Po sześciogodzinnym locie byłam wykończona, ale wiedziałam, że przede mną ciężki dzień. W Nowym Jorku była dopiero godzina siódma rano, a w Londynie już dwunasta wiec James już pewnie zauważył moją nieobecność. Domyślam się, że będzie chciał się ze mną skontaktować wiec mój telefon póki co pozostawię wyłączony.
Od razu z lotniska skierowałam się do mieszkania mojego i Michaela. Gdy tam dotarłam okazało się, że drzwi nie są zakluczone. Mike jest naprawdę odpowiedzialny... Weszłam do środka i od razu uderzył we mnie nieprzyjemny zapach alkoholu. W mieszkaniu panował bałagan, ubrania były wszędzie porozrzucane, na każdym kroku walały się butelki po alkoholu, pudełka po pizzy czy niepozmywane naczynia.
Pierwsze co zrobiłam to pootwierałam okna, bo nie mogłam wytrzymać w tym smrodzie. Okazało się, że Mike śpi na podłodze obok łóżka. Niestety ale nie będę dobrą żonką i nie dam mu pospać.
-Michael! -wydarłam się nad nim, a on jedynie mruknął coś pod nosem -Wstawaj pijaku! -szturchnęłam go.
Po kilku moich próbach obudzenia go wreszcie otworzył oczy, a gdy tylko mnie zobaczył widziałam przerażenie w jego oczach. Jak najszybciej podniósł się z ziemi, ale na jego twarzy pojawił się grymas bólu, a on sam się zachwiał.
-Camilla, co ty tu robisz? -zapytał ochrypniętym głosem.
-Sama się zastanawiam, bo to - wskazałam dokoła nas -nie wygląda jak mój dom.
-Przepraszam, myślałem, że będziesz dopiero jutro i mam czas na posprzątanie tego wszystkiego.
-Co tu się do cholery działo jak mnie nie było?
-Wszystko ci opowiem, tylko wezmę tabletkę, bo mi łeb pęka -skrzywił się.
-Jasne, idź. Ja poczekał, mam czas.
Michael wyszedł z sypialni, a ja wzięłam torbę z ubraniami od Jamesa i spakowałam do niej kilka moich ubrań. Po czym zostawiłam ją przy wejściu do sypialni i udałam się do salonu. Zrzuciłam na podłogę śmieci z kanapy, a później usiadłam na niej. Już po chwili dołączył do mnie Mike.
-Czekam na wyjaśnienia -skrzyżowałam ręce pod piersiami i spojrzałam na niego groźnie.
-Było u mnie kilku kumpli i...- nie dałam mu dokończyć, gdyż zaczęłam się śmiać.
-Myślisz, że ja ci w to uwierzę? Z tego co wiem to przez cały mój wyjazd albo byłeś nachlany, albo na kacu. O! Czekaj, czekaj, zapomniałabym na dodatek masz pełno długów, bo jesteś uzależniony od hazardu i przehulałeś całe nasze oszczędności. Hmm... Coś jeszcze? Ach, tak! Okłamywałeś mnie, wykorzystałeś moją amnezję -uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-Kochanie ja ci to wszystko wytłumaczę -powiedział spanikowany.
-No to słucham.
-Tak, to wszystko prawda. Jestem alkoholikiem uzależnionym od hazardu, ale ja z tego wyjdę dla ciebie- chciał chwycić mnie za dłoń, ale ja się od niego odsunęłam -Okłamywałem cię, ale to dlatego, że cię kocham.
-Ty mnie kochasz? Czy ty wiesz co to w ogóle znaczy miłość? Gdy kogoś kochasz szczęście drugiej osoby jest ważniejsze niż twoje, każda chwila bez tej osoby jest udręką. Podczas mojej nieobecności pomyślałeś o mnie chociaż raz? Ale nie chodzi mi, że myślałeś o mnie pod względem kasy, tylko, że tęskniłeś czy martwiłeś się? Bo ja tak, każdej pieprzonej nocy leżałam i zastanawiałam się co u ciebie. A jak usłyszałam, że masz problemy chciałam jak najszybciej wrócić, ale Riley mi zabroniła -spojrzałam na niego oczekując jakiejś odpowiedzi, ale nic, wpatrywał się w podłogę i milczał -Czyli nie, ok -po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam.
-Camilla ja cie okłamywałem dla twojego dobra, on nie jest odpowiedni dla ciebie...
-A ty jesteś? -zapytałam niedowiwrzając, a on milczał -Mam dość -westchnęłam i wstałam -Nie ufam ci już, nie chce z tobą dłużej być -przymknęłam powieki -Chce rozwodu.
Nie czekając na jego reakcje poszłam w stronę sypialni i wzięłam torbę.
-Nie kochasz mnie już? -zapytał smutnym głosem, gdy chciałam już wyjść z mieszkania.
-Nie wiem czy kiedykolwiek kochałam, bo cały nasz związek był pieprzonym kłamstwem. Nie ufam ci Michael, ja cie tak naprawdę nie znam. Żegnaj, to koniec.
On się już nie odezwał, a ja wyszłam z mieszkania. Po moich policzkach spłynęły długo wstrzymywane łzy.****
Stałam przed mieszkaniem Riley, z czerwonymi oczami od płaczu, czekając aż ktoś mi otworzy. Po chwili przede mną pojawiła się moja przyjaciółka, a widząc mnie w takim stanie od razu mnie przytuliła, ale ja nie oddałam uścisku, tylko ponownie się rozpłakałam.
-Jak mogłaś? Jak wy wszyscy mogliście? -załkałam żałośnie.
-O czym ty mówisz Cami? -odsunęła się ode mnie kawałek i spojrzała na mnie.
-Wszyscy mnie przez cały czas okłamujecie.
-Wejdź do środka, porozmawiamy na spokojnie.
Jako że nie chciałam robić scen na holu gdzie wszyscy mogliby nas usłyszeć weszłam do jej mieszkania. Zostawiłam torbę przy wejściu i wspólnie skierowałyśmy się do salonu, gdzie usiadłyśmy na skórzanej kanapie.
-Powiedz mi o co chodzi -poprosiła.
-James Black, mówi ci to coś? -zapytałam ocierając mokre policzki dłonią.
-No skądś go kojarzę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd.
-Czy to prawda, że przed moim wypadkiem to właśnie z nim chodziłam?
-O boże -przyłożyła dłoń do rozchylonych ust.
-Czyli to wszystko jest prawdą, a wy mnie okłamywaliście?
-To nie tak, po wypadku nie pamiętałaś go, a on wyjechał, więc Mike prosił by ci o nim nie mówić, bo po co masz cierpieć. Nienawidziłam ich obu, Blacka że cię zostawił, a Michaela, że cię okłamał, że to niby on jest twoim chłopakiem, wykorzystał twoja amnezję -prychnęła -Ale nie chciałam nov mówić, bo wyglądałaś na taką szczęśliwą.
-Wmówił Jamesowi, że nie żyje -powiedziałam z bólem.
-Co za dupek! A z Jamesem tworzyliście taką piękna parę i widać było tą ogromną miłość miedzy wami, znaliście się idealnie i mimo wad, które macie kochaliście się... Ej, czekaj! Skąd wiesz, że on okłamał Jamesa?
-To on jest tym miliarderem.
-To przeznaczenie -jej oczy aż się zaświeciły -Camilla chciałam cie przeprosić, że ci nie powiedziałam prawdy.
-Rozumiem nie chciałaś mnie ranić -uśmiechnęłam się delikatnie.
-Przepraszam -powtórzyła, a ja się do niej przytuliłam.
-Popełniłaś jeden błąd, ale on nie skreśla tych wszystkich rzeczy, które dla mnie zrobiłaś. Nie zaprzepaści to naszej przyjaźni.****
U mojej przyjaciółki spędziłam jeszcze z godzinkę, opowiedziałam jej o wszystkim co się stało, a ona mi o moim związku z Jamesem i o tym co podczas mojej nieobecności się działo. Powiedziałam jej także o moich dalszych planach, które ona entuzjastycznie popierałam, więc właśnie teraz siedzę w autobusie, a moim oczom ukazują się ogromne łąki. Dostrzegam tablicę z napisem Witamy w Tennessee!
Wysiadłam na jednym z przystanków, do celu mojej podróży zostało mi kilka minut drogi. Założyłam torbę na ramie i ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku. Już widziałam odnowiony, stary dom, obok łąkę, gdzie biega wolno kilka koni.
Gdy weszłam na podwórko zobaczyłam stare, duże drzewo, na którym nadal wisiała opona. Obok stała odnowiona huśtawka. Przeszłam kamienną dróżką do kilku schodów. Weszłam na werandę i stanęłam pod drzwiami, zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś mi otworzy. Czekałam kilka minut i już chciałam odejść, ale nagle usłyszałam jakiś ruch, a później szczęk otwieranych drzwi. Nagle przede mną pojawiła się kobieta w średnim wieku z brązowymi włosami związanymi w kucyk. Na jej twarzy widać było kilka zmarszczek i naturalne piękno, które nie było podkreślone nawet gramem makijażu. W jej oczach dostrzegłam łzy. Bez zbędnych słów podeszła do mnie i przytuliła, co ja od razu odwzajemniłam.
-Moja córusia -zaszlochała, a z moich oczu także popłynęły łzy -Moja córeczka, wróciła.
-Mama -zapłakałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/83738089-288-k294209.jpg)
CZYTASZ
Niemoralni ✔
RomanceDwudziestosześcioletni miliarder daje niemoralną propozycje mężowi przepięknej kobiety. Czy mężczyzna zgodzi się na spędzenie jednej nocy jego ukochanej z nieznanym mężczyzną?Jak potoczy się ich dalszy los? Czy ich małżeństwo przetrwa tą próbę...