Rozdział 23"Uratujemy wszystkich!"

241 19 2
                                    

Razem z Damianem i Luizą omawialiśmy nasz plan po raz setny. Nie rozumiem po co tyle powtórek. Przecież zadania są już rozdzielone i każdy zna swoje miejsce...
-Więc powtórzmy jeszcze raz. Ja Was wprowadzam do środka, zajmuję się kamerami i hakuję komputery. Luiza z dziewczynami odwracają uwagę i starają się do tego dać większe pole manewru Sebastianowi i stadu, którzy ruszą uwolnić Nine, Wiktora i Arka - powtórzył Damian
Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową. Naprawdę nie widziałem sensu w ciągłym przypominaniu planu. Raz został on powiedziany i koniec. Po co się nad nim tak rozwodzić? Luiza uśmiechnęła się rozbawiona, a ja zauważyłem jak Damian się zaczerwienił. Czyżby moja koleżanka z dawnych lat i mój niedoszły przyjaciel mieli się ku sobie? Dziewczyna chwyciła swój blaster i podeszła do swojej grupki zawierającej samą płeć piękną. Tymczasem ja zwróciłem się w stronę mojego stada. Z kolei Damian rozłożył na stole dwa laptopy i niezliczoną ilość kabelków i różnych przycisków - oczywiście wszystko pożyczone od Luizy.
-Skoro już wszystko ustalone my ruszamy. Sebastianie wy idźcie za jakieś piętnaście minut. Ja i moja drużyna zostaniemy bez problemu wpuszczone do bazy i sprzątmniemy Łowców przy wejściu. Później jak najszybciej dotrzemy do centrum dowodzenia i zneutralizujemy tamyejszych strażników. Kiedy Damian już zhakuje system dostaniecie się do środka i uwolnicie tą trójkę zanim ktokolwiek się zorientuje. Bo chyba nie muszę Wam przypominać, że musimy działać z zaskoczenia? Jeśli pozostaniecie w środku zbyt długo Łowcy się zorientują i stracicie możliwość ucieczki- przestrzegła mnie jeszcze Luiza zanim wyszła
Ja oczywiście wiedziałem jak ważna jest ta akcja. Jeśli ona nie wypali wszyscy trafimy do lochów Łowców. Gdy minął kwadrans pożegnałem się z Damianem i wyruszyłem wraz ze stadem na odsiecz.

****Tymczasem u Niny
Łzy leciały mi po pliczkach wbrew mojej woli. Już nie miałam siły udawać twardej i nieustępliwej. Tym bardziej jeśli przede mną wisiały bezwładne ciała Wiktora i Arka. Ciała obu chłopaków były całe zakrwawione i poszarpane od licznych tortur. Już nawet wilcza i wampirza, w przypadku Arka, regeneracja im nie pomagała. A to z kolei oznaczało, że są na skraju wytrzymałości. Łowcy zdawali sobie z tego sprawę i sprawiało im to dziką satysfakcję.
-Nino. Wiesz, że to może się już skończyć. Oddasz nam swoją moc, a Arek i Wiktor nie będą już cierpieć- zastrzegł mnie jeden z Łowców
Jednak ja nadal miałam w pamięci ostrzeżenie Wiktora :
Pod żadnym pozorem nie oddawaj im swojej mocy. My sobie damy radę. Musimy czekać na wsparcie Damiana.
Uniosłam dumnie głowę i spojrzałam w te chłodne, błękitne oczy.
- Nigdy nie zdobędziecie mojej mocy. A torturując mojego brata i przyjaciela nic nie wskóracie - wywarczałam agresywnie
Mężczyzna wzruszył ramionami w odpowiedzi:
-Jak sobie chcesz- odparł po czym dał znać towarzyszom aby kontynuowali znęcanie się nad jeńcami
Skrzywiłam się gdy jeden z Łowców złamał Wiktorowi rękę a ten krzyknął z bólu. Z kolei Arka smagali różnymi rodzajami batów zastanawiając się który jest najlepszy na wampiry. Jeszcze nigdy nie widziałam tak bladej twarzy mojego brata. Zaczynałam się coraz bardziej o niego martwić, tym bardziej że zapewne od tygodnia nie miał szansy się pożywić. Nagle rozległ się dźwięk gongu. Niebeiskooki zatarł ręce zadowolony
-Na dziś koniec. Odetnijcie ich - Łowcy wykonali rozkaz i opuścili pomieszczenie
Dopiero teraz pozwoliłam sobie na pokazanie słabości. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach jedna za drugą, aż w końcu ciekły kaskadami mocząc moje związane dłonie. Podpełzłam do nieruchomo leżących chłopaków na tyle na ile pozwalał mi mój łańcuch. Kiedy znalazłam się już bliżej zauważyłam jak ich klatki piersiowe unoszą się delikatnie i z trudem. Zbliżyłam się do Arka i dotknęłam jego ust wierzchem dłoni. Ten otworzył oczy i spojrzał na mnie nagle zlękniony.
-Pij, musisz zachować jak najwięcej siły- wychrypiałam
Oczy mojego brata pociemniały a jego kły wydłużyły się o kilka centymetrów. Poczułam lekkie ukłócie w dłoń o delikatny ból rozszedł się falą po moim ciele. Sapnęłam cicho jednak nie cofnęłam ręki. Gdy poczułam jak pierwsze siły mnie opuszczają odsunęłam się od brata i się mu przyjżałam. Jego twarz nie była już tak blada, a klatka piersiowa poruszała się bardziej miarowo. Do tego z ran przestała już broczyć krew co było dobrym omenem. Teraz zbliżyłam się do Wiktora chcąc przekazać mu odrobinę swojej siły. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej i skupiłam się na swojej malutkiej iskierce życia. Bez trudu odnalazłam taką samą u Wiktora choć nieco słabszą. Skoncentrowałam się na swojej sile i przekazałam część swojej mocy przyjacielowi. Od razu dało się odczuć różnicę. Chłopakowi udało się nawet otworzyć oczy i na mnie spojrzeć. Pogładziłam go po zlepionych krwią blond włosach. I w tym momencie podjęłam decyzję. Nie pozwolę aby oni dalej cierpieli. Chcą mojej mocy? To ją dostaną...

_____________________________________
I tak oto powoli zbliżamy się do końca. Z początku planowałam o wiele dłuższą książkę ale wena postanowiła mnie na zawsze chyba opuścić. W tej sytuacji powinnam od razu zakończyć książkę. Jednak ja podjęłam decyzję aby ją najpierw skończyć. Wybaczcie tak krótki rozdział, jednak następny powinien być zdecydowanie dłuższy.
Poszukiwaczka00

Alfa Alf~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz