Tymczasem u Niny...
Zaraz po naszej rozmowie zaczęliśmy szykować się do wyprawy. Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że we trójkę nasze szanse są znikome. Mając po swojej stronie Sebastiana i jego stado mogliśmy pozwolić sobie na odrobinę madzieji. Jednak po jego odejściu każdy z nas po cichu zwątpił w powodzenie misji. To właśnie mnie dołowało - brak wiary. Bez owego uczucia szanse na uratowanie Arka zmalały niemalże do zera. Powinniśmy być jak szczury, które owszem, uciekają, ale w sytuacji bez wyjścia zaciekle walczą o swoje dobro. Nam właśnie tego brak. Znajdowaliśmy się na drodze, która miała tylko jeden kierunek - uratowanie Arka. A jednak brakuje nam owej zaciekłości i wytrwałości w dążeniu do obranego celu. Z każdą kolejną minutą czułam się coraz gorzej. Zdawałam sobie sprawę, że atak musi nastąpić jak najszybciej. A jednak nie byłam w stanie patrzeć optymistycznie na naszą obecną sytuację. Coś głęboko w sercu podpowiadało mi, że wejde so tej bazy i już nigdy się z niej żywa nie wydostanę. Ta myśl napawała mnie lękiem, który wcale nie pomagał mi w obecnej wyprawie,a wręcz ją pogarszał. Mam wrażenie, że chłopacy mają lepsze samopoczucie ode mnie, bowiem wciąż mnie pocieszają. Może jednak nie będzie tak źle. Może moje myśli okażą się błędne? Pozwoliłam sobie na odrobinę nadzieji czując jak ta napawa mnie przyjemnym uczuciem spokoju i wiary w moich przyjaciół. Zastanawiałam się czy moje zęby i pazury wystarczą w starciu z Łowcami. Co prawda będę miała wsparcie Wiktora, ale każdy dobrze wie, że to na mnie skupi się główny ogień. Z kolei Damian nie miał takich problemów. On miał siedzieć spokojnie poza bazą i hakować ich ochronę. Podczas gdy my ryzykujemy życie on będzie wciskał klawisze na laptopie. Nie byłam zadowolona z takiego rozwiązania, ale Łowca zapewnił mnie, że bez dezaktywacji alarmu nie zdołam nawet się poruszyć, a już zostanę ostrzelana. Początkowo mu nie dowierzałam i myślałam, że mówi tak bo nie chce się narażać. Jednak potem przypomniałam sobie, że przecież baza w Madrycie to jedno z najlepiej chronionych miejsc na świecie. Ustępowało ono jedynie bazie w Nowym Jorku, gdzie stacjonowało około dwóch tysięcy Łowców, a z taką małą armią należy się liczyć. Podejrzewam, że w Madrycie jest niewiele mniej obrońców, jednak Damian zapewnił że się zajmie większością z nich. Obawiałam się tylko powtórki z Polski, kiedy to Damian zawalił i zostaliśmy złapani. Na całe szczęście dali nam szanse na wytłumaczenie się. Wątpię żebyśmy otrzymali taką tutaj. Tym bardziej że opowieść o naszej wpadce na pewno dotarła już do Madrytu
-Zabawne, że byliśmy na tym stadionie i nic nie zwróciło naszej uwagi- zaśmiał się Damian, aby choć na chwilę uwolnić mnie od rozmyślań
-Tak- odparłam z bladym uśmiechem
Chłopak odpowiedział tym samym, po czym zabrał się za czyszczenie broni. Dzięki obsesji mojego ojca, polegającej na zbieraniu broni palnej, potrafiłam rozpoznać kilka z nich. Zauważyłam dubeltówkę, która miała dwie lufy położone obok siebie. Poznałam także olbrzyn karabinu Mosin - ulubioną broń każdego Łowcy. Jednak najbardziej zaskoczyły mnie pociski, które chłopak trzymał w rękach:
-Co to za pociski? Jakiego są kalibru?- spytałam zaciekawiona
Chłopak posłał mi promienny uśmiech i podszedł bliżej
-To jest zmodyfikowany przez nas szrapnel. Spłonka, łuska i pocisk niewiele się różnią od swojego prototypu. Jednakże powszechnie stosowane lotki w postaci ołowianych kulek lub strzałek zastąpiliśmy drewnianymi odłamkami. W ten sposób pocisk zagłębi się w ciele wroga, a następnie rozpocznie się regeneracja. Wtedy pocisk wypada a do gry wchodzą drewniane odłamki, które pozostaną w ciele i będą stopniowo wchodzić coraz głębiej- wytłumaczył mi Damian pokazując wszystko o czym mówił
-Ale przecież ostatecznie nasz organizm pozbędzie się także drewna-zauważyłam
Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, Damian pokręcił przecząco głową:
-Nie w tym przypadku. Widzisz, na każdym z odłamków narysowany jest znak wilczego ziela. Dlatego drewno zachowa się tak, jakbym wsadził Ci kilka tych roślin do rany. A dobrze wiesz, że tego już o wiele trudniej się pozbyć, o ile w ogóle się da- wytłumaczył Damian
Poczułam jak mimowolnie lęk chwyta mnie za gardło
-Czy Łowcy z bazy też będą je mieć?- spytałam
-Owszem, ale wątpię aby użyli ich przeciwko Tobie. Pewnie, że Twoja śmierć byłaby wygodniejsza. Ale wtedy musieliby się pożegnać z Twoją mocą, którą mogą dostać od Ciebie tylko dobrowolnie. Tak więc Twoja śmierć na nic im się nie przyda- uspokoił mnie Damian
-Ale mi zagrażają- odwróciłam się słysząc głos Wiktora
Stał on w wyjściu z łazienki owinięty jedynie w ręcznik, a z jego przydługawych, blond włosów ciekła woda.
-Mieliśmy nadzieję, że uznają Cię za dobry sposób na zaszantażowanie Niny- odparł Łowca z przepraszającym uśmiechem
Jednak Wiktorowi wcale nie było do śmiechu - widziałam to po jego oczach. Bo w końcu to on, a nie Damian, będzie ryzykował życie. Blondyn spojrzał na mnie niezadowolony.
-Jeśli nie chcesz ryzykować, nie musisz ze mną iść- zaproponowałam z lekką irytacją w głosie
-Nie! Nie zostawię Cię samej. Oczywiście, że z Tobą pójdę. Tylko...- zielonooki zawachał się, ale ja dałam mu znak aby kontynuował- Tylko nie podoba mi się ta cała sytuacja- dokończył cicho
Podniosłam się i podeszłam do, mojego jedynego, Bety. Położyłam mu dłoń na ramieniu ignorując fakt, że jest prawie nagi.
-Mi też się to nie podoba, ale muszę uratować Arka-
Chłopak pokiwał głową niemrawo, po czym wrócił do łazienki zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam na Damiana:
- Czy masz może coś co ochroni nas przed pociskami?- spytałam z nadzieją
- Mam kamizelki kuloodporne. Ale tak dla pewności starajcie się unikać strzał- Łowca podał mi dwie czarne kamizelki, które wyglądały dokładnie tak samo jak te używane przez ludzką policje
Damian wrócił do czyszczenia broni. Z kolei ja zajęłam się panowaniem naszych rzeczy, gdyż chcieliśmy jak najszybciej opuścić hotel. Gdy Wiktor wrócił z łazienki nasze torby leżały już gotowe w salonie.
-Możemy iść?- spytałam chłopaków
Odpowiedzieli mi potwierdzającym pomrukiem
Zeszliśmy po schodach na dół do holu aby oddelegować się u recepcjonisty. Następnie wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się w pobliże stadionu.
Łowcy! Oto nadchodzimy...
______________________________________
Nie mam pojęcia skąd ja biorę czas na pisanie. Specjalnie dla Was poświęcam sprawdzian z polskego :D Ale spoko, co z tego, że jest to przedmiot najważniejszy na moim profilu :D A tak na poważnie... Nie wiem czy uda mi się dodać rozdział za tydzień, a za dwa będzie to graniczyło z cudem. Tak więc od razu na wstępie mówię Wam jak to wygląda i z góry przepraszam jeśli nie dodam rozdziału.
Pozdrowionka :*
Poszukiwaczka00
CZYTASZ
Alfa Alf~ZAKOŃCZONE
Kurt AdamNina to 16- letnia wilkołacza dziewczyna. Pomimo młodego wieku na jej barkach spoczywa odpowiedzialne zadanie - jako Alfa Alf ma bronić swoich. Jednak czy to jest takie proste? Z jednej strony agresywne wilkołaki, z drugiej porywacze jej brata i mor...