Rozdział 12 - "Madryt"

446 24 3
                                    

- To jaki mamy plan?- spytałam
Znajdowaliśmy się w pokoju wynajętym w hiszpańskim hotelu.
-Szczerze? Nie mam pojęcia. Liczyłem na pomoc Sebastiana. Jednak nie mogę się z nim w żaden sposób skontaktować.- odparł smętnie Damian
Wiktor położył mu pocieszająco dłoń na ramieniu:
-Nie przejmuj się. Na pewno znajdziemy jakiś sposób.-
-A zanim to uczynimy proponuję rozejrzeć się po mieście-dodałam z uśmiechem
Chłopacy spojrzeli na mnie zdziwieni. Rozłożyłam ramiona i uśmiechnęłam się:
-No co? Nie chcecie zobaczyć uroków Madrytu? Mogę Was oprowadzić- mrugnęłam do nich
Wiktor pokiwał głową z entuzjazmem. Z kolei Damian wolał od razu zacząć misje. Na szczęście dwa głosy przeciwko jednemu załatwiły sprawę. Wyszliśmy z hotelu.
-To gdzie teraz? - spytał Damian, który chyba już się pogodził z naszą decyzją.
-Najpierw śniadanie. Potem pokażę wam Prado. Dalej Park Retiro. A na końcu coś co każdy chłopak zechce zobaczyć, a mianowicie Santiago Bernabeu Stadion- i oczywiście nie pomyliłam się. Chłopacy od razu żywo zareagowali na ostatni punkt wycieczki tak jak się spodziewałam. Kiedy już znaleźliśmy się w Prado zaczęłam opowiadać:
- Mogłabym wam opowiedzieć całą historie tego miejsca jaką opowiadają przewodnicy ale są to same nudne informacje. Myślę, że o wiele ciekawsza jest historia, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie w moim rodzie. Wiecie, że to miejsce kiedyś należało do mojego przodka? To właśnie tutaj zapoczątkował on nasz ród. Nazywał się Damon Ratajczak i był najbogatszym człowiekiem na świecie. Pewnego dnia 1885 roku spotkał on w barze śliczną, młodą kobiete. Miała wielkie, brązowe oczy, które czasami miały przebłyski czerwieni. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Przez cały wieczór z nią flirtował, a podczas tego wypił co najmniej jedną butelke wódki. Kobieta z kolei nie wypiła ani kropeleczki. Jak się pewnie domyślacie ta impreza skończyła się w łóżku. Podczas igraszek Kalipso (tak miała na imię tajemnicza kobieta) nie powstrzymała swoich wilkołaczych zapędów. Ugryzła Damona, a musicie wiedzieć, że była Alfą. Na następny dzień kobieta zniknęła, była wtedy pełnia. Damon nieświadomy tego kim się stał przemienił się i zabił wszystkich jego pracowników. Oczywiście już po paru dniach prawda wyszła na jaw, gdyż Damon nie ukrył śladów. Został skazany na publiczne ścięcie i trzy dni po jego pierwszej przemianie zginął. Teraz powinnam powiedzieć, że jego linia się skończyła. Ale Kalipso zaszła w ciążę i urodziła bliźniaki ; chłopca i dziewczynkę. Odziedziczyli oni po matce likantropie. Ale o tym jest kompletnie inna historia. Po śmierci Damona Prado przejął pobliski bank. I tak oto mój ród stracił ową piękną budowle- zakończyłam opowieść
Chłopacy wpatrywali się we mnie urzeczeni.
-To było zdecydowanie najciekawsze opowiadanie jakie słyszałem. Jesteś w tym dobra- zarumieniłam się pod wpływem komplementu od Wiktora
-Ja nawet do pięt nie dorastam najlepszym bajdurom- odparłam z nikłym uśmiechem
-To teraz pewnie zechcesz nas oprowadzić po Prado- stwierdził zrezygnowany Damian
Parsknęłam śmiechem kiedy to usłyszałam:
-Już obeszliśmy cały budynek- odparłam z rozbawieniem
Chłopacy spojrzeli na siebie zdumieni i uśmiechnęli się z ulgą. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz skierowaliśmy się w stronę Parku Retiro. Jego wnętrze zaskakiwało pięknem.
-Tutaj też masz dla nas jakąś ciekawą historyjkę?- zaśmiał się Damian
Spiorunowałam go wzrokiem:
- Nie, ale z pewnością coś się znajdzie- odparłam z nieskrywaną złością
Damian zmarkotniał lekko przez co poczułam lekie poczucie winy, ale TYLKO lekkie. W końcu nie mogę pozwolić żeby ktoś żartował z historii mojego rodu. Na szczęście Wiktor przerwał krępującą cisze, która nagle zapadła:
-Trochę zgłodniałem. Może pójdziemy coś przekąsić?- zaproponował
Od razu przystałam na ten pomysł, a Damian mi zawtórował. Na szczęście w pobliżu parku znajdowała się hiszpańska restauracja i to dosłownie. Menu było napisane tylko w języku hiszpańskim przez co moi koledzy byli całkowicie na mnie zdani. Podszedł do nas młody i przystojny kelner:
-*Dzień Dobry!Co podać?*- odezwał się
-*Dzień Dobry! Poproszę dwa razy bycze jaja z pepsi i naleśniki z serem polane sosem truskawkowym.*-
Kelner odszedł a chłopacy zaczęli mnie wypytywać co im zamówiłam. Wzruszywszy ramionami odparłam, że jakieś mięso. To skutecznie zamknęło ich jadaczki. W końcu, po godzinie czekania, dostaliśmy swoje dania. Chłopacy szybko spałaszowali swoje posiłki. Kiedy skończyli Damian spytał mnie:
-Załatwiłaś nam pyszny obiad. Może w końcu zdradzisz nam co zjedliśmy?- wyglądał na szczerze zainteresowanego
- Bycze jaja- na widok min chłopaków zaczęłam się śmiać
Najlepszy był moment kiedy Wiktor najpierw się zaczerwienił, potem zazielenił, a na koniec uciekł do łazienki. Damian wykazał się większą męskością i zniósł tą wiadomość w całkowitej ciszy.
- Ale wam smakowało, prawda?- spytałam z niewinnym uśmiechem, kiedy Wiktor wrócił
- Musze sobie zapamiętać, że idąc z Tobą do restauracji nie kierować się Twoimi radami- burknął w odpowiedzi Wiktor, który nadal był  lekko zielony
-Sami chcieliście żebym wam coś zamówiła- odparłam wzruszywszy ramionami
Damian otarł usta:
- To jaki jest następny punkt wycieczki?- spytał chcąc szybko zmienić temat
-Teraz stadion- uśmiechnełam sie widząc entuzjazm na twarzach chłopaków
Pokręciłam głową:
-Chłopacy- westchnęłam z ubolewaniem
Jednak oni już mnie nie słuchali. Przelrzyliwali się nawzajem jak duży jest ten stadion, ilu ludzi pomieści i inne głupoty. Ja osobiście nigdy nie interesowałam się piłką nożną. Zdecydowanie wolałam koszykówkę, bo ona przynajmniej miała dla mnie jakiś sens. Wyszliśmy z restauracji i poszliśmy na stadion. Tam też spędziliśmy reszte popołudnia. Dopiero wieczorem znów znaleźliśmy się w hotelu. Z ulgą weszłam pod prysznic zmywając brudy z dzisiejszego dnia. Nie powiem, jestem trochę zmęczona tym zwiedzaniem. Na szczęście już koniec, a jutro uratuję mojego brata. Z tą myślą usnęłam...

...-Nina, zbudź się!- głos Damiana natychmiast poderwał mnie na nogi
Spojrzałam na niego pytająco, a on ciężko westchnął:
- Jest coś o czym musisz wiedzieć...-

_______________________________________
*...*- słowa wypowiadane w języku hiszpańskim ;)

Wiem, wiem! Obiecałam, że w ferie będzie dużo rozdziałów. Jednak powodem niespełnienia obietnicy było brak weny. Kompletnie nie wiedziałam co pisać, więc ten rozdział to moje wypociny z ostatnich dwóch tygodni. Brak szkoły działa chyba na mnie negatywnie. Jedynym plusem jest to, że mogłam trochę odpocząć. Tak więc oto jestem i teraz zakasam rękawy do pracy bo akcja będzie coraz ciekawsza.
Buziaki :*
Poszukiwaczka00

Alfa Alf~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz