okazało się dosyć duże jak na takie małe miasteczko. Jednak ja nie miałam czasu na rozglądanie się. W takich miejscach nietrudno wpaść na biepożądane osoby. Czym prędzej weszliśmy do sklepu i rozpoczęliśmy buszowanie w rzeczach. Kupiłam trochę koszulek w różnych kolorach i kilka par jeansów. Do tego dwie skórzane kurtki. Nie zapomnijmy też o bieliźnie. Następnie przyszła kolej na buty. Oczywiście najważniejsze były glany i trapery. Później kilka trampek. Kiedy wszystko już było kupione, Arek zaproponował:
-Może wstąpimy do kawiarenki?-
-Zbyt duże ryzyko- pokręciłam głową
-Oj no weź. Raz możemy iść. Przecież nic sie bie stanie...-
I stało się...
Siedzieliśmy i piliśmy kawę, gdy do pomieszczenia weszło dwóch napakowanych chłopaków. Pierwszy był niski, ciemnoskóry i miał na sobie kurtkę i buty z ćwiekami. Drugi był o głowę od tamtego wyższy, miał ciemne blond włosy i niebieskie oczy. Do tego obaj mieli czrne tatuaże na obojczykach w kształcie wyjącego wilka. Na ich widok moje serce zamarło. Kopnęłam Arka pod stołem, a ten spojrzał na mnie zdziwiony:
-Wychodzimy- oznajmiłam wskazując wzrokiem tę dwójkę
Najgorsze było to, że tatuaż jaki nosili, dawał im parę dodatkowych umiejętności. Lepszy wzrok i słuch, więlsza siła. Zaś zawrotną szybkość zdobywali dzięki ćwiczeniom.Na nasze nieszczęście blondyn zauważył nas siedzących przy stoliku w kącie. Pochylił się do swojego towarzysza i coś mu szepnął na ucho. Z powodu hałasu w kawiarni nie było mi dane dowiedzieć się co powiedział. Ciemnoskóry spojrzał na nas i uśmiechnął się do blondyna. Obaj ruszyli w naszą stronę. Arek spojrzał na mnie przestraszony, zaś ja starałam się zachować zimną krew. Nie mieliśmy zbyt dobrych wspomnień o Łowcach:
-Możemy się dosiąść?- blondyn dosunął sobie krzesło do naszego stolika
Ciemnoskóry poszedł w jego ślady.
-Właśnie wychodziliśmy- odparłam chwytając za kurtkę
Jednak ciemnoskóry był szybszy. Położył dłoń na kurtce i warknął:
-Lepiej zostań tam gdzie jesteś-
Bez szemrania zastosowałam się do jego polecenia.
-Więc, co was sprowadza do Burlington? Nie miewamy tu zbyt wielu nowych-odezwał się blonyn ze spokojem, jakby nie zauważył zachowania kolegi
-Jesteśmy tu przejazdem- słaba ze mnie oszustka
-I dlatego chodzisz do miejscowej szkoły?-spytał blondyn z uśmiechem
-Uznajmy, że to moja sprawa- odparłm niechętnie
-Chodzisz do klasy z wilkołakiem Wiktorem. Wiemy to, ponieważ obserwujemy każdą istotę nadprzyrodzoną w tym miasteczku- oznajmił zielonooki
Spojrzałam z nadzieją na Arka. Jednak ten był zbyt zajęty mierzeniem wzrokiem ciemnoskórego żeby sie mną zainteresować. Zauważyłam, że tamten trzyma w ręce nóż. Zadrżałam od powstrzymywanego gniewu.
-Jimmy, schowaj ten nóż. Denerwujesz naszych nowych znajomych- chłopak posłał mi niepewny uśmiech
-A nie lepiej wypatroszyć tego tutaj? Nie podoba mi się...- odparł ciemnoskóry
W tym momencie nie wytrzymałam. Uderzyłam pięścią w stół tak mocno, że ten aż pękł. Chwyciłam Jimmiego za kołnierz i uniosłam lekko w górę.
-Spróbuj tylko, a żywy stąd nie wyjdziesz- wysyczałam w jego twarz
Ludzie z kawiarenki zaczęli sie na nas dziwnie patrzeć.Po raz pierwszy ujrzałam blondyna poważnego.
-Może lepiej porozmawiać na spokojnie-chłopak zdawał sobie sprawę, że stąpa po kruchym lodzie
-Już za późno na spokojne rozmowy. Twój kolega zagroził mojemu bratu, więc nie widzę powodu, aby się uspokoić-warknęłam ignorując ciszę, która zapadła dookoła
-Nina...Może lepiej już sobie pójdziemy-bez słowa wyszłam za bratem z kawiarenki uprzednio przewracając ciemnoskórego
Oczywiście dwójka Łowców wyszła zaraz za nami. Jimmy stanął w pewnej odległości i spoglądał w naszą stronę gniewnie. Za to blondyn ostrożnie sie zbliżał. Uważnie obserwowałam każdy jego krok. Jednak to co uczynił zdziwiło mnie. Wyciągnął w moją stronę rękę z tymi słowami:
-Chyba źle zaczęliśmy naszą znajomość. Jestem Damian-niepewnie uścisknęłam jego dłoń
-Nina i Arek-odparłam niechętnie
-Jak już pewnie zauważyłaś jesteśmy Łowcami. Jednak staramy się żyć w pokoju z tutejszymi istotami nadprzyrodzonymi. Przepraszam za zachowanie Jimmiego. Ma on dosyć niemiłe wspomnienia o wampirach. Nas, Łowców jest mało w Burlington. Dlatego staramy się żyć ze wszystkimi w zgodzie- mój szósty zmysł mówił mi, że Damian nie powiedział nam całej prawdy
Na szczęście sama do niej doszłam:
-Jesteście jedynymi Łowcami w mieście- oznajmłam patrząc na Arka
Jednak ten nie zwrócił na mnie uwagi. Rozglądał się dookoła nerwowo. Ale ja się niczym nie przejmowałam. Jeśi będziemy zagrożeni, mój brat mi o tym powie. To jest tak jakby jego umiejętność - wykrywanie zagrożenia, któfe niedługo ma nadejść.Tymczasem okzało się, że trafiłam w sedno. Damian rozglądnął się zdenerwowany. Stwierdziłam, że warto byłoby go mieć po swojej stronie.
-Zapomnijmy o tej sytuacji w kawiarni, hm? Zaczniemy wszystko od nowa-posłałam nowemu koledze uśmiech, który on od razu odwzajemnił
-Nina. Powinniśmy już iść - usłyszałam poddenerwowany głos Arka
-Co jest?- spytałam
-Łowcy- to jedno słowo spowodowało, że moje serce zaczęło galopować
-Co?Przecież w Butlington jesteśmy tylko my - zdziwił się Damian
- Będą wam zadawać pytania. Jak by co, to nas tu nie było- poprosiłam
-Jasne. Ale dlaczego...- zaczął
Ale nas już nie było.

_________________________________________

Jest kolejny rozdział. Ale kolejny nie pojawi się już tak szybko. Chyba, że uda wam się wbić 5 gwiazdek. To na pewno zmotywuje mnie do szybszego dodania kolejnego rozdziału ;)

Alfa Alf~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz