Rozdział 19 - "Stadion"

262 19 0
                                    

- Czy na tej kartce na pewno nie było zaznaczonego wejścia?- spytał zirytowany Wiktor
Od godziny krążyliśmy po stadionie umiejętnie omijając ochroniarzy i zaglądając w każdy kąt. Jednak wejścia nie mogliśmy znaleźć. Nagle moja słuchawka w uchu zatrzeszczała:
-Coś znalazłem! Wyjdź na środek boiska, tam powinnaś coś znaleźć- usłyszałam głos Damiana
Pokiwałam głową, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że Łowca tego nie widzi:
-Jasne, już tam idziemy-
Jesnak tam też czekał nas zawód. Dotknęłam palcem słuchawki aby głośnik się aktywował.
-Niczego tu nie ma. Ot zwykłe kółko na środku boiska- oznajmiłam zawiedziona
Nagle poczułam klepnięcie na ramieniu. Spojrzałam na Damiana i zauważyłam, że wzrokiem wzkazuje na młodego, wycięczonego chłopaka, który na nasz widok stanął jak wryty. Zauważyłam, że jest w wieku około piętnastu lat. Nie wiedziałam czy zbliżyć się do niego, czy nie. Z tej odległości wyraźnie słyszałam przyspieszone bicie jego serca i szybki oddech. Ujrzałam w jego błękitnych oczach błysk strachu, a także niepewności co zrobić dalej. Miałam nadzieję, że jeśli będziemy się stosownie zachowywać chłopak zbliży się do nas. Jednak Wiktor zepsuł mój plan w przeciągu kilku sekund. Blondyn zrobił krok w stronę chłopaka i, zanim się spostrzegliśmy, już go nie było. Spojrzałam gniewnie na Wiktora:
-Po jakiego grzyba chciałeś do niego podejść?!- syknęłam zirytowana
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony moją złością:
-Przecież to tylko chłopak. Prawdopodobnie bezdomny- odparł niepewnie
-A niby jak bezdomny chłopak wszedłby na teren stadionu?- spytałam z ironią
Wiktor podrapał się po głowie nie wiedząc co powiedzieć. Momentami miałam wrażenie, że chłopak bez trudu wygrałby konkurs na największego tłuka na świecie.
-Ten chłopak był naszą szansą na znalezienie wejścia- wytłumaczyłam kiedy już opanowałam trochę gniew
-Ale na co nam zwykły, niegroźny piętnastolatek?- spytał nadal nic nie rozumiejący Wiktor
-Zwykły?! Niegroźny?!- ryknęłam wściekła, a Wiktor aż się skurczył pod wpływem mojego tonu
-Ten NIEGROŹNY i ZWYKŁY chłopak z pewnością należy do Łowców. Inaczej nie patrzyłby na nas z takim przerażeniem. Widocznie znajdujemy się blisko wejścia do bazy i torujemy mu przejście- wytłumaczyłam kipiąc gniewem
Wiktor pokiwał głową:
-Czyli ukryjemy się i poczekamy na niego. Chłopak na pewno będzie chciał wejść do bazy, a my zobaczymy gdzie znajduje się to czego szukamy- a jednak blondyn nie jest taki tępy jak mi się zdawało
Pokiwałam głową twierdząco i ruszyłam w stronę trybun, które pięły się wyskoko w górę. Stwierdziłam, że tam będzie nam najprościej się skryć i mieć dobry widok na murawę. I miałam rację. Ledwie się skryliśmy gdy na środek wyszedł chłopak. Od razu rozpoznałam w nim osobę widzianą wcześniej. 15-latek kroczył czujnie rozglądając się za wszelkimi niepokojącymi rzeczami - głównie za nami. Gdy tylko upewnił się że jest sam, ruszył na środek murawy. Wyciągnął z kieszeni toporny klucz i odgarnął sztuczną nawierzchnie dokładnie na środku boiska. Następnie w ową wyrwę włożył klucz. Skinęłam na Wiktora informując go, że za chwile wkraczamy. Tymczasem chłopak przekręcił klucz a przez murawę przeszedł głuchy pomruk. Nagle podłoże obok chłopaka zniknęło, a z dziury wyjechała nowoczesna, lśniąca winda. W tym momencie wyskoczyłam z ukrycia i sprintem ruszyłam w stronę nastolatka. Chłopak słysząc hałas za plecami odwrócił się zaskoczony. Na widok mój i pędzącego za mną Wiktora rzucił się biegiem do windy. Jednak zareagował za wolno, a do tego moja wilkołacza szybkość znacznie górowała nad tą chłopaka. Młody Łowca nie zdołał pokonać nawet połowy terenu gdy wpadłam na niego z impetem. Nagle poczułam ostry ból promieniujący z mojego ramienia, a potem coś mokrego spływającego po moim ciele. Nawet nie musiałam patrzeć żeby wiedzieć iż rana jest powierzchowna. Jednak oto nadchodziło kolejne zagrożenie. Łowca zdołał wydobyć dwa sztylety i, trzymając je w rękach, stanął pomiędzy windą i mną. Rozejrzałam się i nigdzie nie zauważyłam Wiktora. Czyżby mnie zostawił? Mój wzrok padł na wyrwę stworzoną przez chłopca - klucz zniknął! Zaskoczona spojrzałam na Łowce:
-Gdzie masz klucz?-
-Dobrze wiesz gdzie- odparł chłopiec ani na chwilę nie tracąc koncentracji
-Ale tam też nie ma- odparłam wskazując za chłopaka
Łowca odwrócił głowę, czym stracił na chwilę z oczu moją osobę. Wykorzystałam okazję i uderzeniem wytrąciłam sztylet z jego dłoni. Chłopak zaatakował mnie drugim orężem, ale ja byłam na to przygotowana. Chwyciłam jego rękę w przegubie i wygięłam ją. Chłopak krzyknął z bólu i wypuścił sztylet z dłoni. Pchnęłam go z całej siły na ziemię aż jęknął. Bardziej wyczułam niż poczułam, że ktoś za mną stoi. Błyskawicznie odwróciłam się gotowa do ataku. Za mną stał uśmiechnięty Wiktor a z jego palca dyndał klucz. Wyrwałam mu go i odwróciłam się z powrotem do 15-latka. Chłopak zdążył się już pozbierać i rozcierał teraz obolały nadgarstek
-Wprowadzisz nas do bazy- był to bardziej rozkaz niż prośba
Spodziewałam się jakiegoś oporu. Jednak Łowca pokiwał pokornie głową, czym mnie zaskoczył, i ruszył w stronę windy. Od razu ruszyłam za nim, a Wiktor z kolei podążył za mną. Weszliśmy we trójkę do windy i drzwi się zamknęły. Chwilę później rozległ się dźwięk rozsuwanych drzwi i znaleźliśmy się w środku.
-Jesteśmy w bazie- odezwałam się do słuchawki
-Świetnie! Wiecie jak trafić do lochów?- usłyszałam rozradowany głos Damiana
-Tak się składa, że mamy przewodnika- odparłam patrząc wymownie na młodego Łowcę
Ten tylko schylił głowę pokonany. Wskazałam mu długi, lśniący korytarz ciągnący się przed nami.
-Prowadź- rozkazałam
Chłopak posłusznie ruszył przed siebie gdy tylko usłyszał dokąd chcemy iść. Bardzo się denerwowałam, że nie znajdę tam Arka. Przez te nerwy nie zwracałam uwagi na otoczenie, na szczęście miałam Wiktora. Zanim się zorientowałam chłopak złapał mnie i ukryliśmy się za jednym z filarów. W samą porę, bowiem z naprzeciwka nadchodziła dwójka Łowców. Z kolei nasz przewodnik w ogóle nie zwrócił na nas uwagi tylko raźnie szedł przed siebie.
-Alvaro! Co ci się stało chłopie!?- zawołał jeden z Łowców na widok chłopaka
-Nic takiego, pobiłem się- Alvaro machnął ręką
-Tak długo. Nie było Cię od wczorajszego rana- zauważył drugi Łowca
-No dobra. Miałem lekko nieprzyjemne spotkanie ze stadem wilkołaków, ale nic mi nie jest- wyznał w końcu chłopak
-Naprawdę? A czego od Ciebie chcieli?- zaciekawił się ten pierwszy
-Wypytywali gdzie jest baza. Więc po paru nieprzyjemnych dla mnie sytuacji wyznałem im że na stadionie. Ale niczego więcej nie wiedzą- odparł Alvaro
-Chodź, ktoś musi opatrzeć Twoją ranę- oznajmił jeden z Łowców patrząc krytycznie na nogę chłopca
Alvaro bez chwili wachania ruszył za dorosłymi wgłąb bazy. Nie obejrzał się ani razu. Po chwili cała trójka zniknęła za jednym z licznych zakrętów. I tak oto utraciliśmy przewodnika. Zrezygnowana aktywowałam głośnik w słuchawce:
-Chyba jednak będziesz musiał nas pokierować- oznajmiłam Damianowi patrząc bezradnie na Wiktora
Oboje wiedzieliśmy co to znaczy. Damian będąc zajętym kierowaniem nas, może nie zdołać poinformować o niebezbieczeństwie. Podczas tego przejścia będziemy musieli się kierować praktycznie samymi wilczymi zmysłami. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam zza filara...
_________________________________________
Jestem, jestem!! Nie uciekłam! Oto kolejny rozdział :) Mam nadzieję że jeszcze nie wybyliście z tej książki. Teraz mamy dużo wolnego i mało sprawdzianów więc rozdziały powinny pojawiać się tak jak zwykle w czwartki. Bardzo dziękuję tym którzy tak długo wytrwali czekając na kolejny rozdział :*
Pozdrawiam :)
Poszukiwaczka00

Alfa Alf~ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz